wtorek, 30 kwietnia 2013

Maroko Dzień 8. Quarzazate i wąwóz Dades

Dopiero rano przy śniadaniu widzimy, że nasz hotelik jest pełen turystów. W nocy przyjechało kilka samochodów. Jest ładny, słoneczny dzień, już nie wieje, jest dużo cieplej. Przed nami 279 km, jak pokazuje poniższa mapka:



Jedziemy do pobliskiego Ouarzazate, po drodze zbaczamy troszeczkę z głównej drogi N10 do kasby Tiffoultoute. W porównaniu z Ait Benahaddou to maleństwo, jest też malownicza i też „grała” w kilku filmach. Oglądamy tylko z zewnątrz, mamy mało czasu. Ouarzazate, jest nowym miastem, założonym przez Francuzów. Tu była jedna z głównych baz francuskiej Legii Cudzoziemskiej, dzisiejsze miasteczko powstało jako miasto garnizonowe. Dzisiejsze Ouarzazate to stolica marokańskiego przemysłu filmowego. Są tu liczne studia filmowe, jeżeli na filmie widać plenery pustynne, to z dużym prawdopodobnie były kręcone tutaj oraz w tutejszych studiach.

 W kasbie Tiffoultoute
Przed Chez Dimitri
Zatrzymujemy się w centrum miasteczka, szukamy klimatycznej i słynnej restauracji i kawiarni „Chez Dimitri” założonej w 1928 r. przez Greka, do dziś prowadzona jest przez rodzinę założyciela. Można podobno tu spotkać wielu podróżników, niespotykane jest też wyposażenie lokalu. Niestety nie znajdujemy, idziemy na kawę do innej kawiarni, po wyjściu z której od razu znajdujemy „Chez Dimitri”, niestety jest zamknięta, będzie otwarta później.
Jedziemy dalej na zachód. Zaraz za centrum, jeszcze w Ouarzazate po lewej stronie jest ładna kazba Taourirt, mimo olbrzymich pokus oglądamy ją tylko z zewnątrz.

Kazba Taourirt
Jedziemy teraz półpustynią, rosną tutaj jakieś suchorośla i nieliczne kępki traw. Czasami widać stada czarnych kóz i wielbłądów pasących się na tych ubogich pastwiskach.
Po lewej stronie w oddali widać ośnieżone szczyty Atlasu Wysokiego, po prawej stronie w pewnym oddaleniu jest dolina rzeki Dades, czasami droga zbliża się do rzeki, wjeżdżamy wtedy na krótko w strefę palm. 


Półpustynia i Atlas Wysoki
Jezioro na pustyni
Na południu widać duże jezioro, jest to jezioro zaporowe na rzekach Dra i Dades. Nie dopływają one do morza nikną na południu, już w Algerii, w piaskach Sahary. Marokańczycy chcą jak najwięcej wody pozostawić u siebie.
Dojeżdżamy do Boulmane, jest to centrum uprawy róż w Maroku, przed miejscowością wiele osób przy drodze próbuje sprzedać wieńce z płatków róż. Skręcamy tu z głównej drogi na północ w wąwóz Dades. Na początku nie przypomina to wąwozu, jest to szeroka, brzydka dolina. Po kilku kilometrach się zwęża koło miejscowości Ait Arbi widać dużą malowniczą formację skalną tak zerodowaną, że przypomina mózg. Dlatego też jest nazywana „mózgiem Atlasu”. Zatrzymujemy się na niewielkim parkingu, robimy zdjęcia. Spotykamy tu czworo Czechów z Pragi, małżeństwo z dorosłym synem i synową. Jeżdżą po Maroku tak jak my, podobną do naszej trasą. Dziwne, ale bez umawiania spotkamy się z nimi jeszcze dwa razy, w wąwozie Todra i w Fezie.

"Mózg Atlasu"





Dziwnie wyglądają te skałki
Jedziemy dalej na północ, wąwóz coraz bardziej się zwęża, w pewnym momencie droga i rzeka nie mieszczą się razem. Droga teraz prowadzi bardzo stromymi serpentynami. Na górze jest restauracja. Roztacza się tu wspaniały widok na drogę, którą przyjechaliśmy i w dół na wąwóz. Zatrzymujemy się na herbatę, podziwiamy widoki.

Droga w w wąwozie Dades
Wąwóz Dades

Wąwóz Dades kilka kilometrów dalej


Z restauracji jedziemy jeszcze chwilę wąwozem, teraz droga jest poprowadzona dnem wąwozu, tuż przy rzece pomiędzy pionowymi skałami. Po czterystu metrach wąwóz się rozszerza. My musimy wracać z powrotem do Boulmane, gdybyśmy mieli samochód z napędem na cztery koła moglibyśmy jechać przez góry bezpośrednio do wąwozu Todra. Dwadzieścia kilometrów dalej, koło miejscowości Tinerhir znowu skręcamy z głównej drogi w lewo do równoległego do Dades wąwozu Todra. Na początku jest to również szeroka dolina. Jedziemy wysoko ponad jej dnem, widzimy teraz na dole pośród żółto – brązowych skał zieloną wstążkę. Są to gaje palmowe tzw. palmiarnie, rosnące przy rzece, w takiej palmiarni jemy naszą obiado – kolację. Po posiłku idziemy ścieżką wśród palm. Pod palmami ludzie uprawiają ziemię, można tu zobaczyć ogródki warzywne z marchewką ziemniakami. Na placyku między palmami chłopcy zrobili sobie boisko, na którym grają w piłkę.

Autostopowicze
Widać gdzie płynie rzeczka
Dwadzieścia kilometrów dalej mamy nasz hotelik, który znajduje się tuż przy wlocie do właściwego wąwozu. Przyjeżdżamy prawie o zmroku. Wąwóz będziemy zwiedzać jutro rano. Właścicielem hoteliku jest miły młody mężczyzna. Gościł on u siebie grupę alpinistów z Krakowa. Sam też jest alpinistą i przewodnikiem. Mimo, że jest muzułmaninem, częstujemy go kieliszkiem naszej śliwowicy.

Boisko pod palmami

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz