niedziela, 10 sierpnia 2014

Wycieczka w Tatrach Polskich na Kończysty Wierch 2002 m n.p.m.

Post ten nie powstałby, gdyby nie powracające wspomnienia dostojnych tatrzańskich kozic  .....

W piątek wieczorem, po obejrzeniu wieczorem dobrej prognozy pogody, zdecydowaliśmy się, że jutro rano pojedziemy na wycieczkę w Tatry. Trzy lata wcześniej, podczas wędrówki po Dolinie Chochołowskiej, weszliśmy na Trzydniowiański Wierch (1758 m n.p.m.). Urzekła nas wtedy ścieżka idąca granią w kierunku Kończystego Wierchu, jak również wspaniały widok. Postanowiliśmy wtedy, że jeszcze raz musimy tam pojechać. Decyzja zapadła jedziemy na Trzydniowiański Wierch.
W sobotę (9 sierpnia 2014 r) wstaliśmy jeszcze przed świtem, wsiedliśmy do samochodu i przed dziewiątą dojechaliśmy na parking przed Siwą Polaną u wylotu Doliny Chochołowskiej.
Tam wsiedliśmy do „górskiego tramwaju” (traktor z przyczepą), który nas podwiózł ok. 3 kilometrów w górę doliny. Pogoda była wspaniała, słońce z niewielkimi chmurkami. Nie będziemy tu opisywać przebiegu trasy, opis znajdziecie w każdym przewodniku po Tatrach Zachodnich. 

























Nie wchodziliśmy do schroniska, od razu skręciliśmy w lewo w Dolinę Jarząbczą, pierwszy postój zrobiliśmy w miejscu, do którego w roku 1983 doszedł Nasz Papież. Zaraz potem zaczyna się podejście, nie jest strome. Dopiero po wyjściu z lasu i wejściu w kosówkę kiedy szlak opuszcza dolinkę niewielkiego strumyczka zaczyna się bardziej strome podejście. Tutaj naprawdę ciężko się nam podchodziło, tak jakoś się dzieje, że im jesteśmy starsi, to góry wydają się nam bardziej strome i bardziej wysokie.


Na Trzydniowiańskim Wierchu


Ale widok z Trzydniowiańskiego Wierchu wynagradza ten wysiłek. Na szczycie odpoczywamy, jemy, podziwiamy widoki oraz młodych ludzi, którzy tu weszli z maleńkim dzieckiem.
Po odpoczynku idziemy dalej w kierunku Kończystego Wierchu (2003 m n.p.m.). Po minięciu niewielkiego garbu na grani Czubika (1845 m n.p.m.) widzimy, że ludzie stoją i coś oglądają, okazało się, że przez ścieżkę przechodzą kozice.

Kozice na szlaku




Widok z Kończystego Wierchu w stronę Trzydniowiańskiego, (widać  stromą ścieżkę na Trzydniowiański)
Na szczycie Kończystego Wierchu
W stronę Starorobociańskiego Wierchu (2175 m n.p.m.)

Kiedyś kozice uciekały od ludzi i było ciężko je wypatrzeć, a teraz naszą ludzi obecność tutaj tolerują, nie uciekają. Uważamy, że tak jak my je obserwujemy, one obserwują nas, nawet z zaciekawieniem. My, turyści czujemy się tu intruzami, jesteśmy tu tylko chwilowymi gośćmi, to jest ich dom i terytorium. 
Kozice towarzyszą nam aż do osiągnięcia szczytu Kończystego Wierchu. Stadko składa się z 15 osobników. Wszyscy jesteśmy zafascynowani. Siedzimy na szczycie, przypatrujemy się zwierzętom, i oglądamy wspaniałe widoki, prawie jak raj. Odsyłamy do linku: https://pl.wikipedia.org/wiki/Kozica_tatrzańska
Gdyby nie kozice to poszlibyśmy jeszcze kawałek dalej w stronę Jarząbczego Wierchu (2137 m n.p.m.). Po ponad godzinnym odpoczynku czas na powrót. Wracamy tą samą drogą, którą przyszliśmy, nie robimy już tego błędu co kiedyś i nie schodzimy krótszą drogą - szlakiem czerwonym wprost do Doliny Chochołowskiej, tam jest bardzo stromo. Schodzenie jest równie trudne, jak wchodzenie, bolą kolana. A po drodze naturalna kapliczka.

Kapliczka w pniu drzewa
W Dolinie Chochołowskiej jesteśmy późno i nie wstępujemy do schroniska. Okazuje się, że „tramwaj” też już nie jeździ i na pieszo musimy pokonać ostatnie kilometry.
Do samochodu dochodzimy już po zmroku. W domu jesteśmy po 23.00, strasznie zmęczeni, ale bardzo zadowoleni.
Tego dnia przeszliśmy ponad 25 kilometrów, pokonaliśmy różnicę wzniesień ponad 1200 m. Poniżej rozwinięcie naszej trasy.