Pokazywanie postów oznaczonych etykietą RABAT. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą RABAT. Pokaż wszystkie posty

piątek, 10 maja 2013

Maroko Dzień 18. Rabat

Historia Rabatu jest niespotykana. Miejsce to u ujścia rzeki Bu Rakrak musiało mieć duże znaczenie strategiczne, ponieważ mieszkali tu Fenicjanie, a później Rzymianie założyli tu osadę Sala Colonia. Potem miejsce to zdobyli Berberowie, a dla Maroka zdobyła je dynastia Almorawidów w XII w. Jeden z sułtanów następnej dynastii – Hassan El-Mansur (Abū Yusuf Ya'qūb Al-Mansur) wybrał pod koniec XII w. Rabat jako swoją stolicę. Wybudował potężne mury, o kilkukilometrowej długości, wybudował potężny meczet, na owe czasy był to drugi największy meczet na świecie. Ale w 1199 r. zmarł, a jego następcy woleli rezydować w Fezie i Marrakeszu. Minaret meczetu nie został ukończony. Rabat podupadł. W XVI w. mieszkało tu tylko zaledwie 100 rodzin. W 1609 r. Hiszpania wypędziła Żydów ze swojego terytorium, część ich zamieszkała w pustym wówczas Rabacie. Wygnańcy utworzyli republikę piracką, która była tolerowana przez władców Maroka. Piraci rozbudowali i umocnili kasbę, zmniejszyli wielkość miasta budując mury andaluzyjskie, które dzisiaj oddzielają medynę od reszty miasta. Republika piracka istniała do roku 1828, kiedy to piraci zdobyli i splądrowali statek cesarza Austrii. W odwecie Austriacy z morza zbombardowali miasto i drogą dyplomatyczną wymogli na sułtanie zlikwidowania republiki pirackiej. W 1912 r. Francuzi wybrali Rabat na stolicę Maroka. Dopiero w latach 20-tych XX w. rozrastające miasto wypełniło XII wieczne mury. Niestety nie zachował się meczet z tamtych czasów, nie używany zawalił się podczas trzęsienia ziemi w 1755 r, tego samego, które zniszczyło Lizbonę. Przetrwał niedokończony minaret, dzisiaj to wieża Hassana.
Dzień rozpoczynamy od śniadania na dachu naszego riadu. Jest słoneczny i ciepły dzień, oglądamy ciekawą panoramę medyny Rabatu.
   
Nasze śniadanie w Rabacie z dachu naszego riadu
Zwiedzamy nasz kolejny riad


Nasz kolejny riad
Zaraz po śniadaniu idziemy w kierunku starej kasby Al-Udaja. Do kasby wchodzimy małą bramą w murach bezpośrednio do Ogrodu Andaluzyjskiego. Jak każdy park i ogród w Maroku jest bardzo zadbany i wypielęgnowany, kiedyś był ogrodem pałacu sułtana Mulaja Ismaila. Przez ogród wchodzimy do Cafe Maure kawiarni, z której roztacza się wspaniały widok na ujście rzeki i miejscowość Sale, na drugim brzegu w dali na horyzoncie widać Atlantyk. Z kawiarni wychodzimy na uliczki kasby, pomalowane są na biało i niebiesko. Nie ma tu handlu, jest natomiast dużo galerii i wystaw. Niestety dziś nie możemy wejść na najwyżej położone miejsce w kasbie, nie zobaczymy więc wspaniałego widoku na Sale i Atlantyk. Kasba nie jest duża, ale ma potężną bramę wejściową, którą wychodzimy.

Ogród w kasbie

Widok na kasbę i rzekę, a po drugiej stronie rzeki miejscowość Sale.

Uliczka kasby


Mury kasby
Na przeciw kasby, pomiędzy medyną a Atlantykiem znajduje się ogromny cmentarz muzułmański, nie możemy tam wejść, ale spod bramy cmentarz dobrze widać.

Muzułmański cmentarz w Rabacie

Przechodzimy przez medynę w kierunku wieży Hassana i pozostałości starego meczetu, znajdują się tu również Mauzoleum króla Mohammada V oraz Hassana II wraz z nowym meczetem. Wszędzie widzimy dużo policji i wojska, nikt nas nie zatrzymuje, ale czujemy się trochę nieswojo. Dochodzimy aż do bramy wejściowej w murach oddzielających kompleks meczetu od miasta. Zdążyliśmy jeszcze sfotografować ubranych na biało ludzi wchodzących do meczetu. Nagle dwóch panów nas zatrzymało i powiedzieli, że teraz meczet jest zamknięty, bo na modły przyjechał król z rodziną. Szybko odprowadzili nas na bok, tak aby jak najmniej ludzi widziało jak blisko króla udało się nam się dojść. Bardzo szybko znaleźli nam taksówkę, aby nas oddalić. Zdążyliśmy się tylko dowiedzieć, że za ok. 3 godziny możemy przyjść ponownie.
Wieża Hassana, niedokończony minaret XI-wiecznego meczetu
Orszak wchodzi do meczetu. Czy tu jest król Maroka? Ten ochroniarz w ciemnych okularach wygonił nas i załatwił taksówkę.
Taksówką dojechaliśmy do odległej o 3,5 km Chellach (taksówka bardzo tania, zapłaciliśmy nieco ponad 1 euro).
W miejscu tym za rzymskich czasów była tu osada Sala Colonia. Potem miejsce to, przy opuszczonym Rabacie, wybrała dynastia Merynidów na swoją nekropolię. Poprawili rzymskie mury oraz je umocnili, wybudowali imponującą bramę wejściową. 

Wchodzimy przez tę bramę na duży teren ogrodzony murami. Brama Bab Mrisa podobno dlatego jest taka duża bo podobno wcześniej nie prowadziła tędy droga lecz kanał do niewielkiego portu w obrębie murów. Chellach to teraz dobrze utrzymane ruiny, zaraz za wejściem wchodzimy do dobrze utrzymanego ogrodu, spacerując ścieżkami podziwiamy kwiaty i rośliny. Potem dochodzimy do ruin meczetu Abu Jusufa Jakuba. Jest to chyba najładniejsze tutaj miejsce, zachowało się wiele zdobień, niestety sklepienie się zawaliło, zostały tylko kolumny, mury i łuki. Wokół meczetu jest wiele starych grobów. wszystko niestety bardzo zaniedbane i nie remontowane. Na murach i minaretach masowo gniazdują bociany. W Chellah spędziliśmy bardzo przyjemne dwie godziny.
Brama do Chellach
Zrujnowany meczet w Chellach
Ruiny Chellach
Stare mury Rabatu
Naprzeciw Chellach, za ruchliwą ulicą znajdują się XII w. mury Rabatu. Przez bramę wchodzimy do nowego miasta, prowadzi tu szeroka aleja, po jej lewej stronie ciągną się następne mury, oddzielają one kompleks pałacu królewskiego od reszty miasta. Chcemy wejść do środka, dwukrotnie próbujemy dwoma różnymi bramami, ale po sprawdzeniu dokumentów nie jesteśmy wpuszczani. Ulica ta kończy się placem na środku którego stoi duży meczet As-Sunna. Dziś jest piątek wielu wiernych właśnie wychodzi z meczetu.

Meczet As-Sunna


Dalej idziemy reprezentacyjną główną ulicą nowego Rabatu aleją Mohammeda V, przechodzimy obok głównego dworca Rabat Ville. Dalej znajduje się nieciekawy budynek marokańskiego parlamentu. Aleja jest ładna, wysadzana palmami, znajdują się tu reprezentacyjne budynki i hotele, dochodzimy aż do murów medyny.

Główna ulica Rabatu
Budynek starej poczty
Przez ładny park dochodzimy z powrotem do kompleksu meczetu i wieży Hassana. Cały ten teren otoczony jest dodatkowymi murami. Przy bramie wejściowej stoi warta dwóch żołnierzy na koniach w strojach paradnych, wygląda to bardzo malowniczo. Na prawo od wejścia widać las kolumn, zaznaczają one miejsca, w których kiedyś stały kolumny wielkiego meczetu, było ich kiedyś ok. 400, meczet miał 19 naw i wymiary 183 na 139 m. Jak na dzisiejsze czasy też był bardzo duży. Za kolumnami widać niedokończoną wieżę Hassana, gdyby ją skończono, miałaby 87 m wysokości, a nie 44 m. 

Wejście do kompleksu meczetu Hassana
Ruiny meczetu Hassana


Po prawej stronie od wejścia stoi białe, bardzo ładne, zaprojektowane przez wietnamskiego architekta Mauzoleum króla Mohammada V i jego syna króla Hassana II. Mauzoleum zbudowane jest z białego marmuru, a dach pokryty jest zielonymi dachówkami. Do mauzoleum wchodzi się po szerokich białych schodach, przy wejściu i w środku wartę pełnią żołnierze w historycznych strojach, chętnie z nimi fotografują się turyści. Wchodzi się na galerię pierwszego piętra, na dole pośrodku stoi sarkofag Mohammeda V, a w rogach sarkofagi dwóch jego synów: księcia Mulaja Abullaha i króla Hassana II. W środku cisza, powaga i spokój. Obok mauzoleum stoi ładny meczet (prawdopodobnie tutaj modlił się w południe król), ale tu nie możemy wejść, nie widzieliśmy też aby miejscowi tu wchodzili.
Nowy meczet i mauzoleum (pod piramidą)
W mauzoleum
Strażnik mauzoleum
Dalej chodziliśmy ulicami miasta bez celu, przypatrując się ludziom. Przechodziliśmy znowu obok meczetu As-Sunna, przez szeroko otwarte drzwi udało się nam zajrzeć do środka. Obserwowaliśmy jak odświętnie ubrani ludzie wchodzili do teatru. Naprzeciw teatru jest duży kościół katolicki, niestety był zamknięty. Po Rabacie kursują nowoczesne tramwaje. Dzień skończyliśmy w medynie na małych zakupach.

Kościół katolicki
Przed teatrem
Tramwaj w Rabacie

czwartek, 9 maja 2013

Maroko Dzień 17. Droga do Rabatu

Rano jemy śniadanie na dziedzińcu hotelu pod murami medyny w Tangerze, zaraz potem wyjeżdżamy. Plan podróży przedstawia się następująco:


Nasza droga do Rabatu

Za Tangerem przejeżdżamy obok pałacu królewskiego (który to z kolei pałac?). Zaraz obok znajduje się rezydencja króla Arabii Saudyjskiej. Kilkanaście kilometrów dalej jest pierwszy cel naszego dzisiejszego dnia Przylądek Spartel, najbardziej na północny zachód wysunięty punkt Afryki. Jest to miejsce, gdzie zaczyna się Cieśnina Gibraltarska. Tutaj brzeg gwałtownie skręca na południe. Będziemy teraz cały czas jechać wzdłuż Oceanu Atlantyckiego. Na przylądku położonym na wysokości ponad 300 m n.p.m. znajduje się ładna latarnia morska, rozpościera się stąd wspaniały widok na cieśninę i ocean.

Przylądek Spartel z latarnią morską


Wybrzeże Atlantyku



Zjeżdżamy w dół, kilka kilometrów dalej dojeżdżamy do Groty Herkulesa. Grotę wyrzeźbiły fale Atlantyku w miękkich skałach klifu. Do powstania groty w tym kształcie przyczynili się też Rzymianie, którzy tu wydobywali kamień. Jak głosi legenda, to tutaj Herkules spędził noc przed wykonaniem jednego z zadań. Atrakcją groty jest okno skalne, którego kształt przypomina kontury Afryki w lustrzanym odbiciu. 

                                     W Grocie Herkulesa 


Przed wejściem, jak w każdym takim miejscu jest wiele kawiarenek. My dzisiaj nie mamy czasu, musimy jechać dalej.


                                                                            Otoczenie groty


Kilkadziesiąt kilometrów dalej zatrzymujemy się w małym, uroczym miasteczku Asilah.
Fenicjanie mieli tutaj swój port, w XV w. Asilah zajęli Portugalczycy, wykorzystując je jako portową bazę do swoich morskich podbojów. Takich miejsc na atlantyckim wybrzeżu Maroka zachowało się więcej. Portugalczycy otoczyli miasto potężnymi murami. Sułtan Maroka tolerował obecność portugalską. Pod koniec XVII w. miasto przejęli Marokańczycy, a później stało się portem piratów, kilkukrotnie było niszczone w odwecie za obrabowane statki. Dopiero na początku XX w. sułtan zlikwidował piractwo.

Dziś Asilah jest ładnym miasteczkiem, raczej przypomina miasteczka portugalskie niż arabskie. Jest tu bardzo czysto, miasteczko jest białe, okiennice i drzwi pomalowane są na niebiesko. Cały handel wyprowadzony jest poza mury medyny. Odbywają się tu międzynarodowe festiwale sztuki oraz plenery malarskie. Na murach miasta prezentowane są przez cały rok, aż do następnych plenerów najlepsze prace różnych artystów, mniejsze prace wystawione są w muzeum.
Od bramy kasby główna uliczka doprowadza nas do małego placu, nad którym dominuje baszta El-Khamra, o typowo portugalskiej architekturze, tak jak większość zabudowań w medynie. Czystymi uliczkami chodzimy po tym uroczym miasteczku. Szkoda, że cała medyna otoczona jest murami i nie wszędzie z poziomu ulicy widać Ocean. Na końcu medyny schodkami można wejść na wychodzący w ocean fragment murów, roztacza się tu fantastyczny widok na białe miasto, schowane za murami, o które rozbijają się fale oceanu. Najlepiej przyjść tu przed zachodem słońca, kiedy miasto jest ładnie oświetlone, my niestety byliśmy w południe. Ładne zdjęcia można też zrobić z falochronu. Szkoda, że byliśmy tu tylko niecałe dwie godziny, miasteczko zasługuje co najmniej na pół dnia. Jeżeli kiedykolwiek dane by nam było jeszcze raz być w Maroku, to na pewno zaplanujemy tu sobie nocleg. Miejsce to nadaje się też na kilkudniowy wypoczynek, można się tu wyciszyć po pełnym zgiełku miastach Maroka, niedaleko znajdują się ładne plaże.

Dojeżdżamy do medyny w Asillach

Mury medyny

Główny placyk z basztą El-Khamra

Sztuka na murach miasteczka


                                                        Uliczki w  Asillah




Widok z falochronu na Asillah



Z żalem opuszczamy Asillah. A po drodze ?
                                                              Transport na osiołkach

Pięćdziesiąt kilometrów dalej znajduje się miejscowość Larache (al-Araisz). Miasto wyrosło z rzymskiego Lixus, którego ruiny znajdują się na przedmieściach dzisiejszego miasta. Do ruin nie jedziemy, widzieliśmy ładniejsze i większe w Volubilis. Miasto było w protektoracie hiszpańskim, widać to w architekturze i nazewnictwie. W centrum miasta, na skraju medyny, znajduje się duży owalny plac, otoczony arkadami z kawiarenkami i restauracjami. Jemy tutaj nasz obiad. Ładna, choć mocno podniszczona, jest promenada na szczycie klifu, rozpościera się stąd ciekawy widok na ujście rzeki Lukkos oraz fort. Niestety medyna jest brudna i bardzo zapuszczona.

Larache 

Jedziemy autostradą. 160 km przejeżdżamy w niecałe dwie godziny. Na autostradzie trzeba uważać, są liczne kontrole radarowe marokańskiej policji. Nasz hotel w Rabacie znajduje się w centrum medyny. Musimy zaparkować poza medyną, na uzgodnionym wcześniej parkingu. Znowu zaparkowanie wydaje się niemożliwe, ale parkingowy dokonuje cudów. W Rabacie mamy nasz najdroższy nocleg, ale standard jest też odpowiednio wyższy. Po zakwaterowaniu od razu idziemy pospacerować uliczkami medyny. Jest ona inna niż poprzednie. Ulice są szersze i proste, ale handel kwitnie tak jak w innych medynach Maroka. Główną uliczką medyny Rabatu jest Rue de Consuls. To tutaj znajdują się najbardziej eleganckie sklepy i sklepiki. Tutaj kiedyś zatrzymywali się w fundukach konsulowie obcych państw i stąd ta nazwa. Długo chodzimy gwarnymi uliczkami medyny obserwując uliczny gwar.


W rabackiej medynie wieczorem