środa, 29 czerwca 2016

27. Kraniewo, Złote Piaski i Bałczik nad Morzem Czarnym

Po znowu obfitym śniadaniu w naszym hotelu w Wielkim Tyrnowie, żegnamy się z naszymi gospodarzami. Dziś jedziemy nad Morze Czarne. Chcemy nad bułgarskim i rumuńskim wybrzeżu trochę innaczej odpocząć i po prostu nic nie robić.

Nasza dzisiejsza trasa nad morze wygląda tak, jak na mapce:



Droga z Wielkiego Tyrnowa do Szumenu jest bezproblemowa, dobra, samochodów mało. Dziś jest niedziela, jedynym problemem jest słońce, czasami świecące w oczy. W nieco ponad dwie godziny możemy już zaparkować pod meczetem Sherif Halil Pasza zwanym także jako Meczet Tombuł w Szumenie. Meczet ten został wybudowany w latach 40-tych XVIII wieku i jak twierdzi Wikipedia jest największym meczetem w Bułgarii. Mamy szczęście jeszcze możemy wejść do środka. Za pół godziny będzie przerwa południowa. Trafiamy na bardzo miłego i uprzejmego biletera, przeciwnie od tego w Płowdiwie. Bilet 1 lewa to cegiełka na remont meczetu. Dodatkowo, ku naszemu zaskoczeniu, dostajemy zafoliowaną kartkę z objaśnieniami w języku polskim ( widać, że tekst był tłumaczony przez Polaka ). Meczet ma klasyczną formę meczetów tureckich. Wszystkie one wzorują się na kościele Hagia Sophia w Stambule, który dla architektów tureckich był wzorem do naśladowania. Meczet nie jest w najlepszym stanie, ale właśnie dlatego jest w remoncie. W środku oraz na zewnątrz wszędzie stoją rusztowania, odnawiane są ściany i malowidła. Na nasze pytanie kiedy remont się skończy uzyskaliśmy odpowiedź, że remontują w miarę pozyskiwania funduszy. Po remoncie będzie wyglądał naprawdę ładnie. Więcej o meczecie możecie przeczytać w Wikipedii: Tombul Meczet

Nasza droga z Wielkiego Tyrnowa do Szumenu
Wjeżdżamy do Szumenu,. To "coś" ogromnego na szczycie wzgórza nad miastem to ogromny betonowy pomnik 1300 - lecia Bułgarii
Szumen - Meczet Tombuł
Meczet Tombuł, mimo remontu jest nadal używany.
Meczet Tombuł, wnętrza
Meczet Tombuł - wnętrze ( szkoda, że jest remont )
Meczet Tombuł, tylko niektóre szybki w tych ładnych oknach witrażowych są całe, pozostałe trzeba wstawić
Meczet Tombuł, dziedziniec, tu są wydawane posiłki dla pielgrzymów przychodzących z daleka na modły
Meczet Tombuł, dziedziniec z studnią ablucyjną
Do centrum miasta mamy kilka kilometrów. Centrum mało ciekawe, zadrzewiony deptak, równoległy do głównej ulicy. Nawet nie robiliśmy tu zdjęć. Idziemy napić się kawy. W pierwszym lokalu nie mogliśmy się doczekać na kelnera ( nie było nikogo ). W Bułgarii to dość częsty przypadek. W następnej kawiarence, już bez problemów dostaliśmy dobrą kawę.
Szumen ma bogatą historię. Był znaną miejscowością już podczas istnienia Pierwszego Państwa Bułgarskiego ( lata 681 – 1018 n.e.). Na górze nad miastem można obejrzeć pozostałości fundamentów wczesnośredniowiecznych budowli oraz pomnik 1300 – lecia Bułgarii. Jest to olbrzymi monument, wybudowany w czasach realnego socjalizmu. Nie jedziemy tam, nie można wszystkiego chcieć oglądać ( nie jest to nasz ulubiony okres dziejowy, znamy go z autopsji ). Jeżeli chcecie to możecie przeczytać o nim w Wikipedii: Създатели на българската държава    

Kilkanaście kilometrów dalej znajduje się zabytek, dla którego właśnie tędy jedziemy. Jest do słynny Jeździec z Madary.
Zatrzymujemy się na parkingu. Po wykupieniu w kasie biletów trzeba przejść ok. 200 - 300 m ścieżką przez las pod skałę. Można stąd oglądać rzeźbę. Niestety wybudowane kiedyś podwyższenie ( podest ) jest skorodowany i wchodzić na niego nie można ( schodki są odcięte ), przeszkadza trochę w oglądaniu. Sama rzeźba nas nie zachwyca.

Jeździec z Madary jest to wczesnośredniowieczna płaskorzeźba na pionowej skale, przedstawiająca jeźdźca na koniu, zabijającego włócznią lwa. Jeźdźcowi towarzyszy biegnący pies. Rzeźba znajduje się 23 metry nad poziomem gruntu na ponad 100 metrowej pionowej skale. Wielkość reliefu jest zbliżona do oryginału. Płaskorzeźba została prawdopodobnie wykonana na przełomie VII i VIII wieku n.e. i miała na celu uczcić panowanie chana Terweła oraz pokazać jego wielkość, siłę i znaczenie. Niestety naskalna rzeźba jest już mocno zerodowana i uszkodzona przez trzęsienie ziemi ( pęknięcia skalne ). Obok rzeźby znajdują się cztery napisy, z różnych czasów, najstarszy z czasów Terweła, mimo chęci nie dostrzegliśmy tych napisów.

Obok parkingu znajduje się niewielkie muzeum, które oprócz historii powstania rzeźby eksponuje znaleziska z miejscowej średniowiecznej osady. Znajdują się tam dwie niewielkie płaskorzeźby, są to jakby studia rzeźby mającej powstać, od tej na skale różnią się szczegółami. Fundamenty odkopanej osady można niedaleko zwiedzać, ścieżką można też dojść do dwóch grot ( jaskiń ), które kiedyś też były zamieszkałe. Cały ten obiekt wpisany jest na listę dziedzictwa UNESCO. Tych z Was, którzy chcą więcej się dowiedzieć, przeczytać wyryte na skale napisy odsyłamy do Wikipedii: Jeździec z Madary

Dojeżdżamy do Madary
Słynna płaskorzeźba na skalnej ścianie, jako Jeżdziec z Madary ( mocno zerodowana i popękana )
Stary podest, kiedyś ułatwiał oglądanie, teraz przeszkadza i utrudnia
Muzeum w Madarze, znalezione w okolicy miniatury rzeźby, nieco różniące się od tego na skale
Muzeum w Madarze - inne miniatury rzeźby nieco różniące się od tego na skale
Muzeum w Madarze -  znalezione w okolicy monety z VIII wieku n.e.
Z Madary jest niedaleko do Pliski, miejscowości, która uchodzi za pierwszą stolicę Państwa Bułgarskiego.
Te tereny zasiedlali kiedyś Trakowie, byli podbijani przez Macedończyków i Rzymian. Po upadku Rzymu, na tereny te z północy weszli Słowianie. Niestety ani oni, ani mieszkający z nimi Trakowie nie potrafili stworzyć organizacji państwowej, tocząc ciągłe potyczki z rosnącym w siłę Bizancjum. W VII wieku tereny te podbili Protobułgarzy, koczowniczy lud pochodzenia tureckiego, który przybył tu z Powołża lub z terenów dzisiejszego Kazachstanu. Podbiwszy te ziemie Protobułgarzy, jako niżej rozwinięci, ale silniejsi, szybko przejęli kulturę, język i zwyczaje miejscowej ludności. Historia zna takie przypadki – Macedończycy podbiwszy Grecję, przejęli jej język i kulturę. Za pierwszego władcę i założyciela Państwa Bułgarskiego Bułgarzy uważają chana Asparucha. Za datę założenia swojego państwa uważają rok 681, w którym chan Asparuch zajął tereny na południe od ujścia Dunaju. Bułgarzy musieli ciężko walczyć, głównie z Bizancjum, budując mozolnie i z trudem swoje państwo. Przyjęli chrzest 100 lat przed Polską w 866 roku. Więcej o historii pierwszego Państwa Bułgarskiego możecie przeczytać w dużym artykule w Wikipedii: Historia Bułgarii (681–1018)
Wracając do Pliski czy rzeczywiście była pierwszą stolicą Bułgarii? Są różne zdania na ten temat. Nie mamy w planie wycieczki do Pliski, ale Wy możecie o niej przeczytać w Wikipedii: Pliska. ( „Pliska” to też nazwa bułgarskiego winiaku, kiedyś tak często obok "Słonecznego Brzegu", przywożonego z Bułgarii. Bardzo u nas popularnego. Pamiętacie? ).

Zaraz za Madarą wjeżdżamy na autostradę, którą szybko docieramy do Warny. Zatrzymujemy się przy muzeum poświęconemu Władysławowi Warneńczykowi i bitwie pod Warną. Niestety muzeum jest zamknięte pomimo, że na stronie internetowej oraz na tablicy przed wejściem pisze, że powinno być właśnie otwarte. Nie ma niestety żadnej informacji, tylko kłódka na bramie. Zawsze staramy się odwiedzać miejsca związane z Polakami i z Polską. My kiedyś, jeszcze za studenckich czasów, odwiedziliśmy to miejsce. 

Postać młodego polskiego króla ( miał zaledwie 20 lat ), który zginął w bitwie pod Warną, była bardzo barwna i niestety tragiczna. Po serii zwycięstw nad Turkami nasz król podpisał w Szegedzie 10-letni rozejm, który za namową papieża po kilku miesiącach złamał i rozpoczął nową wojnę z Turkami. Papież obiecał pomoc floty weneckiej i genueńskiej, która miała zablokować cieśniny i opóźnić przybycie wojsk tureckich. Niestety nie wywiązał się z tej obietnicy. Wojska polsko – węgierskie były słabo przygotowane do tej wojny. Do ostatecznego starcia doszło pod Warną w listopadzie 1444 roku.

Gdyby nie przypadkowa śmierć naszego króla, to losy Europy mogły się potoczyć zupełnie inaczej. Bitwa w zasadzie była wygrana, wojska tureckie były w odwrocie. Wtedy młody król nie wytrzymał i na czele niewielkiego oddziału, właściwie tylko swojej ochrony, ruszył do walki. Po upadku konia, głowę naszemu królowi ściął turecki janczar. Gdy tylko wiadomość o śmierci króla dotarła do naszego wojska, to zaczęło w popłochu uciekać. Wtedy śmierć wodza oznaczała przegraną bitwę. Sułtan Murad przez trzy dni bał się wyjść z ukrycia, sądząc że jest okrążony i zaraz zostanie napadnięty przez nasze wojska. W bitwie pod Warną stracił ponad połowę swojego wojska – 30 tysięcy ludzi i wielu dowódców. Na polu bitwy nigdy nie odnaleziono ciała króla, sułtan chciał je z honorami pochować. Natomiast odcięta głowa króla, przechowywana w miodzie dla ochrony przed zepsuciem, została przewieziona do Edirne, ówczesnej stolicy Turcji i pokazywana ambasadorom jako dowód zwycięstwa. Zwrócono uwagę, że głowa króla miała jasne włosy, a król miał ciemne. W Europie wtedy huczało od plotek, że król Władysław nie zginął tylko żyje. Każda była bardziej fantastyczna od drugiej. Przytoczymy tylko jedną, że obcięta głowa nie była jego, ale informacja ta spowodowała, że wojsko zaczęło uciekać. Nie mógł go zatrzymać i po przegranej bitwie, uciekł w przebraniu z pola bitwy. Różnymi kolejami losu trafił na Maderę, gdzie poznał i poślubił miejscową hrabinę i potem miał z nią dzieci. Jednym z nich miał być Krzysztof Kolumb.
Ale dość tych historycznych dywagacji i spekulacji.

Na forum PSKO - Polonii Bułgarskiej w internecie ( wpis z 14 maja 2006 roku  ). Cytujemy 
" Bitwa pod Warną i śmierć w niej króla polskiego i węgierskiego Władysława III zapoczątkowała również pierwszy literacki kontakt polsko-bułgarski. Otóż w tymże czasie powstała bułgarska pieśń ludowa o Władysławie Warneńczyku - ludowy epos słowiański, w którym król jest przedstawiany jako obrońca przed Turkami.

Od czasów Kallimacha (1437-1496) król Władysław III był przedstawiany jako jednoczyciel Słowiańszczyzny. Do tej koncepcji powrócił, jednak z zupełnie innych pobudek - chęci włączenia wszystkich ziem słowiańskich do Rosji - car rosyjski od 1825 roku i król polski od 24 maja 1829 roku, Mikołaj I (1796-1855). Dążąc do opanowania dla Rosji Bałkanów, cieśnin Bosforu i Dardaneli oraz Konstantynopola (Stambułu) w latach 1828-29 prowadził wojnę z Turcją. W 1828 roku po zdobyciu Warny Mikołaj I, chcąc zjednać sobie Polaków, wystąpił jako mściciel Władysława III Warneńczyka i rozkazał wysłać do Warszawy dwanaście dział zdobytych na Turkach, z których planował odlać pomnik króla Władysława ( niezrealizowany z powodu wybuchu Powstania Listopadowego         1830-31 ) . 


Dopiero po ponad 400 latach na pobojowisku pod Warną dywizja polska przy armii angielskiej pod dowództwem hr. Władysława Zamoyskiego wzniosła w 1856 roku pomnik na pamiątkę bitwy i śmierci króla Władysława, po którym jednak już pod koniec XIX w. niewiele pozostało. Dopiero w 1935 roku przy współpracy z Bułgarami jeden z trackich kurhanów grobowych na polu bitewnym przekształcono na pomnik - mauzoleum króla Władysława Warneńczyka. Umieszczono w nim tablicę pamiątkową ku czci króla. Mauzoleum od lat 60. XX w. odwiedzane jest przez licznie przybywających tu turystów polskich. Co więcej bitwa ta, a przede wszystkim śmierć w niej polskiego króla, przyczyniła się do powstania jedynej na mapie Bułgarii nazwy geograficznej o polskich korzeniach. Otóż na części pól bitwy pod Warną powstała później osada, której w 1935 roku, z okazji postawienia tu mauzoleum ku czci Władysława Warneńczyka, nadano nazwę Władysławow ". 


Po nieudanej próbie odwiedzenia muzeum pojechaliśmy nad Morze Czarne do Kraniewa koło Złotych Piasków, gdzie mieliśmy zamówione trzy noclegi. Mieliśmy tu wypoczywać, trochę plażować i wspominać nasze wyjazdy do Bułgarii sprzed lat. Lila kiedyś jeździła tu na kemping. Zaraz po przyjeździe poszliśmy na krótki wieczorny spacer.

Kraniewo - restauracja przy plaży
Kraniewo - eleganckie namioty plażowe
Gdybyśmy wiedzieli co nas spotka w Kraniewie, to nigdy nie zamówilibyśmy tam noclegów. Ale po kolei. Noclegi zamawialiśmy przez portal www.booking.com . Już na początku coś nam nie pasowało, pod podanym adresem nie było takiego obiektu. Po rozmowie telefonicznej przyszedł po nas młody właściciel i zaprowadził nas do pobliskiego domu. Dom nie miał żadnej tabliczki, ani opisu. Wzbudziło to w nas dalsze podejrzenia. Zanim właściciel zaprowadził nas do pokoju zażądał opłaty z góry. Powiedzieliśmy, że przecież nie uciekniemy, a zapłacimy jutro. Następnego dnia, po powrocie z Złotych Piasków zapłaciliśmy uzgodnioną należność i poprosiliśmy o pokwitowanie. Zgodziliśmy się, że otrzymamy je następnego dnia. Wieczorem przed wyjazdem, gdy zażądaliśmy pokwitowania zapłaty właściciel stanowczo odmówił, próbował nam dać potwierdzenie zamówienia z „bookingu”, które zresztą sami mogliśmy sobie wydrukować. Doszło do sporu, i ok. 23.00 wpadł w furię, zagroził nam wyrzuceniem z kwatery przez policję. Jakoś udało się nam załagodzić spór. Na ostatnią noc zabarykadowaliśmy się w pokoju. Rano przed wyjazdem zadzwoniliśmy do centrali „bookingu” w Holandii i opisaliśmy całą sytuację ( ku naszemu zaskoczeniu rozmawiał z nami Polak ). Po kilkunastu minutach, tuż przed wyjazdem, otrzymaliśmy pokwitowanie zapłaty. Jeżeli będziecie chcieli kiedyś przyjechać do Kraniewa, a chcielibyście uniknąć tego właściciela, napiszcie do nas, a podamy Wam jego namiary.

Ale wracając do chronologii wydarzeń, pierwszy dzień przed południem spędziliśmy na wypoczynku i plażowaniu. Kraniewo, kiedyś maleńka wioska, był tu tylko kemping, to teraz młode wczasowisko o dość chaotycznej zabudowie. Centrum to pełno sklepików, barów, tymczasowych restauracyjek. Plaże ma ładne, duże, szerokie, podobne do bałtyckich, szczególnie ta na północny w kierunku Albeny. Pogoda tego dnia była zmienna, było gorąco i duszno. W porze obiadowej nawet krótko padał deszcz.

Plaża w Kraniewie w kierunku Albeny
Kraniewo, właśnie nadchodzi deszcz. Był na szczęście krótkotrwały.
Późnym popołudniem pojechaliśmy do Złotych Piasków, aby skonfrontować nasze dawne wspomnienia. I tutaj przeżyliśmy naszą najgorszą przygodę w tej podróży. Długo szukaliśmy w Złotych Piaskach bezpłatnego parkingu. W końcu znaleźliśmy takie miejsce. Sfotografowaliśmy miejsce parkingu zapisując nazwę hotelu, obok którego zaparkowaliśmy. Zadowoleni poszliśmy na spacer po słynnym wczasowisku. W Złotych Piaskach jest około 200 hoteli. W związku z tym jest olbrzymi tłok, straszna komercja. Wszędzie głośna muzyka, masa przepychających się ludzi, pełno handlarzy, barów. Nigdy nie zgodzilibyśmy się spędzić tu urlopu. To nie nasze klimaty.
Złote Piaski - pusta komercyjna plaża wieczorem
Złote Piaski - na ścianie dużego hotelu przy plaży - popisy akrobatów
Złote Piaski - nadmorski deptak w najbardziej reprezentacyjnej części miejscowości
Złote Piaski - komercyjna plaża wieczorem
Złote Piaski, są to wszystkie dostępne atrakcje, diabelski młyn, wesołe miasteczko, wieża Eifla, turystyczny pociąg itp.
Złote Piaski, są tu też inne atrakcje: salony masażu, studia z rybkami zjadającymi naskórek i takie jak to studia fotograficzne
Po czterech godzinach zrobiła się noc. Postanowiliśmy więc wracać do Kraniewa na nocleg. Mamy dość dobrą orientację w terenie, ale w nocy wszystko się zmieniło. Ulice wyglądały już inaczej. Zaczęliśmy się pytać jak dojść do hotelu, obok którego zaparkowaliśmy, oczywiście mało kto wiedział gdzie to jest. Wreszcie po trzech kwadransach znaleźliśmy, ale samochodu nie było. Trzeba przyznać, że jest to dziwne uczucie. Stwierdziliśmy, że mamy problem do rozwiązania. Kilkakrotnie dzwoniliśmy na 112, ale nikt nie odbierał. Obok był postój taksówek. Taksówkarz powiedział nam, że samochodu nam nie ukradziono, lecz najprawdopodobniej miejskie służby zabrały go na parking, jako nieprawidłowo zaparkowany. Udaliśmy się na ten parking i tam znaleźliśmy nasz samochód. Jaka ulga, ale niestety był zablokowany. Parkingowi zażądali od nas zapłacenia 72 lewa za odholowanie i 6 lewa za parkowanie. Poinformowali nas, że jeżeli się nie zgadzamy, to możemy przyjść rano do dyrekcji parkingu. Perspektywa brania taksówki do Kraniewa w obie strony i potem udowadnianie swojej niewinności mimo, że w samochodzie mieliśmy kamerkę i nakręcony film z parkowania, na którym były widoczne wszystkie znaki. Woleliśmy zapłacić i mieć spokój. Ponieważ nie mieliśmy tyle lewów część zapłaciliśmy w Euro, po lichwiarskim kursie. W sumie kosztowało to nas ok. 45 euro. Nie został na nas nałożony żaden mandat karny za złe parkowanie. Dopiero na nasze wyraźne żądanie dostaliśmy paragon z kasy fiskalnej za parkowanie na 78 lewa, tak jakbyśmy parkowali tam 39 godzin ( 39 godzin * 2 lewa ). Czuliśmy się bezradni i oszukani. 

Po przyjeździe do Polski opisaliśmy tę sprawę oraz sprawę różnych cen biletów wstępu dla nas i Bułgarów ( pisaliśmy o tym w poprzednim poście 26. Wielkie Tyrnowo symbol bułgarskiej niepodległości ) i nieczynnego muzeum Warneńczyka w mailu do naszej Ambasady w Sofii. Odpowiedź przyszła bardzo szybko i nie zadawalała nas, potwiedziła tylko naszą bezsilność i brak jakichkolwiek działań ze strony ambasady polskiej. Udostępniamy poniżej część odpowiedzi dot. parkowania. Potwierdza to nasze spostrzeżenia     ( wytłuszczenie nasze ). Cytujemy:
...Nie jesteśmy jednak w stanie rozstrzygnąć teraz czy zaparkowaliście Państwo auto na terenie tej strefy czy też w miejscu dozwolonym. Jest bowiem smutnym faktem, że odholowywanie samochodów stało się w Bułgarii działalnością mocno patologiczną. Zgodnie z bułgarskim ustawodawstwem firma dokonująca wydania nieprawidłowo zaparkowanych pojazdów winna działać zgodnie z obowiązującym prawem i ponosi odpowiedzialność za zachowanie odpowiedniej procedury. W przypadku stwierdzenia wykroczenia (nieprawidłowego parkowania) firma dokonująca odholowania pojazdu przygotowuje materiał zdjęciowy, oraz pisemny protokół o wykroczeniu administracyjnym, jak również po odholowaniu samochodu na tzw. płatny parking karny, zawiadamia Rejonową Komendę Policji. Podczas odbioru pojazdu z parkingu karnego właściciel powinien stanowczo żądać dokumentu z policji drogowej opisującego wykroczenie (tzw. mandat). W przypadku, gdy pojazd został nieprawidłowo odholowany, należy wpisać w protokole policyjnym swój sprzeciw. Na podstawie wymienionego dokumentu można na drodze sądowej ubiegać się o zwrot pobranych należności. Oczywiście w praktyce dla turysty, który jest tu przejazdem i zamierza ruszyć w dalszą trasę jest to rozwiązanie głównie teoretyczne....”
W teorii wygląda to zupełnie inaczej niż w rzeczywistości. Opisujemy tą sytuację dla Was, żebyście uniknęli takiego przypadku jaki nas spotkał. Odpowiedź ambasady na pozostałe tematy poruszone w mailu nic nie wnosiła i była wymijająca.

Ostatni nasz dzień w Kraniewie byłby zupełnie udany, gdyby nie ta nocna historia z właścicielem naszego pensjonatu, o której pisaliśmy wyżej. Cały prawie dzień spędziliśmy na plaży pomiędzy Kraniewem a Albeną. Przeszliśmy na piechotę do Albeny i z powrotem (ok. 3 km w jedną stronę), opalając się i zażywając kapieli po drodze.

W Albenie spotkała nas również inna niemiła niespodzianka. Z plaży wstąpiliśmy do jednej z nadmorskich restauracyjek. Nie było w niej nikogo. Kelner przyniósł nam kartę. Jak zobaczyliśmy ceny  (ceny "z kosmosu" bardzo wysokie ) to podziękowaliśmy. Kelner, sądzimy, że za karę nie przepuścił nas do drugiego wyjścia na ulicę i kazał nam cofnąć się z powrotem na plażę.

Dochodzimy plażą z Kraniewa do Albeny
W Kraniewie spotkaliśmy też sympatycznych ludzi. W jednej z letnich plażowych knajpek obsługiwała nas kelnerka. Zaskoczyło nas, że dobrze mówiła po polsku, z prawie nie wyczuwalnym akcentem, trochę brakowało jej słów. Kilka minut miło rozmawialiśmy. Okazało się, że polskiego nauczyła się od polskich klientów. Była bardzo miła i komunikatywna. Rozmawialiśmy kilka minut na różne tematy. Zaskoczeniem dla nas było też to, że gdy przyszła grupa Niemców rozmawiała z nimi po niemiecku z zupełnie poprawnym akcentem.

Następnego dnia po naszych nocnych przygodach z właścicielem pensjonatu z ulgą wyjeżdżaliśmy z Kraniewa.
Pierwszy nasz cel na dzisiaj to Bałczik, odległy o kilkanaście kilometrów, a potem już Konstanca i Mamaja w Rumunii. Nasza dzisiejsza trasa wygląda tak:



Do Bałczika mamy tylko kilka kilometrów. Bałczik jest już miejscowością w Dobrudży Południowej. Kraina ta była sporna pomiędzy Bułgarią i Rumunią. Po drugiej Wojnie Bałkańskiej tereny te zaanektowała Rumunia. Długo trwał arbitraż i w końcu w roku 1940 Dobrudżę Południową przyznano Bułgarii, co następnie zostało potwierdzone w tzw. „pokoju paryskim” po drugiej wojnie światowej w 1947 roku. Nastąpiła wtedy wymiana ludności, tak aby na terenie Dobrudży Południowej mieszkali Bułgarzy, a Dobrudży Północnej Rumuni. Więcej o Dobrudży Południowej przeczytacie w Wikipedii: Dobrudża 

W Bałcziku szukamy parkingu, ale po naszych doświadczeniach w Złotych Piaskach nie próbujemy już szukać bezpłatnego, parkujemy na parkingu płatnym. Powodem, dla którego tu jedziemy jest rezydencja królowej Marii (1875-1938), rumuńskiej królowej (1914-1927), która oczarowana tym miejscem kazała tu wybudować swoją letnią rezydencję. Mąż jej Ferdynand to następca tronu w Rumunii po Karolu I ( bratanek). Patrz nasz następny post dotyczący wzmianki o królowej Elżbiecie w Konstancy (28. Przez Konstancę do Delty Dunaju - przyrodniczego skarbu Rumunii). 
Nas zachwyca przede wszystkim bardzo ładny ogród botaniczny, drugi największy w Europie ( największy jest w Monaco ). Blisko morza i plaży, na stoku góry, wybudowano niewielki pałacyk królowej. Zachwyca forma, która nawiązuje trochę do architektury tego rejonu, do której dodano turecki minaret. Pochodzenie tego minaretu nie jest jasne, może była to modna w tamtych czasach fascynacja elit Orientem, a może jak mówią legendy, nieszczęśliwa w pożyciu małżeńskim królowa miała kochanka pochodzenia tureckiego, któremu chciała się przypodobać i wybudowała minaret. Efekt jest jednak dość dobry. Rezydencja z minaretem prezentuje się zupełnie ładnie, bez minaretu nie byłaby taka ciekawa.

Bałczik ogród botaniczny
Bałczik ogród botaniczny - oranżeria z kaktusami
Bałczik ogród botaniczny - oranżeria z kaktusami
Bałczik - pałacyk królowej Marii z minaretem
Bałczik -  wejście do pałacyku królowej Marii z minaretem
Bałczik - widok z pałacyku królowej Marii na morze z plażą
Bałczik - pałacyk królowej Marii wnętrze
Bałczik - pałacyk królowej Marii przed pałacem kamienny fotel
Bałczik park pałacowy - pergola
Bałczik - pałacyk królowej Marii lilie wodne przed pałacem
Bałczik inne zabudowania kompleksu pałacowego
Bałczik park pałacowy
Bałczik park pałacowy z mostem
Ogród botaniczny jest bardzo duży i  bardzo dobrze utrzymany. Wtopiony w park. Można godzinami chodzić alejkami, odpoczywać w cieniu na ławeczkach. Przyglądać się malarzom, którzy często maja tu swoje plenery. Znajduje się tu wiele ciekawych zaułków. Przez park, przepływa potok z wodospadem, jest też maleńki kościółek prawosławny. Niektóre dawne pomieszczenia gospodarcze zostały przebudowane na luksusowe pensjonaty.
Informacja dla Was, jeżeli tu będziecie i nie jesteście fanami zwiedzania wnętrz pałacowych, to nie kupujcie biletu do rezydencji, wystarczy Wam ten do parku. Pałacyk widać z wielu miejsc, a z zewnątrz jest ładniejszy niż wewnątrz. Więcej o tym miejscu możecie przeczytać w Wikipedii: Balchik Pałac
Polecamy też ciekawy artykuł o królowej Marii, która była bardzo ciekawą i nieszczęśliwą w życiu osobistym postacią, w Wikipedii: Maria Koburg. 
   
Bałczik - plener malarski w parku pałacowym
Bałczik park pałacowy - wodospad
Bałczik park pałacowy uroczy zakątek
Bałczik park pałacowy - mała cerkiewka
Z Bałczika mamy już tylko nieco ponad 60 kilometrów do granicy rumuńskiej. Droga jest dobra wśród pól słonecznikowych. W godzinę dojeżdżamy do granicy nigdzie się nie zatrzymując. Dalszy ciąg naszej podróży w następnym poście już z Rumunii.

W ten sposób żegnamy się z Bułgarią, napiszemy o niej jeszcze w ostatnim poście, będzie to podsumowanie naszej podróży. 

Droga do granicy z Rumunią
Wyjeżdżamy z Bułgarii do Rumunii

sobota, 25 czerwca 2016

26. Wielkie Tyrnowo symbol bułgarskiej niepodległości

Wcześnie rano idziemy na śniadanie do znajomego baru. Póżniej wsiadamy do samochodu i wyjeżdżamy żegnając się  z Płowdiwem. Dzisiejsza nasza trasa przedstawia się następująco:



Do Kazanłyku mamy dwie godziny jazdy po drogach na Nizinie Trackiej. Droga biegnie po równinie, gdzieniegdzie niewielkie pagórki, wśród pól. Lasy są rzadkością. Coraz bardziej zbliżamy się do dużego łańcucha górskiego. Jest to Stara Płanina, najwyższy szczyt Botew 2376 m n.p.m ( nazwa ta nadana w 1950 roku ku czci bułgarskiego wieszcza narodowego Christa Botewa, który zmarł w tych górach ). U podnóża tych gór znajduje się miasto Kazanłyk, które jest różaną stolicą Bułgarii i Europy. To tutaj produkuje się słynny na cały świat olejek różany. Bardzo ciekawy jest proces produkcji tego olejku. Aby pozyskać 1 kg trzeba przerobić 2,5 do 4 ton kwiatów różanych. Cena jednego kilograma czystego olejku różanego obecnie waha się pomiędzy 4.000 a 5.000 Euro. Jest droższy od srebra, kiedyś jego cena porównywana była z ceną złota. Bułgaria i Turcja produkują razem 90% światowego zapotrzebowania  na ten produkt. Bułgarski olejek uważany jest za najlepszy. Sposób produkcji olejku różanego opisany jest w Wikipedii pod hasłem: Olejek różany 

My nie jedziemy do Kazanłyku poznawać tajników produkcji olejku różanego, lecz aby obejrzeć Tracki Grobowiec z Kazanłyku. Wpisany jest na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Grobowiec znajduje się na zboczu wzgórza w północnej części miasta. Został przypadkowo odkryty w 1944 r podczas II Wojny Światowej, przy kopaniu okopów. Potem znaleziono tu więcej grobów, ale ten jest najbardziej okazały. Grobowiec jest typu tolos, bardzo podobny w kształcie do grobu Agamemnona w Mykenach ( pisaliśmy w naszym poście: 15. Peloponez - trzy antyczne perły: Tiryns, Mykeny, Epidauros ). O ile grobowiec Agamemnona jest potężny, zbudowany z olbrzymich bloków kamiennych, ten jest maleńki, zbudowany z cegieł. Grobowiec wybudowano najprawdopodobniej na przełomie IV i III wieku p.n.e. Komora grobowa ma średnicę zaledwie 2,65 m, wysoka jest na 3,25 m. jest tak mała, że swobodnie mogą tu wejść zaledwie cztery osoby. Do komory grobowej prowadzi wąski korytarz – przedsionek, wejście jest niskie, że wchodząc trzeba uważać, żeby się nie uderzyć w głowę. Niestety grobowiec został splądrowany prawdopodobnie jeszcze w starożytności. Nie zachowało się jego wyposażenie, ani trumna bądź urna ze zwłokami. Podziwiamy jego przepiękne freski namalowane na kopule. Tak dobrze zachowanych fresków z tego okresu nie ma nigdzie. Freski musiał namalować artysta wysokiej klasy. Na freskach namalowane jest czułe pożegnanie pary małżeńskiej ( najprawdopodobniej władcy i jego małżonki ) podczas uczty. Scena emanuje spokojem i dostojeństwem. Tracki artysta prawdopodobnie znał współczesne mu wzruszające płaskorzeźby z greckich steli nagrobnych, podobne do tych, które oglądaliśmy w muzeum w Atenach, piszemy o tym w naszym poście: 19. Ateny - Narodowe Muzeum Archeologiczne . 
My zwiedzamy wierną kopię tego grobowca. Oryginał jest zbyt cenny, aby mogły go oglądać tłumy turystów, znajduje się tuż obok. Turyści znacząco zwiększają wilgotność i temperaturę powietrza, co działa bardzo niekorzystnie na malowidła. Cenne freski są cały czas monitorowane, a atmosfera kontrolowana. Wejście jest płatne. Mamy szczęście, że prawie nikogo tu nie ma i nie musimy stać w kolejce. Więcej o grobowcu możecie przeczytać w Wikipedii :  Tracki grobowiec z Kazanłyku .

Tracki grobowiec z Kazanłyku - obudowane wejście do oryginalnego grobowca
Tracki grobowiec z Kazanłyku - wejście do kopii grobowca udostępnionego zwiedzającym
Tracki grobowiec z Kazanłyku - wejście do kopii grobowca, wiernie odtworzonego oryginału
Tracki grobowiec z Kazanłyku - wewnątrz malowidła ścienne na kopule grobowca
Tracki grobowiec z Kazanłyku - wewnątrz freski na kopule grobowca
Tracki grobowiec z Kazanłyku - wewnątrz freski na kopule grobowca
Tracki grobowiec z Kazanłyku - wewnątrz freski na kopule grobowca
Tracki grobowiec z Kazanłyku - wewnątrz freski w centralnej części kopuły 
Tracki grobowiec z Kazanłyku - Jurek podziwia powyższe ścienne malowidła
Trochę oszołomieni zwiedzaniem w drodze na parking wstępujemy do maleńkiej kawiarenki na wolnym powietrzu. Jest bardzo duszno. Ledwo zdążyliśmy wypić kawę, a musieliśmy uciekać przed deszczem do samochodu. Kilka następnych kilometrów jedziemy w ciepłym deszczu.

W góry Starej Płaniny wjeżdżamy obok miejscowości Szipka. Z daleka widać złote kopuły cerkwi skąpanej w zieleni. Bardzo się wyróżniają. Wyglądają, jakby nie z tego świata. W Bułgarii nie spotyka się takich cerkwi. Jest ona wyjątkowa.

Droga w deszczu, okazuje się, że nie tylko róże się tu uprawia, również lawendę.
Z daleka złocą się kopuły cerkwi w Szipce
Cerkiew została zbudowana na przełomie XIX i XX wieku w stylu cerkwi staroruskich i moskiewskich, jako dar wdzięczności narodu bułgarskiego dla narodu rosyjskiego za pomoc w wyzwoleniu kraju spod panowania tureckiego. Cerkiew jest bardzo bogato dekorowana. Ilość zdobień i ich koloryt oszołamia. Niestety nasze zdjęcia dobrze tego nie odzwierciedlają. Robiliśmy je koło południa przy bardzo ostrym słońcu, bądź przy chmurach burzowych. Cerkiew jest zjawiskowa z zewnątrz. W środku nieco rozczarowuje. Może dlatego, że spodziewamy się tam takich samych wspaniałości, jak z zewnątrz. W środku jest trochę surowa, brakuje tu zdobień, tak typowych dla bułgarskich cerkwi prawosławnych. Można to zrozumieć, bo tutaj znajdują się symboliczne groby wielu poległych w bitwach o Szipkę. Więcej o cerkwi przeczytacie w Wikipedii : Cerkiew Narodzenia Pańskiego w Szipce .

Szipka - widok ogólny z głównym wejściem do cerkwi
Szipka - widok cerkwi z tyłu na górze 
Szipka - cerkiew z przepięknymi złotymi kopułami 
Szipka - cztery piękne kopuły cerkwi
Szipka - cerkiew z czerwonej cegły i z białymi obramowaniami okien, łuków 
Szipka - cerkiew Narodzenia Pańskiego
Cerkiew została konsekrowana w 1902 roku w 25 rocznicę czterech bitew rozegranych w okolicach pobliskiej przełęczy Szipka pomiędzy wojskami rosyjskimi i bojownikami bułgarskimi z jednej strony, a wojskami tureckimi z drugiej podczas X wojny rosyjsko - tureckiej 1877-1878 r. Więcej o tych bitwach można przeczytać w Wikipedii: Bitwa pod Szipką . Bitwa o przełęcz Szipka nie była bitwą decydującą o przebiegu całej wojny, która była toczona na wielu frontach. Tym nie mniej zdobycie i utrzymanie kontroli nad przełęczą Szipka przyczyniło się do sukcesu sił rosyjskich w całej wojnie. Dla Bułgarów bitwy o Szipkę są symbolem odrodzenia narodowego. Więcej o całej wojnie również w Wikipedii: Wojna rosyjsko-turecka (1877–1878) .
W wojnach tych znajdujemy również akcent polski na forum PSKO - Polonii Bułgarskiej w internecie ( wpis z 14 maja 2006 roku  ). Cytujemy "  Jest także historycznym faktem i to, że wielu Polaków (rekrutów polskich) w szeregach armii rosyjskiej walczyło w wojnach Rosji z Turcją w 1828-29 (m.in. Wojciech Chrzanowski, generał polski z okresu Powstania Listopadowego 1830-31), 1853-56 i 1877-78 - w bitwach pod Plewenem i Szipką, przyczyniając się do oswobodzenia Bułgarii ". 

Cały czas w oddali słychać burze, póki co nie pada. Jedziemy dalej, aby dojechać do Wielkiego Tyrnowa musimy przejechać Starą Płaninę właśnie przez przełęcz Szipka. Jedziemy teraz wspaniałymi serpentynami. Po kilkunastu kilometrach osiągamy przełęcz – 1185 m n.p.m. Przez tę przełęcz kiedyś przechodziły wojska Aleksandra Macedońskiego, który prowadził wojnę z plemionami trackimi. Na przełęczy skręcamy w prawo w boczną drogę, którą po około kilometrze dojeżdżamy do parkingu pod szczytem Stoletow 1326 m n.p.m. ( szczyt nazwany nazwiskiem rosyjskiego generała, którego wojska zdobyły i zdołały utrzymać przełęcz ). Na szczycie tej góry stoi monumentalny pomnik pamięci ofiar bitew, o których wspominaliśmy powyżej. Bułgarski architekt projektujący pomnik z pewnością, zdaniem Jurka, wzorował się na pomniku Bitwy Narodów ( kampania napoleońska ) pod Lipskiem. Na początku XX wieku była moda na takie monumentalne pomniki. Ten w Niemczech jest jednak dużo większy. Idąc z parkingu do pomnika trzeba pokonać ponad 150 stopni. Deszcz nas dopadł na ostatnim odcinku schodów. Ulewę przeczekaliśmy w niewielkiej sieni pomnika. W środku pomnika są schody, za niewielką opłatą można nimi wejść na górę. Ponieważ padało, nie było sensu wchodzić na górny widokowy taras. Gdy intensywność deszczu zmniejszyła się zeszliśmy schodami z powrotem na parking. Szkoda, że pada. W pogodny dzień widoki stąd muszą być wspaniałe.
Więcej o przełęczy Szipka przeczytacie w Wikipedii pod hasłem: Szipka (przełęcz)  ( o samym pomniku więcej jest w wersji angielskiej ).

Szczyt Stoletow obok przełęczy Szipka. Na szczycie pomnik pamięci.
Aby dojść do pomnika z parkingu trzeba pokonać ponad 150 stopni
Widok ze szczytu, a w oddali na parkingu nasz samochód
Widok ze szczytu, w oddali widać po prawej stronie szczyt  Buzludża ( o którym piszemy poniżej )
Zdjęcie z Wikipedii - pomnik Bitwy Narodów pod Lipskiem, jakże podobny do zwiedzanego pod szczytem Stoletow
Planowaliśmy jeszcze tego dnia pojechać stąd samochodem na szczyt Buzludża 1426 m n.p.m. Zbudowano tu w latach 1974 – 1981 olbrzymią salę posiedzeń w formie gigantycznego pomnika dla członków kierownictwa Bułgarskiej Partii Komunistycznej. Koszt całej budowy w przeliczeniu wyniósł wówczas 35 milionów dolarów. Po przemianach ustrojowych w 1989 roku pomnik zaczął niszczeć. Sufit olbrzymiej sali posiedzeń grozi zawaleniem, więc oficjalnie wejście zamknięto. Szkoda, że z powodu deszczu nie mogliśmy tam pojechać, z Szipki jest tam niecałe 13 km, częściowo asfaltową drogą ze wspaniałymi górskimi widokami. Więcej o tym pomniku możecie przeczytać w Wikipedii:  Buzłudża ( podajemy link angielski, jest tu więcej niż w polskiej wersji ). Zdjęcia możecie obejrzeć w internecie na portalu Google korzystając z linku: Buzludza - zdjęcia .

Z przełęczy serpentynami zjeżdżamy w deszczu w dół w stronę Gabrowa. Widzimy tu pierwszą w naszej podróży stłuczkę dwóch samochodów, na szczęście niegroźną. Dalsza droga do Wielkiego Tyrnowa przebiega spokojnie, bez historii. Po nieco ponad godzinie jesteśmy już w naszym hotelu. Zaraz po zakwaterowaniu idziemy zwiedzać miasto. 
Wielkie Tyrnowo jest wspaniale położonym miastem w zakolach rzeki Jantry. Położenie miasta można porównać trochę do położenia Czeskiego Krumlowa. Zresztą zobaczcie na mapie:



Czasami nie można się zorientować w którą stronę płynie rzeka. W niektórych miejscach rzeka płynie w głębokich i stromych kanionach. Swymi meandrami tworzy jakby wyspę. Nic dziwnego, że właśnie to miejsce, tak naturalnie stworzone do obrony, było od tysiącleci kolebką osadnictwa.

Wielkie Tyrnowo jest jednym z najstarszych miast Bułgarii. Na dwóch wzgórzach Trapezica i Carevec archeolodzy odkryli ślady zamieszkiwania sprzed pięciu tysięcy lat. Na wzgórzu Carevec kiedyś mieściła się jedna ze stolic Traków. Tyrnowo, bo kiedyś tak nazywało się to miasto, zostało potem zdobyte przez Rzymian, a następnie przeszło pod panowanie Bizancjum. Tyrnowo było wówczas jedną z ważniejszych twierdz Bizancjum na terenie Półwyspu Bałkańskiego. Powstanie Asena i Piotra w 1187 roku położyło kres panowania tu Bizancjum. Tyrnowo zostało stolicą odrodzonego Drugiego Państwa Bułgarskiego. Rozwój Tyrnowa po roku 1187 był błyskawiczny, w krótkim czasie zostało jednym z ważniejszych miast południowej Europy. Niestety złote lata dość szybko się skończyły. W 1393 roku po trzymiesięcznym oblężeniu Tyrnowo zostało zdobyte przez wojska tureckie. Tyrnowo dalej było głównym ośrodkiem kultury bułgarskiej w okupowanym przez Turków kraju. Tutaj w latach 1598, 1686 i 1700 wybuchły trzy powstania przeciw Turkom, niestety zawsze krwawo stłumione. Tutaj wreszcie wybuchło w roku 1876 największe powstanie w Bułgarii przeciw okupantom tureckim tzw „powstanie kwietniowe”. Mimo, że powstanie zostało zakończyło się niepowodzeniem, jego brutalne spacyfikowanie przez Turków, sprowokowało państwa europejskie do dyskusji międzynarodowej o Bułgarii, domagały się one nadania Bułgarii autonomii. Zostało to odrzucone przez Turcję, co było jednym z powodów wybuchu X wojny rosyjsko – tureckiej 1877-78 roku, która doprowadziła do uzyskania przez Bułgarię niepodległości, ale najpierw ograniczonej. Do 1908 roku Bułgaria na mocy porozumienia pokojowego z San Stefano była formalnie państwem zależnym od Turcji. Tu w Tyrnowie obradowało w roku 1879 pierwsze Zgromadzenie Narodowe, które uchwaliło pierwszą bułgarską konstytucję. Tutaj też wybrano Aleksandra I Battenberga na pierwszego księcia państwa bułgarskiego. W 1879 przeniesiono stolicę Bułgarii z Tyrnowa do Sofii.
W 1913 r. Tyrnowo nawiedza duże trzęsienie ziemi, które niszczy większą część miasta. W 1965 roku zmieniona zostaje nazwa miasta na dzisiejsze Wielkie Tyrnowo, celem podkreślenia olbrzymiego znaczenia miasta w historii Bułgarii. To tutaj wreszcie, w tym samym budynku, w którym w 1879 obradował pierwsze Zgromadzenie Narodowe, w roku 1990 obradowało symbolicznie pierwsze po zmianach ustrojowych Zgromadzenie Narodowe, które uchwaliło tu nową konstytucję. 
Więcej o mieście i jego historii możecie przeczytać w Wikipedii: Wielkie Tyrnowo .

Nasz hotel znajduje się w nowszej części tego historycznego miasta. Mieszkamy niedaleko centrum. Tak się składa, że zaraz po wyjściu trafiamy na pomnik „Matki Bułgarii”, Został on postawiony w 1935 r., aby uczcić pamięć poległych Bułgarów o wolność swojego kraju w wojnach: rosyjsko – tureckiej, bułgarsko – serbskiej, wojnach bałkańskich i w pierwszej wojnie światowej ( każda strona pomnika poświęcona jest innej wojnie ).


Wielkie Tyrnowo - pomnik „Matki Bułgarii”
Od pomnika idziemy w dół, ulicą General Gurko, równoległą do rzeki. Ta ulica oraz uliczki odchodzące od niej w górę są najstarszą częścią miasta. Takim wydaniem starego miasta jesteśmy trochę rozczarowani. Są tu ładne stylowe domy, ale nie odnawiane wyglądają nie najlepiej. Tylko niektóre zostały ładnie odnowione na hotele i pensjonaty, nie zmienia to faktu, że jest to bardzo biedna dzielnica, brakuje tu kawiarenek, sklepów, brakuje tu życia. To stare miasto wygląda znacznie  gorzej niż to w Płowdiwie. Tam przynajmniej większa część była odnowiona. Ale na poniższych zdjęciach, nie wchodząc w szczegóły, wygląda malowniczo.

Wielkie Tyrnowo - stare miasto. Najniżej położone domy "wiszą" nad przepaścią, niżej płynie rzeka. 
Wielkie Tyrnowo, domy  i kościoły starego miasta.
W zakolu rzeki naprzeciw starego miasta widać obelisk Asenowiczów, olbrzymi miecz symbolizuje moc carów
Wielkie Tyrnowo - prywatne pensjonaty w uliczce Generała Gurko 
Wielkie Tyrnowo - jeden z nielicznych hotelików w odnowionym i ukwieconym starym domu
Wielkie Tyrnowo -  dalej ta sama uliczka starego miasta
Wielkie Tyrnowo - zaułki w winorośli starego miasta
Przespacerowaliśmy się tą uliczką oraz jej przedłużeniem, aż po wzgórze Carewec, gdzie ta część miasta się kończy. Nie napotkaliśmy tutaj ani jednej kawiarenki, czy restauracji. Skręciliśmy w końcu w lewo i weszliśmy na główną ulicę miasta, tu jest już ruch, jest trochę życia, są kawiarnie, restauracje, hotele, ale nie jest tak malowniczo i klimatycznie jak kilkadziesiąt metrów niżej. Tutaj w końcu mogliśmy coś zjeść.

Spacerowaliśmy uliczkami miasta aż do zmroku.
Wielkie Tyrnowo - widok z centrum na rzekę z mostem, stare miasto i obelisk
Wielkie Tyrnowo - uliczka w centrum na górze starego miasta
Wielkie Tyrnowo - jeden z ładniejszych stylowych budynków w centrum starego miasta
Następnego dnia rano zostaliśmy zaskoczeni przez właścicieli hotelu wspaniałym bardzo obfitym śniadaniem. Sympatyczna właścicielka na koniec przyniosła placuszki, podobne do naszych racuchów i pączków. Powiedzieliśmy, że nie damy rady tego zjeść. Przyniosła torebki, w które zapakowaliśmy pączki i resztę śniadania na prowiant. Kilkanaście minut rozmawialiśmy z właścicielami. Jeżeli będziecie kiedykolwiek w Wielkim Tyrnowie, to spróbujcie zanocować w Hotelu Priyateli. Pokoje są skromne z klimatyzacją, ale właściciele bardzo serdeczni, a śniadania wspaniałe i obfite na wolnym powietrzu ( w naszym blogu nigdy nie podajemy nazwy hoteli, ale tym razem robimy wyjątek ).

Na ten dzień zaplanowaliśmy wyjazd do pobliskiej wioski Arbanasi.


Jest to miejscowość oddalona od Wielkiego Tyrnowa o ok. 6 km. Wieś teraz zamieszkuje tylko ok. 300 stałych mieszkańców. Miejscowość ta odgrywała kiedyś olbrzymią rolę pośrednika handlowego dla całego regionu. O przeszłości wsi krążą różne legendy. Początki wiąże się z carem Iwanem Asenem II ( XII wiek ), który po swoich zwycięskich wojnach ściągnął do stolicy Słowian z północy. Inna legenda mówi, że wieś założyli uciekinierzy z Albanii. Pisane wzmianki o wsi pojawiają się dopiero w zapiskach tureckich z XV wieku. Rozwój wsi nastąpił od XVI do XVIII wieku, kiedy wieś zajęła uprzywilejowaną pozycje w imperium osmańskim. Mieszkańcy organizowali karawany kupieckie zarówno do Polski,Węgier, Rosji i Włoch, a także do Iranu i Indii. W czasach prosperity miejscowość liczyła około 1000 domostw, zamieszkiwanych przez bogatych kupców, czy rzemieślników. Wieś, mówiąc przewrotnie, "zginęła" od swego bogactwa. Nie była ufortyfikowana. Co prawda bogatsze domy posiadały mury i służbę, ale nie były w stanie odeprzeć większych i dobrze zorganizowanych band. Po szeregu napadach, pod koniec XVIII wieku Arbanasi się już nie podniosło. Więcej można przeczytać w Wikipedii: Arbanasi, Bułgaria .

Arbanasi na pierwszy rzut oka robi dobre wrażenie. Wieś posiada szerokie ulice. Wszystkie domostwa otoczone są wysokimi murami tak, że nie widać domów.
Dla nas perełką jest cerkiew Narodzenia Chrystusa. Z zewnątrz nikt nie pomyślałby, że jest to cerkiew, czy jakikolwiek budynek kultu religijnego. Wygląda trochę jak stodoła i tylko porządek wokół świadczy, że jest to jakiś ważny i znaczący budynek. W środku robi niesamowite wrażenie. Każde miejsce na ścianach, sufitach, belkach jest wymalowane scenami z Biblii. Podobno artyści namalowali tu 3500 różnych postaci. Wszystkie malowidła powstały w XVII wieku. Odbieramy to jako naukę katechizmu, czy Pisma Świętego metodą obrazkową, taki trochę komiks religijny. Podobno artyści umieścili tutaj kilka świeckich postaci antycznych filozofów, w tym Arystotelesa, Platona, Homera, Pitagorasa i innych. Szukaliśmy, ale wśród takiego bogactwa postaci tych nie znaleźliśmy.

 Cerkiew Narodzenia Chrystusa w Arbanasi - widok z zewnątrz
Cerkiew Narodzenia Chrystusa w  Arbanasi  - "wymalowany" korytarz 
Cerkiew Narodzenia Chrystusa w Arbanasi - ikonostas
Cerkiew Narodzenia Chrystusa w Arbanasi - korytarz z licznymi malowidłami 
Cerkiew Narodzenia Chrystusa w Arbanasi - malowidła ze scenami biblijnymi 
Cerkiew Narodzenia Chrystusa w Arbanasimalowidła z postaciami Świętych i inne
Cerkiew Narodzenia Chrystusa w Arbanasi - malowidła ze scenami i postaciami biblijnymi
 Cerkiew Narodzenia Chrystusa w Arbanasi -  scena zaśnięcia Matki Boskiej, często powtarzająca się w ikonografii prawosławnej
Cerkiew Narodzenia Chrystusa w Arbanasi - malowidła z galerią postaci wewnątrz 
Cerkiew Narodzenia Chrystusa w Arbanasi - pełne malowideł wnętrza
Arbanasi - ocienione wejscie do cerkiewi Narodzenia Chrystusa 
Niestety tu mieliśmy kolejny raz w Bułgarii niezbyt miłą sytuację. Przy zakupie biletów poprosiliśmy o bilety dla seniorów. Pani sprzedająca powiedziała, że biletów takich nie ma dla seniorów spoza Bułgarii. Za nami bilety kupowali starsi Bułgarzy, im sprzedała bilety ulgowe dla seniorów. Interweniowaliśmy dla zasady, ale bez skutku. Różnica w cenie była taka, że my płaciliśmy po 6 lewa, a oni po 2 lewa. Naszym zdaniem, z uwagi na to, że Bułgaria jest w UE to nie mogą być inne prawa i ulgi w tym zakresie, inaczej mówiąc dyskryminowanie innych zwiedzających spoza Bułgarii.
  
W wiosce zwiedziliśmy też dom Kontancaliewa, bogatego kupca, dziś jako muzeum. Dom otoczony, tak jak wszystkie, wysokim murem, brama tworzyła obronny bastion. Na parterze pomieszczenia dla służby, wyżej dla właścicieli. Podobno dom posiadał wymyślne skrytki i tajne podziemne przejścia do innych posesji. Nie wiadomo, na ile obecne wyposażenie domu, które oglądamy odpowiada tamtym czasom (dom pochodzi z XVI – XVII wieku ).

 Dom Kontancaliewa w Arbanasi - podwórze przed jego wejściem
Dom Kontancaliewa w Arbanasi -  podwórze wokół domu ze studnią
Dom Kontancaliewa w Arbanasi - kuchnia
Dom Kontancaliewa w Arbanasi - jeden z pokoi
Dom Kontancaliewa w Arbanasi - wnętrze kolejnego pokoju wraz z eksponatami z życia codziennego
Poruszanie i orientacja po Arbanasi jest utrudniona, brakuje planów, oznakowania poszczególnych obiektów. Plan w przewodniku mieliśmy symboliczny. Bez trudu trafiliśmy tylko do cerkwi Narodzenia Chrystusa i do domu Kontancaliewa. Pytaliśmy się miejscowych: w sklepikach, restauracjach, policjanta. Wszyscy nie wiedzieli lub może nie chcieli wiedzieć, gdzie znajdują się szukane przez nas obiekty. Wydaje się to trochę dziwne. Pierwszy raz spotkaliśmy się z czymś takim. W końcu znaleźliśmy szukaną cerkiew św. Dymitra ( też nie wyglądała jak cerkiew ), na tyłach jakiejś restauracji, ale była zamknięta. W końcu daliśmy za wygraną. Skoro nikt o nich nic nie wie to znaczy, że nie są dostępne. Poszliśmy na kawę do miejscowej restauracji,  skąd mieliśmy  wspaniały widok na położone w dole Wielkie Tyrnowo.


Arbanasi - typowa uliczka z domami za " murami "
Arbanasi - typowa uliczka z prywatnymi " bastionami "
Arbanasi - charakterystyczna uliczka tej wioski
Kawiarenka w Arbanasi - na kawie z pięknym widokiem na otaczające góry z Wielkim Tyrnowem
Jeszcze raz widok  na Wielkie Tyrnowo w przybliżeniu
Do Tyrnowa wróciliśmy wczesnym popołudniem, zaparkowaliśmy koło twierdzy Carewec. To tutaj mieściła się stolica Drugiego Państwa Bułgarskiego. Teraz jest to tylko miejsce otoczone murami obronnymi, w środku niestety tylko resztki murów i fundamenty budynków dawnej stolicy. Podziwiamy miejsce otoczone prawie ze wszystkich stron płynącą w dole rzeką. Wąski przesmyk łączący dawną stolicę z lądem był bardzo mocno ufortyfikowany. Przechodziło się nim przez szereg bram, jak po wysokim moście. Chodzimy między kamieniami, które nam nic nie mówią, ale dla Bułgarów są bardzo ważne. Oczywiście możemy się domyślać. Dla nich to narodowa świętość. To miejsce dla Bułgarów jest tak ważne, jak dla nas Polaków Kraków i Gniezno razem. Carewec usytuowany jest na wzgórzu. Na samym szczycie znajduje się jedyny odbudowany budynek, jest to wybudowana w latach 80-tych XX wieku cerkiew Patriarchatu. Nawiązuje formą do tej z XIII wieku, ale nie jest jej kopią. Kiedyś cerkiew i pałac patriarchy otoczone były dodatkowym murem. W środku cerkwi znajdujemy dość mroczne nowoczesne freski.

Carewec w Wielkim Tyrnowie -  wejście do dawnej stolicy, na górze widać wieżę i kościół
Wielkie Tyrnowo ( makieta ) -  tak kiedyś wyglądała dawna stolica Drugiego Państwa Bułgarskiego, widzimy tu dwie ufortyfikowane części: Carewec i Trapezicę

Wielkie Tyrnowo - widok z Careweca na zakola Jantry
Carewec w Wielkim Tyrnowie - jego obwarowania 
Tak kiedyś dodatkowo był obwarowany kościół patriarchalny i siedziba patriarchy.
Carewec w Wielkim Tyrnowie - kościół patriarchalny dzisiaj
Carewec w Wielkim Tyrnowie - wnętrze kościoła patriarchalnego
Carewec w Wielkim Tyrnowie - freski w kościele patriarchalnym
Wielkie Tyrnowo - widok na miasto z Careweca
Wielkie Tyrnowo - widok z Careweca na jedną z cerkwi ( przybliżenie )
Potem idziemy na spacer po mieście, zaglądamy jeszcze w te miejsca, w których nie byliśmy. W końcu znajdujemy regionalną restaurację, idziemy na obiad na danie kuchni bułgarskiej. Siadamy na sali ze wspaniałym widokiem na stare miasto. Wkrótce jednak przenosimy się do innej sali, w której oglądamy mecz 1/8 finału Polska – Szwajcaria na mistrzostwach Europy w piłce nożnej. Jesteśmy jedynymi kibicami. Pełen emocji dla nas mecz kończy się remisem i dogrywką, wygrywamy w rzutach karnych. 
Do naszego hotelu pełni wrażeń ze zwiedzania i emocji sportowych wracamy już po zmroku.

Wielkie Tyrnowo - widok z centrum w kierunku Careweca
Wielkie Tyrnowo - widok na stare miasto i rzekę z mostem
Wielkie Tyrnowo - jeszcze jeden widok na stare miasto
Widok z naszej restauracji
Jesteśmy zadowoleni z obejrzenia Wielkiego Tyrnowa. Mimo wszystko jest to miejsce, które koniecznie trzeba zobaczyć, będąc w Bułgarii. Miasto jest trochę zaniedbane, z pewnością z braku pieniędzy, a nie uwagi. 
Naszym zdaniem konieczny jest program przywrócenia miastu jego dawnej świetności. Położenie miasta w zakolach rzeki jest wyjątkowo urokliwe. Mało jest tak ładnie położonych miast w Europie. Polecamy!

Zła, deszczowa pogoda skończyła się na Szipce. Po przejechaniu Starej Płaniny skończyła się też duchota. Całe wczorajsze popołudnie w Wielkim Tyrnowie mieliśmy już słoneczne. Dzisiejszy dzień też był słoneczny i ciepły, ale nie upalny. Oby tak dalej.
Jutro jedziemy już nad Morze Czarne, w pobliżu popularnych Złotych Piasków.