środa, 8 czerwca 2016

11. Peloponez - bizantyjska Mistra, zat. Meseńska: Kalamata, Koroni

Pierwszy dzień po przyjeździe do Avi przeznaczamy na wypoczynek. Mieszkamy w ładnym studio na parterze, mamy tutaj możliwość gotowania. Miła właścicielka dobrze mówi po niemiecku, łatwo możemy się więc porozumieć. Do kamienistej plaży mamy ok. 100 m, trochę dalej do sklepów. Idziemy więc na zakupy, a potem na kawę do nadmorskiej kawiarenki. Jest ładny słoneczny dzień, niestety trochę wietrzny.  Jest to miejscowość wypoczynkowa z ładnymi żwirowymi plażami. Dużo jest pensjonatów, małych hotelików. Jest to dobra baza wypadowa do zwiedzania okolicy. Niestety nie ma tu przy ulicach chodników, nie mówiąc już o promenadzie nadmorskiej. Tak jak w innych miejscowościach mają również problem z wywozem śmieci.

Avia - wybrzeże w pobliżu naszej kwatery

Po południu jedziemy do pobliskiej Kalamaty, oddalonej od naszego pensjonatu o ok 10 km. Kalamata jest obecnie największym miastem południowego Peloponezu (nieco ponad 60 tys. mieszkańców). Była wymieniana już w Iliadzie Homera, ale nie ma zabytków starożytnych. Kalamata była pierwszym greckim miastem wyzwolonym już po kilku dniach walk spod okupacji tureckiej w 1821 r. Dziś jest stolicą greckiej oliwy. W 1986 roku Kalamata została zniszczona przez trzęsienie ziemi. Zniszczenia były wielkie, jedna czwarta mieszkańców pozostała wtedy bez dachu nad głową. Po trzęsieniu ziemi w całym regionie nastąpiła zapaść gospodarcza. Dziś Kalamata jest odbudowana, wiele budynków w centrum jest nowych. Po trzęsieniu ziemi pozostała niewielka starówka z kościółkiem świętych Apostołów z X w. Mamy tu niewielki problem z parkowaniem. Aby zaparkować w centrum trzeba w kioskach wykupić bilet parkingowy, ale kilka przecznic za centrum można już zaparkować bezpłatnie, o ile się znajdzie wolne miejsce. My mamy szczęście.
Kalamata - kościółek świętych Apostołów
Kalamata - fragment starego miasta

Główną ulicą idziemy na południe w kierunku morza. Kalamata ma duży port. Można się przespacerować po betonowym molo, przy którym cumują stateczki wycieczkowe. Spacerujemy po mieście do zmroku. Miasto dla nas przeciętne, ani ładne ani brzydkie, takie trochę bez wyrazu.
Kalamata - nabrzeże ze stateczkami wycieczkowymi
Kalamata - widok z betonowego mola 
Następnego dnia jedziemy z Kalamaty drogą na wschód do Mistry i Sparty. Na mapie wygląda to tak:



Nasz przewodnik podaje, że jest to jedna z najbardziej widokowych dróg na Peloponezie. Z Kalamaty do Sparty przez góry Tajget prowadzi tylko jedna droga asfaltowa przez przełęcz Langada. Drogę tę z Pylos z pałacu Nestora przez Kalamatę do Sparty do króla Menelaosa w „Odysei” Homera pokonał w jeden dzień rydwanem Telemach. Dziś jadąc samochodem potrzeba na to ok. 3 – 4 godzin. Po wyjechaniu z Kalamaty droga wspina się w górę, aby po paru kilometrach zjechać kilkoma fantastycznymi serpentynami do doliny rzeki Nedontas, która tutaj wykształciła piękny wąwóz. Wąwozem tym jedziemy kilka kilometrów, mając po obu stronach wspaniałe skalne ściany, a w dole rzekę. Potem droga opuszcza wąwóz i wspina się serpentynami, najpierw w gęstym lesie, a potem polanami aż na przełęcz Langada (ok. 1400 m n.p.m. źródła różnie podają jej wysokość). Z przełęczy z punktu widokowego roztaczają się wspaniałe widoki na góry Tajget. Za przełęczą droga obniża się serpentynami w gęstym lesie, potem wjeżdża w wąwóz. Jest to najbardziej widokowa część tej trasy. Przejeżdżamy półką skalną pod przewieszonymi skałami. Z wąwozu wyjeżdżamy kilkoma bardzo odważnie poprowadzonymi serpentynami. W tej części drogi zatrzymujemy się kilka razy aby podziwiać widoki. Za pierwszą miejscowością Tripi skręcamy w prawo i po chwili dojeżdżamy do dolnego wejścia do ruin bizantyjskiego miasta Mistra.

Widok na Kalamatę i zatokę Messeńską
Wjeżdżamy w wąwóz rzeki Nedontas
Droga i wąwóz
Góry Tajget - widok z okolicy przełęczy Langada


Przejazd pod przewieszoną skałą
Zjeżdżamy z przełęczy na stronę Sparty
Droga i skały
Historia Mistry zaczyna się w roku 1204, tzn jak w wyniku IV Wyprawy Krzyżowej krzyżowcy zamiast odzyskać Palestynę zdobyli i splądrowali Konstantynopol. Cesarstwo Bizantyjskie na kilkadziesiąt lat przestało praktycznie istnieć. Ziemie cesarstwa rozparcelowały między siebie siły biorące udział w krucjacie. Peloponez przypadł Frankom, którzy w roku 1249 ( książę Wilhelm II Villehardouin ) na szczycie wzgórza nad Spartą zbudował twierdzę, mającą bronić zdobytego terenu. Ok. 1258 r bizantyjczycy ruszyli do kontrofensywy i pokonali wojska Franków, biorąc do niewoli Wilhelma II. Zwrócili mu wolność w zamian za Peloponez. Zamek i szybko rosnące pod nim miasto z powrotem weszło w posiadanie Cesarstwa Bizantyjskiego. Mistra szybko rosła na znaczeniu i wkrótce stała się siedzibą Despotatu Morei ( tak nazywano Peloponez ). Władcami despotatu byli najczęściej synowie lub bracia cesarza. Konstantynopol po zniszczeniach IV Krucjaty nie odzyskał już dawnej siły, był słabym cesarstwem, i w 1453 roku został zdobyty przez Turków. Po zdobyciu Konstantynopola Turcy powoli zdobywali wszystkie bizantyjskie posiadłości. Ostatni w 1460 r. upadł Despotat Morei. Te dwieście lat były złotymi latami Mistry. Mistra w 1460 była dużym miastem, liczyła ponad 40000 mieszkańców. W niewoli tureckiej Mistra straciła na znaczeniu, miasto powoli upadało. Po zdobyciu przez Wenecjan w roku 1687 Peloponezu Mistra szybko się odbudowała, jeszcze raz osiągając populację 40000 mieszkańców. Niestety w 1715 roku Wenecjanie ulegli Turkom i Mistra z powrotem wróciła do Cesarstwa Osmańskiego. Pod panowaniem tureckim znów traciła na znaczeniu. Podczas walk o niepodległość Mistra została poważnie uszkodzona. Po odzyskaniu niepodległości niemiecki król Grecji - Otton nie chciał odbudowywać miasta i zarządził przeprowadzkę ludności do nowej Sparty. Degradacja opuszczonego miasta następowała bardzo szybko. Ludzie jednak ciągle do Mistry wracali. Miasto próbowano jeszcze odbudowywać na początku XX wieku. W czasie II wojny światowej ruiny miasta jeszcze ucierpiały, toczyły się tu zacięte walki. Dziś to co pozostało ze starożytnej Mistry jest zabytkiem UNESCO. Więcej o historii Mistry i o jej zabytkach możecie przeczytać tutaj: https://pl.wikipedia.org/wiki/Mistra

Tereny bizantyjskiego miasta są dość rozległe i pokrywają całe zbocze dość stromego wzgórza, na szczycie którego stoją ruiny frankońskiego zamku. Pod zamkiem znajduje się tak zwane miasto górne, a poniżej miasto dolne. Różnica poziomów pomiędzy zamkiem, a wejściem do dolnego miasta wynosi 330 metrów. Wejść na teren Mistry można albo z parkingu przy mieście dolnym lub górnym. Bilety są ważne przez cały dzień i można najpierw zwiedzić miasto dolne, potem przejechać samochodem do miasta górnego i zwiedzić tę część, można też od górnej bramy przejść do zamku frankońskiego. My robimy tak jak większość zwiedzających, zaczynamy od miasta dolnego. Tutaj są zgromadzone największe zabytki. Ruiny sprawiają niesamowite wrażenie, chodzi się dawnymi ulicami między kikutami ścian domów, niekiedy można zajrzeć do zachowanych piwnic. Najlepiej zachowane są kościoły. Tuż przy wejściu do dolnego miasta znajduje się kościół Metropolis – Agios Dimitrios. Jest to jeden z najstarszych kościołów Mistry, kiedyś był katedrą. To najlepiej zachowany kościół, jest po renowacji. Do kościoła wchodzi się przez niewielki arkadowy dziedziniec, otwarty na dolinę w której leży Sparta. W budynku po lewej stronie od wejścia znajduje się niewielkie muzeum. Sam kościół, jak na nasze czasy nie jest duży, prawie wszystkie ściany i kolumny są pokryte ładnymi freskami szkoda tylko, że duże ich fragmenty zostały bezpowrotnie utracone. Pod murami znajduje się małe, miejsce ogrodzone na żółto pomalowanym płotkiem, znajduje się tam kamień, który jest bardziej czerwony od innych. Podobno w tym miejscu Turcy w 1760 r. ścięli biskupa Lampardisa, a czerwony kolor to pozostałości jego krwi. 

Mistra - Metropolis
Mistra - Metropolis ( za żółtym płotkiem kamień miejsce stracenia biskupa Lampardisa) 
Mistra - Metropolis
Mistra - Metropolis, w kościele 
Mistra - Metropolis, w kościele
Mistra - Metropolis, mały dziedziniec
Mistra - Metropolis
Idziemy ścieżką pod górę wśród ruin dochodzimy do następnych kościołów: Evangelistria i Agii Theodorii. Kościoły te są już w gorszym stanie, ale wspaniałe freski, niestety też z dużymi ubytkami, są dość dobrze zachowane. Ścieżki są dobrze opisane, drogowskazy kierują nas teraz do Klasztoru Pantanassa. Klasztor jest położony w górnej części dolnego miasta, pod murami pomiędzy miastem górnym i dolnym. Do kościoła klasztornego wchodzi się do spod krużganków. Ocieniają one główne wejście. Jest to jedyne miejsce w tym starożytnym miejscu stale zamieszkałe. Mieszka tu kilka mniszek. W kościele również oglądamy ciekawe freski. Siedząc pod krużgankami robimy sobie dłuższą przerwę w zwiedzaniu, mamy stąd wspaniały widok na okolicę. Oprócz nas prawie nie ma tu nikogo, mniszki nie pokazują się turystom, a dziewczyna pilnująca kościoła dyskretnie usunęła się. Są tylko koty wygrzewające się w słońcu.

Mistra - kościół Evangelistria
Mistra - kościoły Evangelistria i Agii Theodorii.
Mistra - Klasztor Pantanassa 
Mistra - Klasztor Pantanassa
Mistra - wnętrze kościoła w Klasztorze  Pantanassa
Mistra -  koty w Klasztorze Pantanassa 
Mistra - widok z Klasztoru Pantanassa
Mistra - widok z Klasztoru Pantanassa na pobliską Spartę
Mistra - rekonstrukcja fragmentu dolnej części miasta
Z klasztoru idziemy już w dół kierując się do wyjścia. Trochę błądzimy wśród ruin, czasami wchodzimy do zachowanych piwnic opuszczonych domów. Powoli dochodzimy do dolnej bramy, wsiadamy w auto i tak jak inni turyści przejeżdżamy do górnego miasta.Z górnego miasta widoki na rozległą równinę Lakońską są jeszcze wspanialsze. Tutaj, tak jak w dolnym mieście najlepiej zachowały się kościoły. Zwiedzamy Agia Sofia ( kościół Mądrości Bożej ) oraz kościół Agias Nikolaos. W tym drugim nie ma okien, pomiędzy kolumnami fruwają ptaki, są tu też freski. Całość sprawia trochę niesamowity widok. 
Pałac despoty można oglądać prawie z każdego miejsca miasta górnego. Nie można go zwiedzać, jest w odbudowie.

Mistra - górne miasto, kościół Agia Sofia
Mistra - górne miasto, kościół Agia Sofia
Mistra - górne miasto, kościół Agia Sofia, freski w kościele
Mistra - górne miasto, kościół Agias Nikolaos
Mistra - widok na odbudowywany pałac despoty, Spartę i nizinę Lakońską
Nie spieszymy się. Jest to miejsce magiczne, niby nic wielkiego, trochę ruin, kilka zachowanych lepiej lub gorzej kościołów. Nie wiemy jak innym, nam się bardzo podobało. Magia tego miejsca jest duża. Niestety nie starcza nam sił aby wspinać się do ruin zamku. Po kilku godzinach wychodzimy z ruin. My byliśmy zmęczeni słońcem. W ruinach jest mało cienia, praktycznie tylko w kościołach. Do zwiedzania konieczne są okulary przeciw słoneczne i duży zapas wody. Trudno sobie wyobrazić zwiedzanie w środku lata, kiedy upał jest duży. Mimo, że na parkingu było sporo samochodów to turystów prawie nie spotykaliśmy. Teren ruin jest bardzo rozległy i chodząc po nim mieliśmy wrażenie, że jesteśmy tu sami.

Z Mistry jedziemy do pobliskiej Sparty. Z antycznego miasta, które było w starożytnej Grecji potęgą, prawie nic nie pozostało. Główna aleja miasta, wysadzana palmami, sprawia przyjemne wrażenie. Aleja kończy się pod wzgórzem, na którym kiedyś stał akropol. Stoi tu współczesny posąg Leonidasa, bohaterskiego króla starożytnej Sparty, który zginął w bitwie pod Termopilami broniąc Grecję przed najazdem Persów. Więcej o Leonidasie tutaj: https://pl.wikipedia.org/wiki/Leonidas_I

Sparta - główna ulica
Sparta - pomnik Leonidasa

Ze Sparty do Kalamaty wracamy tą samą drogą przez góry. Jest już późno i w dolinach, które przed południem były jasno oświetlone słońcem jest już cień. Droga nie wygląda już tak malowniczo. Jak dużo zależy od słońca i oświetlenia. Znów na nasz nocleg przyjeżdżamy o zachodzie słońca. 

Avia - zachód słońca 
Dziś jest niedziela, ładny słoneczny dzień. Postanawiamy, że pojedziemy do Koroni. Trasa na mapie wygląda tak:


Koroni leży na południowym końcu półwyspu Mesenii ( najbardziej na zachód wysunięty półwysep z trzech charakterystycznych półwyspów Peloponezu ). Historia tego miejsca jest nieco inna niż pobliskiej Kalamaty ( tylko 60km ), czy też Mistry. Po IV wyprawie krzyżowej o tereny tego półwyspu walczyła Wenecja z Frankami, którzy władali Mistrą, w efekcie tych walk tereny te kontrolowała Republika Wenecka, terenów tych nie odzyskało Bizancjum.
W Koroni oraz na zachodnim krańcu półwyspu, w pobliskim Methoni Wenecjanie wybudowali potężne twierdze. Twierdze te kontrolowały szlak morski z Wenecji na Kretę, były bazą zaopatrzeniową dla statków, kontrolowały także ruch pielgrzymkowy do Jerozolimy. Niestety w roku 1500 zarówno Koroni jak i Methoni w wyniku przegranych przez Wenecję wojen przeszły w posiadanie tureckie. Koroni wywalczyło niepodległość od Turków o siedem lat później niż pobliska Kalamata – dopiero w 1828 roku.
Do Koroni przyjeżdżamy w porze obiadowej. Grecy niedzielny obiad jedzą wcześnie ok. 12-13. Auto zaparkowaliśmy niedaleko promenady nadmorskiej. Pełno tutaj restauracyjek. Wyglądało to tak, jakby całe miasteczko nagle przyszło na obiad, żaden stolik nie był wolny. Na ulicy zauważyliśmy też zupełnie nowych dla nas sprzedawców gotowej, gorącej jeszcze pieczeni ( najczęściej wieprzowej ) na niedzielny obiad. My, ponieważ śniadanie jedliśmy późno, nie byliśmy głodni. 

Koroni - po obiedzie należy omówić ważne sprawy
Koroni 


Poszliśmy zobaczyć tę wenecką twierdzę, od wielu lat nie ma już znaczenia militarnego. Już w środku twierdzy, ale jeszcze na dole znajduje się kościół Panagia Elestrias, wzniesiony dla siedziby cudownego obrazu. Kościół jest położony na końcu ładnej parkowej alei, na murach twierdzy. Roztacza się stąd widok na zachodnią część miasteczka oraz na długą i ładną piaszczystą plażę. W kościele trwa właśnie ceremonia ślubna, idziemy więc dalej na szczyt twierdzy.
Koroni - kościół  Panagia Elestrias
Koroni - widok spod kościoła Panagia Elestrias na plażę
Znajdują się tu prywatne domostwa oraz klasztor żeński Timiou Prodromou na samym szczycie. Do klasztoru można wejść, jest tu kościółek, w którym siostrzyczki się modlą. Prowadzą też maleńki sklepik,w którym sprzedają swoje wyroby oraz drobne pamiątki. Rozmawiamy z jedną z nich, z pochodzenia jest Bułgarką, obecnie w klasztorze jest ich pięć, wszystkie już są starsze. Wchodzimy na dach najwyższej budowli twierdzy. Roztacza się stąd wspaniały widok na miasteczko, Zatokę Messeńską oraz na wschodzie półwysep Mani. Nie możemy się napatrzeć.

Koroni - wejście do klasztoru na szczycie weneckiej cytadeli
Koroni - klasztor Timiou Prodromou, kościółek trochę śmiesznie wybudowany na szczycie bunkra
Koroni - widok z najwyższego punktu cytadeli i klasztoru
Schodząc po drodze zwiedzamy jeszcze kościół, teraz już pusty. Powoli po stromych uliczkach schodzimy do miasteczka. Niecałe dwie godziny temu był tu ruch, pełno ludzi, w restauracjach trudno było o stolik. Teraz wszędzie pustki, w restauracjach prawie nikogo nie ma, teraz w spokoju my idziemy na obiad, jemy pyszną jagnięcinę. Na parkingu, na którym z trudem zaparkowaliśmy teraz stoi tylko nasze auto. 

Koroni, tu jedliśmy obiad
Koroni - jeszcze jeden widok na miasteczko
Po obiedzie jedziemy jeszcze kilkanaście kilometrów w kierunku Methoni. Mijamy ładne plaże, zamiast zwiedzać następne miasteczko zatrzymujemy się przy jednej z plaż, idziemy się kąpać w malutkiej zatoczce, która jest tylko dla nas. Zostajemy tutaj prawie do wieczora. Do Avi na naszą kwaterę wracamy znowu wieczorem.

Jedziemy w stronę Methoni
Jedziemy w stronę Methoni
Zaparkowaliśmy na plaży pod palmą
W okolicach Kalamaty wszędzie rosną drzewa oliwne
Nasz ostatni zachód słońca w Avii




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz