czwartek, 2 czerwca 2016

10. Peloponez - antyczna Olimpia i Bassai

Do Olimpii przyjeżdżamy wczesnym popołudniem. Olimpia Archea to malutkie miasteczko, które w zasadzie tylko obsługuje ruch turystyczny do starożytnej Olimpii. Po zakwaterowaniu się w pensjonacie od razu idziemy zwiedzać miejsce starożytnych igrzysk olimpijskich. Miasteczko położone jest tuż przy wykopaliskach, do bramy i kasy bez problemu docieramy pieszo ( ceny biletów do wszystkich miejsc archeologicznych w całej Grecji znajdziecie tutaj: http://odysseus.culture.gr/h/3/eh355.jsp?obj_id=2384 ). Ruiny sprawiają niespodziewanie przyjemne wrażenie.

Filippejon – świątynia wybudowana przez Filipa II Macedońskiego, a ukończona przez syna Aleksandra Wielkiego






Świątynia Hery  - to tutaj za pomocą lustra parabolicznego przed każdą olimpiadą rozpala się ogień olimpijski, po raz pierwszy w roku 1936 przed olimpiadą w Berlinie. 



Wejście na stadion - kryptoportyk







Stadion
Kto uczył się historii starożytnej, przeczytał „Dysk olimpijski”, może przy odrobinie wyobraźni zobaczyć ćwiczących w palestrze zapaśników, czy wypełniony ludźmi po brzegi stadion, dopingujący zawodników. Ułatwia to przejrzysta ekspozycja ruin, z których do dzisiaj nie wiele pozostało. Przy każdym obiekcie jest tablica przedstawiająca na rysunku, jak wyglądał on w starożytności, a to jak wyglądał wiemy z licznych opisów i szkiców, jakie pozostawili starożytni. Oglądane ruiny pochodzą z różnych okresów, większość z V – IV wieku p.n.e., są też z czasów rzymskich.
Więcej o starożytnej Olimpii można przeczytać tutaj: 
https://pl.wikipedia.org/wiki/Olimpia_(Grecja)

Pracownia Fidiasza
Pracownia Fidiasza
Palestra – szkoła zapaśnicza
Jeszcze raz Palestra

Na terenie Olimpii
Igrzyska olimpijskie odbywały się tutaj początkowo co pięć lat, potem co cztery, od 776 r p.n.e. do 393 r n.e., czyli nieprzerwanie przez 1169 lat ( nowożytne od 1896 do 2016 z trzema przerwami na dwie wojny światowe ). Po roku 393 cesarz Teodozjusza I zabronił organizowania pogańskich imprez, za takie uznał igrzyska ( Grecja była wtedy częścią Imperium Rzymskiego ). Starożytne igrzyska olimpijskie były nie tylko imprezą sportową, były także świętem religijnym ku czci Zeusa, były też czymś w rodzaju forum politycznego i gospodarczego oraz festiwalem sztuk. Spotykali się tu wszyscy wielcy ówczesnego greckiego świata. Więcej o starożytnych igrzyskach tutaj: https://pl.wikipedia.org/wiki/Staro%C5%BCytne_igrzyska_olimpijskie
Tutaj w Olimpii znajdowała się największa świątynia Zeusa, w której od roku 432 p.n.e. był wystawiony jeden z cudów starożytnego świata – pomnik Zeusa Olimpijskiego Fidiasza. Po zaprzestaniu organizowania igrzysk pomnik został rozebrany i wywieziony do Konstantynopola (pomnik był wykonany z drewna, kości słoniowej i złota), gdzie w nieznanych okolicznościach ok. 426 roku spłonął. Więcej o pomniku tutaj: https://pl.wikipedia.org/wiki/Pos%C4%85g_Zeusa_w_Olimpii ( warto przeczytać wersję angielską ). Po roku 393 Olimpia powoli została zapomniana, następcy cesarza Teodozjusza rozkazali zniszczenie Olimpii. Dzieła zniszczenia dokonały również dwa duże trzęsienia ziemi w VI wieku. Zawaliła się wtedy Świątynia Zeusa, a rzeka Alfios zmieniła bieg i zalała, a następnie zamuliła cały teren. Dopiero pod koniec XVIII w. Olimpia została, na podstawie opisów starożytnych, z powrotem odkopana.
Starożytne igrzyska były rozrywką i świętem tylko dla mężczyzn. Kobiety na czas igrzysk musiały opuścić miasto. Jedyną kobietą, która mogła przebywać na terenach Altis ( święty okrąg ) była kapłanka bogini Demeter. Istnieje taka legenda, że kobieta z Rodos trenowała swojego syna i na stadion weszła w przebraniu męskim. Syn wygrał igrzyska, a matka tak się cieszyła, że to ją zdradziło. Uniknęła śmierci, ale od tego czasu nie tylko zawodnicy, ale i ich trenerzy musieli występować nago.
Starożytne igrzyska początkowo były rozgrywane według bardzo surowych zasad. Zwycięzca otrzymywał jedynie gałązkę oliwną na ceremonii zamknięcia. Potem sport bardzo się skomercjalizował, każdy grecki kraj chciał mieć swojego zwycięzcę. Zawodnicy byli sponsorowani przez swoje państwa. Sława zwycięzcy była wielka i zapewniała olbrzymią fortunę. Co prawda każdy sportowiec i sędzia przysięgał w świątyni, że rywalizacja będzie czysta, zgodna z zasadami. Korupcja jednak była powszechna, mimo wysokich kar. Przyłapani musieli zapłacić karę, z której były wykonywane ich pomniki z brązu stojące ku przestrodze.
Gdyby takie kary np. za doping były dzisiaj, to gdzie pomieściłyby się te rzeźby?..... 
Wystarczy tych dygresji.
Po zwiedzeniu wykopalisk przechodzimy do pobliskiego muzeum, w którym można obejrzeć cenne rzeczy wykopane w Olimpii, rzeźby, naczynia, broń itp. Ekspozycja jest bardzo starannie dobrana i ciekawie eksponowana. Warto ją zwiedzić, cena za wstęp do muzeum jest wkalkulowana w cenę biletu do wykopalisk.

W muzeum
W muzeum - tympanon jednej ze świątyń
W muzeum - posąg Hermesa z małym Dionizosem na rękach
W muzeum - ceramika
W muzeum rzeźby - posągi

W muzeum - posąg rzymski Hadriana 

Więcej o muzeum możecie przeczytać tu: http://www.holidaycheck.pl/pi/30e4c531-b285-3e10-99df-5bc57f739d45
Po muzeum i wykopaliskach idziemy do miasteczka. Po obiedzie chodzimy po sklepikach, już po zmroku wracamy do pensjonatu.
Następnego dnia wcześnie rano wyjeżdżamy z Olimpii. Dzisiejsza trasa na mapie wygląda tak:




Przejeżdżamy przez ładnie położone niewielkie miasteczka i wsie, takie jak na zdjęciu:
Mijane po drodze miasteczka ......
... i wioski....
.... jadąc takimi jak ta drogami.
Pierwszym naszym celem jest świątynia Apolla w Bassaj. Świątynia ta po ateńskim Hefajstonie jest najlepiej w Grecji zachowaną świątynią starożytną. Bardzo wąskimi drogami Peloponezu z położonej na nizinie nadmorskiej Olimpii jedziemy na wysokość ponad 1100 m n.p.m. Tak wysoko położona jest ta świątynia. Została wybudowana w V w p.n.e. przez mieszkańców miasta Figalia jako wotum za oszczędzenie od zarazy.
Dziś świątynia jest przykryta namiotem, aby uchronić delikatny marmur ( już i tak mocno zerodowany ) przed kwaśnymi deszczami. Od wielu lat prowadzone są prace zabezpieczające świątynię, kolumny są prostowane, marmur zabezpieczany. Niestety wiele części tej świątyni zostało wywiezionych przed laty z Grecji i znajduje się dziś w British Muzeum w Londynie. Uważamy, że te skarby powinny powrócić na swoje miejsce. Więcej o świątyni tu: https://en.wikipedia.org/wiki/Bassae

Świątynia Bassaj pod ochronnym namiotem
W świątyni
W świątyni
W świątyni
W świątyni
Jadąc przez niewielkie wsie jesteśmy zaskoczeni stertami śmieci leżących przy drodze. Niestety widok ten będzie się często powtarzał. Grecy nie radzą sobie ze śmieciami i w ogóle ich nie segregują.
Kilka kilometrów za świątynią widzimy drogowskaz do wodospadów Neda. Nie mieliśmy ich w programie, nie wiedzieliśmy nic o nich. Postanawiamy zboczyć z ustalonej trasy. Jedziemy kierując się tylko drogowskazami, jedne pokazują w jedną stronę inne w przeciwną. W końcu skierowały nas na gruntową drogę, nie wiedzieliśmy czy właściwą, zawróciliśmy i nie zobaczyliśmy wodospadów, straciliśmy trochę czasu.
Jadąc po wąskich, pustych drogach w pewnym momencie zauważyliśmy wiele czarnych kulek leżących na jezdni. Zastanawialiśmy się co to może być, po kilku kilometrach wszystko się wyjaśniło, gdy dogoniliśmy olbrzymie stado kóz. Zachwycaliśmy się urodą i różnorodnością koloru tego stada. Wspaniały widok.

Przepiękna gama kolorów kóz od białej poprzez szare, beżowe, odcienie brązu do wyrazistej czerni
Tego dnia na jezdni widzieliśmy też wygrzewające się żmije, niektóre były niestety rozjechane. W pewnym momencie w lusterku wstecznym zauważyłem lecącego za samochodem orła ( lub innego ptaka drapieżnego ), niosącego w szponach żmiję. Ptak przeleciał nad samochodem, a Lila wykazała się dużym refleksem i zrobiła mu zdjęcie, nie jest doskonałe wszystko trwało moment i działo się w ruchu.


Następnym celem był wąwóz Lousios. Samochodem wjechaliśmy na górną krawędź wąwozu. Ostatni odcinek był bardzo wąski, kręty i stromy. Droga była szeroka na jeden samochód. Nie wyobrażaliśmy sobie co by się stało gdyby z przeciwka jechał jakiś samochód. Na szczęście nic nie jechało. Widoki z krawędzi wąwozu wspaniałe. Zdjęcia nie oddają magii tego miejsca. Wąwóz z góry wyglądał jakby przed laty pękła tu ziemia. Obok parkingu była mała kapliczka, a za nią wybudowano taras widokowy, przy kapliczce ujęcie wody. Idealne miejsce na nocleg w kamperze ( pod warunkiem, że tu wjedzie ). Z parkingu można było pójść do monastyru Prodromou. Niestety brakło nam czasu zmarnowanego na szukanie wodospadów.
Taką drogą wjeżdżaliśmy na krawędź wąwozu
Kapliczka na krawędzi wąwozu, za nią znajduje się taras widokowy
Widok na wąwóz Lousios - po prawej stronie monastyr w skałach i w towarzystwie cyprysów

                                                Monastyr na ścianie wąwozu
Widok na wąwóz Lousios, a na horyzoncie miasteczko
Miasteczko na skraju wąwozu (duże przybliżenie)
Z wąwozu wróciliśmy na główną drogę którą dojechaliśmy do drogi nr 7, a nią bez problemu i już bez wielu zakrętów dojechaliśmy do Kalamaty. Kilkanaście kilometrów dalej była mała nadmorska miejscowość Avia, w której mieliśmy zarezerwowane cztery noclegi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz