niedziela, 3 lipca 2016

28. Przez Konstancę do Delty Dunaju - przyrodniczego skarbu Rumunii


Z Bałcziku w Bułgarii do Rumunii na przejście graniczne wjeżdżamy drogą E87. Mimo, że ani Bułgarzy, ani Rumuni nie chcą oglądać naszych dokumentów, ani samochodu musimy zatrzymać się na granicy, aby kupić rumuńską winietę.Winieta obowiązuje praktycznie na wszystkich drogach w Rumunii. Brak jej karany jest wysokimi mandatami. Winiety są elektroniczne, nie trzeba ich nalepiać na szybę, tak jak w Austrii czy Czechach. Wraz z zakupem numer naszego auta wchodzi do systemu i każdy policjant ma do niego dostęp. Winiety można kupować na przejściach granicznych, bądź przez Internet. Więcej informacji tu: Zakup winiety przewodnik lub bezpośrednio na rumuńskiej stronie ( dostępne są różne wersje językowe ) Winiety Rumunia . 

Droga przebiega przez rumuńskie miejscowości wypoczynkowe nad Morzem Czarnym. Na razie w żadnej się nie zatrzymujemy, zawsze coś nam się nie podoba. Albo w pobliżu jest duża stocznia, albo widać duży zakład przemysłowy, albo rafinerię. Tym sposobem zajechaliśmy do Konstancy. Zaplanowaliśmy, że będziemy ją zwiedzać jako, stolicę rumuńskiego wybrzeża morskiego. Nasza dzisiejsza droga wzdłuż wybrzeża Morza Czarnego wyglądała tak:




Konstanca ( dziś około 290 tysięcy mieszkańców ) to miasto z bogatą historią. Została założona przez Greków z azjatyckiego Miletu. Nazywała się wtedy Tomis. Po Grekach miastem rządzili Rzymianie. Pozostały po nich wspaniałe mozaiki oraz ruiny wielu budowli. Przez 11 lat w I wieku Tomis było miejscem zesłania rzymskiego poety – Owidiusza. Owidiusz został tu zesłany przez cesarza Augusta. Przyczyny zesłania do dzisiaj nie zostały wyjaśnione. Owidiusz już nigdy nie powrócił do ukochanego Rzymu. Zmarł w Tomis.

Nazwa miasta Tomis została zmieniona na Konstancę na cześć, nie cesarza Konstantyna Wielkiego jak to się sądzi, lecz na cześć jego przyrodniej siostry Flawii Julii Constantii. Po upadku Rzymu Konstanca była częścią królestwa Bułgarów, a potem w 1419 roku miasto zdobyli Turcy, którzy tu rządzili aż do 1878 roku. Do dziś w centrum widoczny jest duży meczet, chociaż obecnie muzułmanie ( Turcy i Tatarzy ) stanowią niecałe 5% populacji miasta. 
Więcej o Konstancy tutajKonstanca

Udało się nam zaparkować obok centrum handlowego. Niedaleko stąd do głównej ulicy starej części miasta – Bulevardul Tomis. W południowej części ulica zamienia się w główny deptak miasta. Znajduje się tu wiele barów, kawiarni, knajpek. Niestety zabudowa tej części ulicy jest nieciekawa, przypadkowa, niespójna. Ulica zaczyna się (lub kończy) na Piata Ovidiu ( plac Owidiusza ). Jest to główny plac z ładnym i oryginalnym budynkiem Muzeum Archeologicznego. Nie mamy dziś w planie zwiedzania tego muzeum. Znajdują się w nim głównie rzeźby greckie i rzymskie wykopane tutaj podczas budowy dworca kolejowego. Nieco w głębi widać duży meczet ( Marea Moshee ), wybudowany na początku XX wieku, z nieco przysadzistym minaretem w stylu mauretańskim. Ciekawostką jest to, że jest to pierwsza żelbetowa budowla w Rumunii.

Konstanca, rzymska wilczyca przypomina historię miasta
Konstanca, budynek Muzeum Sztuki Ludowej




Konstanca, Bulevardul Tomis w okolicy Placu Owidiusza
Konstanca, Plac Owidiusza z monumentalnym budynkiem muzeum archeologicznego, w głębi meczet, a na jego tle pomnik Owidiusza
Konstanca, pomnik Owidiusza
Konstanca, kawiarenki przy bulwarze i na placu Owidiusza
Konstanca, zabudowania przy placu Owidiusza
Konstanca - meczet Marea Moshee
Idąc na południe od placu Owidiusza przechodzimy obok pomnika Mihai Eminescu (1850-1889) uważanego za największego rumuńskiego poetę oraz za twórcę współczesnego języka rumuńskiego ( taki nasz Mickiewicz czy Słowacki ). Prawie w każdym rumuńskim mieście znajduje się pomnik Eminescu. Ciekawostką jest, że podobizna Eminescu znajduje się na banknocie o najwyższym nominale w Rumunii 500 lei. 
Więcej o Eminescu można przeczytać tu: Eminescu

Konstanca Pomnik Eminescu
Po chwili, mijając luksusowe hotele i często ładne secesyjne, ale bardzo zaniedbane kamienice dochodzimy do nadmorskiej promenady. Promenada jest ładna, szeroka, chociaż stosunkowo krótka. Przy promenadzie wyróżniającym budynkiem jest budynek kasyna. Niestety budynek ten od lat nie ma właściciela i cały czas niszczeje. Kasyno w Konstancy wybudowane w 1910 w stylu Art Nouveau przez lata było symbolem miasta. Przykro jest patrzeć na niszczejący budynek, może wkrótce pojawi się inwestor, który przywróci kasynu dawny blask. Więcej o kasynie przeczytacie tu: Kasyno w Konstancy

Konstanca - jeden z hoteli niedaleko promenady
Konstanca - nadmorska promenada
Konstanca - promenada i niszczejący budynek kasyna
Konstanca - nadmorska promenada
Konstanca - budynek kasyna
Przy promenadzie, chociaż nieco w głębi stoi kobiecy pomnik z napisem, że jest to Carmen Sylva. Nam to nazwisko nic nie mówiło. Jest to pseudonim pisarski, jakim się posługiwała rumuńska królowa Elżbieta (1843-1916), żona pierwszego rumuńskiego króla – Karola I ( patrz nasz post odnośnie pałacu letniego rumuńskiej królowej Marii w Bałcziku : 27. Kraniewo, Złote Piaski i Bałczik nad Morzem Czarnym ). Rumuni uwielbiali swoją królową, bardziej niż króla. Często w Rumunii będziemy spotykać jej pomniki. Więcej o tej nietuzinkowej postaci możecie przeczytać tu: Carmen Sylva

Konstanca - pomnik królowej Elżbiety
Niedaleko promenady, wśród wykopalisk rzymskich stoi prawosławna Katedra Świętych Apostołów Piotra i Pawła. Jest to też stosunkowo młoda budowla – z II połowy XIX wieku, wybudowana w stylu neo-bizantyjskim. W środku ładna, nieco mroczna, cała wymalowana freskami. Więcej o katedrze w Wikipedii: Katedra Konstanca

Konstanca - prawosławna Katedra Świętych Apostołów Piotra i Pawła
Konstanca - prawosławna Katedra Świętych Apostołów Piotra i Pawła
Zaraz przy promenadzie rozpoczyna się duży port, który nie dodaje miastu urody.
Konstanca niezbyt się nam podobała. Jak na takie duże miasto ma małomiasteczkowe centrum. Kilka ładnych budowli, ale bardzo dużo nie zadbanych, rozsypujących się zabytkowych budynków. Może za kilka lat będzie ładniejszym miastem.

Z Konstancy pojechaliśmy kilkanaście kilometrów na północ do Mamai, mieliśmy tutaj zarezerwowane dwa noclegi.
Mamaja, największy kurort rumuńskiego wybrzeża jest położony na mierzei oddzielającej morze od jeziora. Mamaja nie jest szczęśliwie położona, kilkanaście kilometrów na północ znajduje się duża rafineria ropy naftowej, a na południe Konstanca z dużym portem. Oba te obiekty są doskonale widoczne z plaży.
Większość dnia spędziliśmy na zatłoczonej piaszczystej, ładnej plaży. Niestety głośna "muzyka" była wszechobecna. Nam się to bardzo nie podobało. Mamaja wydaje się mniej komercyjna niż bułgarskie Złote Piaski. Niestety ani bułgarskie, ani rumuńskie wybrzeże to nie nasze klimaty. My kochamy Chorwację, gdzie prawie wszędzie można jeszcze znaleźć odludne i ciche miejsce nad morzem z ładnymi widokami, gdzie nie ma olbrzymich hoteli i tłumu na plażach.

Mamaja - plaża
Mamaja - fragment hotelowej plaży
Następnego dnia z Mamai pojechaliśmy na północ do Tulczy, nie jest to daleko. Droga na mapie wygląda tak:



Równiny, lekko pofałdowany krajobraz, pola obsadzone słonecznikami i kukurydzą. Gdzieniegdzie widoczne są również elektrownie wiatrowe. Szkoda, że prawie wszystkie kraje europejskie inwestują w energetykę alternatywną, tylko nie my. 
Czasami z samochodu widzimy też samotne piękne cerkiewki. Rumunia jest teraz krajem prawosławia. Po zmianach ustrojowych odnowiono tu wiele cerkwi.

Dobra droga do Tulczy
Droga do Tulczy, wśród słoneczników stoją wiatraki wytwarzające energię elektryczną. Dlaczego u nas prawie ich nie ma?
Droga do Tulczy, często widać małe cerkiewki, takie jak tutaj.
Po dwóch godzinach jazdy po bardzo dobrej drodze wjeżdżamy do Tulczy. Tulcza to stutysięczne miasto nad Dunajem. Zamiast do centrum jedziemy na wschodnie przedmieścia, znajduje się tutaj na niewielkim wzgórzu pomnik Monumentul Eroilor ( pomnik niepodległości ). Pomnik to 22 metrowy granitowy obelisk, wybudowany ku czci poległych żołnierzy w wojnie o wyzwolenie Rumunii spod panowania tureckiego w latach 1877-1879. Pomnik zniszczony przez bułgarskie wojska okupacyjne podczas I wojny światowej, został później odbudowany. Dziś jest to zadbane miejsce, lecz trochę zapomniane. Podczas naszego pobytu tam nie widzieliśmy nikogo. Spod pomnika roztacza się ciekawy widok na trochę chaotycznie zabudowane miasto. Widać port na Dunaju, stocznię, a dalej duży zakład metalurgiczny. Więcej tutaj: Monumentul Eroilor - pomnik niepodległości ( na tej rumuńskiej stronie znajdziecie też dużo informacji o mieście oraz o Delcie Dunaju ). O samym mieście więcej można przeczytać tu: Tulcza.


Tulcza - wejście na teren parku pomnika niepodległości
Tulcza - schody do pomnika niepodległości
Tulcza - pomnik niepodległości
Tulcza - widok spod pomnika na miasto
Tulcza - widok spod pomnika na miasto, przybliżenie nabrzeża Dunaju
To tutaj w okolicach miasta rzeka Dunaj dzieli się na trzy główne ramiona: Kilię, Sulinę i Sfantu Gheorghe, tworząc deltę. Podobno 2500 lat temu deltę Dunaju, według Herodota tworzyło siedem głównych ramion. Delta obecnie ma powierzchnię prawie 3500 km². Delta ciągle się powiększa kosztem morza. Co roku osady niesione przez rzekę powiększają ląd o około 40 metrów. Północne ramię - Kilia stanowi granicę z Ukrainą.

Między tymi ramionami rzeka dzieli się na setki mniejszych kanałów. Między nimi znajdują się liczne jeziora i mokradła tworząc unikalny ekosystem, w który prawie nie ingeruje człowiek. Rzeka przepływając tymi kanałami filtruje tu swoje niezbyt czyste wody.
Dunaj jest drugą po Wołdze największą rzeką Europy. Od miejsca uznanego za początek rzeki w niemieckim Donaueschingen do ujścia ma 2845 km (licząc od prawdziwego źródła ma długość 2888 km). Ciekawostką jest to, że jest jedyną dużą rzeką w Europie płynącą z zachodu na wschód. Dunaj przepływa przez dziesięć krajów europejskich: Niemcy, Austrię, Słowację, Węgry, Chorwację, Serbię, Bułgarię, Rumunię, Mołdowę i Ukrainę. Cztery państwa: Chorwacja, Bułgaria, Mołdowa i Ukraina mają dostęp tylko do jednego brzegu rzeki. Największy „udział” w brzegu Dunaju mają Rumunia i Niemcy. Najmniejszy Mołdowa, graniczy z Dunajem tylko na długości 570 metrów.

Delta Dunaju to największy w Europie tego rodzaju ekosystem. Prawdopodobnie 40% Delty powstało w ostatnim tysiącu lat.
Rośnie tu ponad 1200 gatunków roślin, występuje tu ponad 300 gatunków ptaków, w wodach żyje 85 gatunków ryb słodkowodnych. W 1991 roku Delta została wpisana na listę dziedzictwa UNESCO i rezerwatów biosfery.
Na terenie Delty żyje około 15000 ludzi w niewielkich skupiskach domostw, do których z reguły nie ma dróg, do większości można się dostać tylko wodą. Żyje tu dość spora grupa potomków starowierców, którzy w 1772 roku uciekli z Rosji przed prześladowaniami religijnymi. 
Więcej o Dunaju można przeczytać: Dunaj i tutaj: Delta Dunaju ( zwróćcie uwagę na obraz jak powstawała Delta od początków naszej ery ).

Spod pomnika jedziemy do centrum. Tutaj przy promenadzie cumują stateczki i łodzie wycieczkowe. Chcemy na następny dzień zarezerwować sobie wycieczkę stateczkiem lub łodzią w głąb delty. Wystarczy przejść się i porozmawiać z właścicielami i zaznajomić się z ich cenami. Jest jeszcze przed szczytem sezonu i turystów nie ma zbyt wielu.
Po zebraniu ofert idziemy na obiad do rybnej restauracji przy nabrzeżu na promenadzie, niestety nie zapamiętaliśmy jej nazwy. Ryby były pyszne, porcje duże, a ceny przystępne. Podczas obiadu przeanalizowaliśmy oferty. Najbardziej się nam spodobała oferta firmy rodzinnej, ojca i syna. Dla nas dużym plusem było to, że właściciel, z pochodzenia Ukrainiec, mówił po rosyjsku. Mogliśmy więc z nim w miarę swobodnie porozumieć się. Umówiliśmy się na następny dzień na godzinę 9.00 na sześciogodzinne zwiedzanie Delty z obiadem w jednym z domostw. Po załatwieniu formalności z przewoźnikami pojechaliśmy do naszego hostelu, który znajdował się trochę za miastem. Zwiedzanie Tulczy pozostawiamy na jutro po powrocie z rejsu po Delcie.

Tulcza, zacumowane przy promenadzie łodzie, tutaj należy umawiać się na rejs po Delcie
Tulcza, pomnik niepodległości widziany z promenady
Następnego dnia zjawiamy się na nabrzeżu tuż przed 9:00. Dowiadujemy się, że nie popłyniemy dość dużym stateczkiem, lecz dwoma motorówkami. My, czteroosobowa rodzinka ze Szwajcarii oraz dwie Rumunki ( matka z dorosłą córką ) płyniemy z ojcem, natomiast młodsze międzynarodowe towarzystwo płynie z synem.
Początkowo płyniemy głównym nurtem rzeki, potem skręcamy w prawo w jeden z wielu kanałów.

Wypływamy z Tulczy, widok na miasto i inne stateczki zacumowane przy promenadzie
Na jednym z kanałów robi się nawet tłoczno, większość stateczków odpływa o podobnej co my porze
Ale po chwili skręcamy w boczne kanały, gdzie jest już cisza i spokój
Nasz kapitan i przewodnik doskonale wie gdzie można znaleźć różne gatunki ptaków. Skręcamy na małe jeziorka i większe mokradła. Widzimy różne rodzaje dzikich kaczek, obserwujemy łabędzie z młodymi, różne gatunki czapli, jak i czapelek. Udało się nam zobaczyć stadko ibisów kasztanowatych ( więcej tu: ibis kasztanowaty ). Nawet tutaj to rzadkie ptaki. Kapitan pokazuje nam trzy razy pływające węże wodne, podobno nie są jadowite. Czas szybko mija na podglądaniu ptaków. Kapitan kieruje naszą motorówkę w kierunku niewielkich zabudowań.

Często spotykane tu ptaki to różne rodzaje czapli
Tutaj łabędź z młodymi
Delta Dunaju to park narodowy, dla wodniaków znajdują się liczne tablice informacyjne
Następna czapelka
Tutaj w sitowiach stadko kormoranów
Młode ptaki pod nieobecność rodziców kryją się w bagiennych trawach
Spotykamy różne rodzaje kaczek
Rosną tu także piękne lilie wodne
Jeszcze jedna kaczka, której nie potrafimy nazwać
Wąż wodny, ku naszemu zaskoczeniu
i jeszcze jeden wąż
Grupa ibisów kasztanowatych w trzcinach
Stadko ibisów kasztanowatych zerwało się do lotu
Jeszcze chwilę zatrzymujemy się przed małą wysepką, na której gniazdują pelikany. Z kilkunastu metrów oglądamy te duże ptaki. Są to pelikany wielkie oraz pelikany różowe. Ptaki te ważą od 7 do 12 kg, mają rozpiętość skrzydeł około 2,40 m. W Europie w większej ilości pelikany występują tylko tutaj – w Delcie Dunaju. Do Delty pelikany przylatują wiosną, na zimę odlatują do Afryki lub północnych Indii. Ciekawostką jest, że torba pod dziobem pelikana może mieć objętość do 13 litrów Jeżeli chcecie się dowiedzieć więcej to przeczytajcie tu: Pelikan wielki.

Pelikany na zatopionym drzewie w rzece
Pelikan wielki
Pelikan na wodzie
Majestatyczna czapla i mewy
Znowu czapla
Mewy w grupie
Zaraz potem jedziemy na obiad do niewielkiego pensjonatu, prowadzonego przez rodzinę rybaków. Na obiedzie były oczywiście ryby słodkowodne w dużym wyborze i dużej ilości. Mimo, że bardzo lubimy ryby nie byliśmy w stanie wszystkiego zjeść. A gospodarze ciągle przynoszą nowe. Zostaliśmy poczęstowani też miejscowym samogonem. Przy stole dużo rozmawialiśmy z rodzinką szwajcarską. Małżeństwo z dwójką małych dzieci. Mieszkają co prawda w kantonie francuskojęzycznym, ale po niemiecku Jurek mógł się z nimi porozumieć, szczególnie po degustacji samogonu. Co roku podróżują samochodem po krajach Europy Wschodniej. Zwiedzili już Polskę, Czechy, Bułgarię, byli też w Rosji. Teraz wybrali się na trzytygodniową wycieczkę po Rumunii. My opowiadamy o swoich doświadczeniach, oni dzielą się z nami swoimi wrażeniami. Było bardzo miło.
Po obiedzie wracamy motorówką do nabrzeża Dunaju w Tulczy. Teraz już głównymi kanałami, nie podglądamy już dzikiej przyrody.
 
Ludzie w Delcie oprócz rybołówstwa zajmują się hodowlą bydła ...
... i koni
Nad brzegami kanałów można spotkać luksusowe wille do wynajęcia ...
.... jak i zwykłe kempingi i pola namiotowe
Cały czas towarzyszą nam mewy
Ta nasza krótka 6 godzinna wycieczka to program minimum. Dla przyrodników, pasjonatów przyrody, wodniaków, istnieje wiele możliwości zorganizowania sobie tutaj dłuższego pobytu. Można zamówić sobie kwaterę lub pensjonat w Delcie i wypożyczać łódź od miejscowych i samemu zwiedzać. Można wybrać się łódką i biwakować w Delcie, widzieliśmy takich. Istnieje niebezpieczeństwo zagubienia się w plątaninie kanałów i jezior. Trzeba zaopatrzyć się w dobre mapy lub najlepiej w GPS.
Dla nas ta krótka wycieczka była wspaniałym doświadczeniem i przeżyciem, chętnie wrócilibyśmy tutaj jeszcze raz.

Po przyjeździe idziemy na spacer po mieście. Śródmieście jest niezbyt duże, nie ma tutaj żadnych większych zabytków. Nas zaskakuje duża ilość świątyń różnych wyznań. Obok meczetu, synagogi jest kilka cerkwi oraz kościołów chrześcijańskich różnych wyznań. Okazuje się, że ludzie tak odmiennych wyznań mogą żyć obok siebie w przyjaźni, bez nienawiści. 
W prawosławnej katedrze świętego Mikołaja trafiamy na ślub.

Na jednym z placów w Tulczy znajduje się pomnik hospodara wołoskiego Mirczy Starego ( żył na przełomie XIV i XV wieku ).
Tulcza - Katedra prawosławna św. Mikołaja 
Tulcza - główne wejście do Katedry prawosławnej św. Mikołaja 
Tulcza - Katedra prawosławna św. Mikołaja, ceremonia ślubna
Tulcza - Katedra prawosławna św. Mikołaja, ceremonia ślubna
Tulcza - synagoga
Wchodzimy też do kościoła katolickiego, tutaj plakaty zachęcają do udziału w Światowych Dniach Młodzieży w Krakowie.

Tulcza - kościół katolicki
Tulcza - kościół katolicki, plakat o światowych dniach młodzieży w Krakowie
Tulcza - promenada i stateczki wycieczkowe
Pełni wrażeń wracamy do naszego pensjonatu. Dziś przyjechała mała grupa starszych Anglików z pełnym wyposażeniem wędkarskim. Są zaprzyjaźnieni z naszymi gospodarzami. Obok znajduje się kilka niewielkich jezior.
Wieczorem oglądamy jeszcze w telewizji ćwierćfinał piłkarskich Euro 2016 Niemcy – Włochy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz