sobota, 28 maja 2016

7. Przez Macedonię

Po śniadaniu w naszym hoteliku w Rylskim Monasterze dzielimy się z poznanymi Polakami naszymi doświadczeniami. Oni jadą w swoją stronę, a my jedziemy na dwa dni do Macedonii. Przez Macedonię przejeżdżaliśmy wcześniej dwa razy w poprzednich latach. Ten kraj ciągle nas zaskakuje ciekawymi krajobrazami, zabytkami oraz kontrastami. Szczególnie nas zachwyciła Ochryda ( maced. Ohrid ). Tym razem nie jedziemy do Ochrydy. Dziś naszym celem jest Kratowo.
Z Rylskiego Monastyru do granicy macedońskiej mamy prawie 120 km, to ponad 2 godziny jazdy.


Trasa z Rilskiego Monastyru do Kratowa

Kilkanaście kilometrów wracamy się autostradą w kierunku Sofii, potem skręcamy na Kjustendil, który omijamy obwodnicą. Granica bułgarsko – macedońska leży na przełęczy górskiej. Formalności są krótkie, sprawdzenie dokumentów, zielonej karty i otwarcie bagażnika. Z przełęczy zjeżdżamy w okolice miejscowości Kriva Palanka, przed nią skręcamy w lewo i stromą wąską drogą dojeżdżamy do Monastyru Sveti Joakim Osogovski.
Monastyr został założony w XII w. przez mnicha Teodora w miejscu pustelni Joakima Osogovskiego ( pisaliśmy o tym w poście o Rylskim Monastyrze ). Monastyr położony jest na stoku zalesionej, stromej doliny, z ładnym widokiem. Składa się z dwóch cerkwi małej Bogurodzicy i większej św. Joakima Osogowskiego oraz zabudowań klasztornych. Z wcześniejszego monastyru nic do dnia dzisiejszego się nie zachowało. Najstarszym zabytkiem jest maleńka cerkiewka św. Bogurodzicy z XIV w. Większa cerkiew została zbudowana w XIX w. Jest trójnawowa, ma dwanaście kopuł ( od dwunastu apostołów ). Cerkiew ta na wielu folderach reklamuje Macedonię. Niestety znów nie możemy fotografować w środku. Więcej o monastyrze tutaj: https://en.wikipedia.org/wiki/Osogovo_Monastery.

Mała i duża cerkiew Monastyru Sveti Joakim Osogovski
Freski w krużgankach
Freski w krużgankach
Fresk na suficie w krużganku cerkwi
Główna cerkiew Monastyru
Po zwiedzeniu cerkwi idziemy do górnych zabudowań klasztornych, znajduje się tu restauracja i mały hotel dla pielgrzymów. Roztacza się ładny widok na klasztor.


Widok na Monastyr z restauracji 
Zjeżdżamy do głównej drogi, którą jedziemy do drugiego naszego dzisiejszego celu wsi Kuklica, w gminie Kratowo, która słynie z wyjątkowego cudu natury. Znajduje się tu "kamienne miasto", które składa się z ok. 120 filarów, których wysokość dochodzi do 10 metrów, zwanych ze względu na kształt skalnymi kukłami ( maced. Kameni Kukli ). Powstały przed 10 mln lat pod wpływem procesu erozji. Trochę trudno tu trafić, nasza nawigacja chciała nas prowadzić drogą, której nie było. Dojechaliśmy już prawie do Kratowa, potem wróciliśmy się i jadąc w drugą stronę zauważyliśmy drogowskaz. Bez problemu dojechaliśmy wąską, wyboistą drogą ( ok. 4 km od drogi głównej ). Skały mają formę pionowych słupów, różnej wysokości, powstały na skutek erozji skał wulkanicznych. Formy skalne przypominają osoby. Jedna z legend opowiada o chłopaku, który zakochał się w dwóch dziewczynach i z obiema postanowił się ożenić, tak aby jedna nie wiedziała o drugiej. Przez przypadek jedna z dziewczyn zobaczyła orszak ślubny i ukochanego z inną, rzuciła zaklęcie: „ niech zamienią się w kamień”. Podobno od tej legendy jedna z grup skałek nazywa się „orszak ślubny”. Lokalni mieszkańcy przekonują, że co roku pojawia się kilka nowych filarów.
Obszar skałek nie jest duży. Spotykamy tu tylko czworo turystów, dwa miłe małżeństwa: słoweńskie i macedońskie. Robimy sobie nawzajem zdjęcia i opowiadamy o naszej podróży.
Punkt widokowy na Kameni Kukli
Grupa skałek "orszak weselny"
My w towarzystwie " orszaku weselnego"
Inna grupa skałek " orszaku weselnego "
Maki na łące w pobliżu
Jedziemy teraz kilkanaście kilometrów do Kratowa. Kratowo to miasto, które swoje lata świetności ma już za sobą. Z okolicznych skał już Rzymianie pozyskiwali złoto i srebro. Powstała tu duża osada górnicza. Wydobywano tu także rudy miedzi i żelaza. Jako ośrodek górniczo – hutniczy miasto prosperowało znakomicie do II połowy XIX w. W 1836 r. żyło tu 56 tysięcy ludzi, teraz mieszka tu niecałe 7 tysięcy mieszkańców.
Po zakwaterowaniu się, w jedynym istniejącym w mieście, hotelu idziemy na spacer po mieście, ale najpierw musimy coś zjeść. Wchodzimy do pierwszej porządnie wyglądającej restauracji i spotykamy naszych znajomych, których spotkaliśmy w skałkach Kameni kukli. Wyglądało na to, że znali restauratora, któremu powiedzieli: „zrób naszym znajomym Polakom dobry obiad”. Zjedliśmy wspaniałe macedońskie czewapczicy i pleskawicę, popiliśmy świetnym macedońskim winem. Po obiedzie pożegnaliśmy naszych znajomych i poszliśmy zwiedzać miasteczko.

Restauracja i nasi znajomi
Nasz obiad
Podobno miasto jest usytuowane w kraterze wygasłego wulkanu. Nam jako laikom trudno to potwierdzić. Miasteczko jest malowniczo położone. Przepływa tu kilka rzeczek i strumieni. W miękkich wulkanicznych skałach wyżłobiły głębokie kaniony. Nad rzeczkami zostały przerzucone mosty, niektóre z nich pamiętają jeszcze czasy tureckie. Nowe, które je zastępują, nie mają już tego zabytkowego charakteru, trochę szkoda. 


Most w Kratowie
Następny most w Kratowie
Wszystkich mostów w Kratowie jest kilkanaście
Oprócz mostów charakterystycznym dla Kratowa są kamienne wieże, które kiedyś w XII – XIII w. służyły do obrony. Wieże są podobne do tych z włoskiego San Gimignano, greckiego półwyspu Mani, oraz z gruzińskiej Swaneti. Kiedyś takich wież było tu 12, do dziś pozostało 6. Najlepiej zachowana jest stojąca w centrum Wieża Zegarowa. Większość zabudowy to typowe domy bułgarsko - macedońskie z początków XX w. Niestety miasteczko jest bardzo biedne i bardzo zaniedbane. Szkoda, gdyby tak ładnie położone miasteczko było w Polsce lub w Europie Zachodniej, byłoby perełką turystyczną. Kratowo ma swój klimat i Macedończycy powinni go wykorzystać.


Jedna z kratowskich wież
Przechodziliśmy obok ładnej z zewnątrz cerkwi św. Jana Chrzciciela. Ciekawe są, ale nieco naiwne freski w krużgankach cerkwi. 

 
Freski pod krużgankami cerkwi św. Jana Chrzciciela. Na dolnym sąd ostateczny nad duszyczką
Przespacerowaliśmy się prawie wszystkimi głównymi uliczkami. Byliśmy chyba tego dnia jedynymi zagranicznymi turystami. Bardzo często miejscowi pozdrawiali nas. Było to bardzo miłe. W trakcie zwiedzania miasta, Lila robiła zdjęcia czerwonym krzewom różanym w ogrodzeniu przy ulicy. Po chwili dogonił nas starszy właściciel i podarował jej bukiet fotografowanych róż. Byliśmy bardzo zaskoczeni tym gestem.

Lila z różami
Inne zdarzenie, które zapamiętaliśmy: w małym sklepiku chcieliśmy kupić kefir lub jogurt. Wybraliśmy i podchodzimy do kasy. Sprzedawczyni zwraca nam uwagę, że dziś kończy się data ważności i mówi żebyśmy go nie kupowali. Czy u nas mogłoby się to przydarzyć?
Już po zmroku wracamy do naszego hotelu.
Rano następnego dnia jemy pyszne śniadanie w hotelu ( niestety w tym wyjeździe to rzadkość, w większości śniadania przygotowujemy sobie sami ). Jeszcze idziemy do banku wymienić pieniądze, wczoraj był już zamknięty. W Macedonii we wszystkich bankach kurs wymiany jest taki sam. Ceny paliw na stacjach benzynowych też wszędzie takie same. Dzisiejsza trasa z Kratowa do Bitoli przedstawia się następująco:



Pierwszym naszym dzisiejszym celem jest Monastyr Sveti Gavril Lesnovski. Położony jest wysoko w górach, w bardzo ładnym miejscu. Od głównej drogi trzeba tu jechać 13 kilometrów. Znowu nasza nawigacja miała trudności i kierowała nas w nieistniejącą drogę.
Klasztor został założony w 1341 r. na miejscu wcześniejszej świątyni. Główna cerkiew przetrwała wszystkie zawieruchy historyczne, nie była też znacząco przebudowywana. Ma ciekawą, nigdzie indziej nie spotykaną formę. Do świątyni wchodzi się przez duży przedsionek z kolumną w środku, potem wchodzi się do bardzo rozbudowanego narteksu, prawie tak dużego jak nawa, przykrytego własną kopułą. Zarówno w narteksie, jak i w nawie są bardzo dobrze zachowane freski z XIV w. W środku nie mogliśmy robić zdjęć, więc nie możemy ich pokazać. Kilka możecie zobaczyć tu: https://en.wikipedia.org/wiki/Lesnovo_monastery Ciekawy i bardzo cenny jest ikonostas z XIX w, został misternie wyrzeźbiony w orzechowym drewnie. Teren klasztoru jest bardzo zadbany, dużo tu zieleni i kwiatów. Rośnie tutaj 600-letnie poskręcane płożące się drzewo. W przewodniku pisze, że to crnica, ale w internecie nie znaleźliśmy co to za drzewo.

Monastyr Sveti Gavril Lesnovski

Cerkiew od strony wejścia
Cerkiew od strony absydy


Lila pod 600-letnim drzewem crnica
Wracamy do głównej drogi. Macedonia nie przestaje nas zaskakiwać. Krajobrazy ciągle się zmieniają, na polach uprawia się tutaj też ryż. 
A po drodze można zobaczyć taką scenę jak poniżej.   
  
Obrazki widziane po drodze - zderzenie starego z nowym, prowadząc osiołka rozmowa telefoniczna 

Jedziemy do następnego naszego dzisiejszego celu – ruin rzymskiego miasta Stobi. Są one położone tuż przy głównej autostradzie macedońskiej ze Skopie od Grecji, łatwo tu trafić. To rzymskie miasto powstało w IV w. p.n.e., Niestety najazd Gotów, oraz trzęsienie ziemi w 518 r. spowodowały upadek miasta. W XIII w. Stobi zostało opuszczone i zapomniane. Ruiny odkryto w drugiej połowie XIX w. Najcenniejszym zabytkiem są ruiny chrześcijańskiej bazyliki z IV w. ze wspaniałymi mozaikami w baptysterium, przedstawiają one zwierzęta oraz motywy roślinne. Mozaiki są podobne do tych które kiedyś oglądaliśmy we włoskiej Aquilei, tylko tamta bazylika z IV-V w. stoi do dziś, a tutaj są tylko ruiny. Tym nie mniej, naszym zdaniem, warto odwiedzić Stobi. Nie jedźcie tutaj latem, kiedy będą upały. Nie ma tutaj cienia, dziś nie było gorąco, ale słońce przez półtorej godziny zwiedzania trochę nas zmęczyło.
Stobi - mozaiki w baptysterium
Wykopaliska w Stobi
Stobi - mozaiki w ruinach jednego z kościołów
Ze Stobi jedziemy ciekawą drogą górską do Bitoli. Bitola ma niecałe 100 tys. mieszkańców i jest drugim co do wielkości miastem w Macedonii, po stolicy Skopje.

Widoki w drodze do Bitoli
Kwaterujemy się w naszym pensjonacie, który leży na obrzeżach centrum. Zaraz idziemy na spacer po mieście. Wchodzimy na główną ulicę Shirok Sok ( dawniej Marszałka Tito ) przy pomniku Miltona Manakiego, pioniera filmu bałkańskiego. Nakręcił on tu w Bitoli pierwszy bałkański film. Co rok we wrześniu odbywają się tu festiwale filmowe. Shirok Sok to deptak, główna oś miasta. Tutaj znajdują się wszystkie zabytki i główne budynki miasta. Ulica kończy się głównym placem Magnolia. Oglądamy tu Wieżę Zegarową i meczet Yeni Džamija. Meczet jest ciekawy, typowo osmański z XVI w. Teraz jest w nim galeria sztuki, niestety w środku był remont. Potem idziemy na Bezistan i Starą čaršiję czyli targowisko i stare osmańskie centrum. Nie są to dla nas ciekawe i interesujące miejsca.
Oglądamy jeszcze ciekawą cerkiew św. Dymitra, wybudowaną w XIX w., jeszcze w czasach panowania tureckiego. Nie wolno było wtedy budować świątyń, które mogłyby dominować. Mimo ogromnych tureckich restrykcji powstała jedna z największych prawosławnych cerkwi na Bałkanach. Podłoga cerkwi jest poniżej poziomu gruntu, co pozwoliło to na optyczne powiększenie wnętrza. Dzwonnicę dobudowano do cerkwi dopiero po wyzwoleniu spod okupacji tureckiej. Niestety tu też nie wolno nam było fotografować.
Obiadokolację jemy na placu Magnolia. Duży tu ruch pełno miejscowych. Zaskoczyło nas w restauracji menu na tablecie. Można było je przetłumaczyć na główne języki ( szkoda, że nie na polski ) . Podczas naszego posiłku na placu odbywała się demonstracja ( przeciw arogancji władzy, jak kelner nam powiedział ). Policji było dużo, protestujących niewiele. Po godzinie wszyscy w porządku się rozeszli.

W międzyczasie zrobił się wieczór. Na głównej ulicy coraz więcej ludzi, wszystkie miejsca w restauracjach, kawiarenkach i barach zajęte. Lubimy tę wieczorną atmosferę południowych krajów, ten luz, beztroskę, chęć zabawy. Chodzimy między ludźmi, przysiadamy na ławeczkach. Po całym dniu jazdy, zwiedzania, spacerowania jesteśmy zmęczeni. Wracamy do pensjonatu pełni wrażeń.

Bitola - pomnik Miltona Manakiego na placyku przed kinoteatrem
Bitola - Shirok Sok główna ulica i deptak miasta w pobliżu placu Magnolia
Bitola  - wieża zegarowa
Bitola - cerkiew św. Dymitra
Bitola - Plac Magnolia i pomnik Filipa Macedońskiego
Bitola po zmroku - plac Magnolia
Następnego dnia rano musimy raz jeszcze poszukać banku, aby wymienić pieniądze. Po podliczeniu mogłoby nam braknąć na pełny bak paliwa, a paliwo w Macedonii znacznie tańsze niż w Grecji. Musimy też kupić to dobre wino, które piliśmy wcześniej w Kratowie. 

Główna ulica Bitoli w sobotni ranek


Po drodze podjeżdżamy jeszcze do Heraklei Lyncestis. Herakleę założył w IV w p.n.e. Filip Macedoński ( ojciec Aleksandra Macedońskiego ), dlatego w centrum Bitolii znajduje się jego pomnik. Po Grekach miasto przejęli Rzymianie. Wykopaliska znajdują się na południe od centrum Bitolii, tuż przy naszej trasie. Nie wchodzimy na teren wykopalisk, robimy tylko zdjęcia z zewnątrz. 
Heraklea
Heraklea 

Wyjeżdżając z Bitolii podziwiamy po prawej stronie górski masyw Pelister z najwyższym szczytem o wysokości ponad 2600 m n.p.m. 
Przed nami granica grecka.
Góry nad Bitolą w Parku Narodowym Pelister - zdjęcie z naszego samochodu



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz