Trasę całej naszej podróży podzieliliśmy umownie na siedem etapów:1. Dojazd z Polski do Turcji, to niecałe 1650 km (patrz w/w post ),
2. Cztery stolice Turcji, to około 1000 km (patrz w/w post ),
3.Czarnomorska część Turcji, to 1900 km (opis w tym poście),
4.Wschodnia część Turcji, to 1550 km (nasz post: Wschodnia część Turcji, kolejny etap wyprawy),
5. Południowa część Turcji, to 2100 km,
6. Turcja śródziemnomorska, tzw. Riwiera Turecka i egejska, to 2150 km,
7. Droga powrotna z Turcji do Polski, to prawie 1500 km.
Spróbujemy każdy z tych wyżej wymienionych etapów opisać. Dwa pierwsze opisaliśmy w/w linku, trzeci w tym i pozostałe w następnych naszych postach.
Ten
etap naszej wyprawy nazwaliśmy czarnomorskim trochę na wyrost, bo po
raz pierwszy Morze Czarne zobaczyliśmy dopiero po kilku dniach w
Samsun. Może bardziej prawidłowe określenie to region Morza Czarnego.
Mapka tej części naszej podróży poniżej:
Mapka pt. "Czarnomorska część Turcji" naszej podróży (3. etap)
Do Safranbolu (65 km od morza) przyjechaliśmy z obecnej stolicy Turcji Ankary.
 |
Safranbolu |
Safranbolu nazwa ponoć pochodzi od szafranu (przyprawa ta wytwarzana jest ze znamion słupków krokusa, jest to najdroższa przyprawa świata, aby wytworzyć 1 kg przyprawy trzeba ręcznie przerobić ponad 100000 kwiatów) to urocze małe miasteczko (około 50 tys. mieszkańców), w którym zachowała się stara osmańska
zabudowa z końca XVIII i początku XIX wieku. Dlatego też
Safranbolu znalazło się ma liście światowego dziedzictwa UNESCO. Miasteczko jest ładne, składa się z trzech części: dolnej - stare centrum, górnej części oraz nowe centrum.
My mieszkaliśmy w górnej części. Tu koniecznie trzeba zobaczyć stary meczet Ulu Camii, który został przebudowany z wcześniejszego kościoła bizantyjskiego.
 |
Safranbolu - meczet Ulu Camii |
 |
Safranbolu - wewnątrz meczetu Ulu Camii |
 |
Safranbolu - uliczka w górnej części |
Taką uliczką, jak na zdjęciu obok można przejść do dolnej części, tj. historycznego centrum miasta (prawie 2 km). Otworzy się przed nami stare, przez to klimatyczne, miasteczko z osmańską zabudową. Przeniesiemy się w przeszłość do XVIII, XIX wieku.
 |
Safranbolu - uliczka w dolnej części |
Miasteczko wyjątkowo nastawione jest na turystów ze swoimi sklepikami, kawiarniami i restauracjami. Często w sklepikach sprzedaje się tu turecki przysmak lokum, są to galaretki wyrabiane z pszennej skrobi o różnych owocowych smakach i kolorach, czasami z różnymi orzechami, można spotkać także szafranowe. My nie jesteśmy niestety smakoszami tych galaretek.
Teraz zabierzemy Was na spacer uliczkami tego miasteczka.
Pokaz slajdów: "Uliczki w Safranbolu"
Warto pójść do zajazdu Cinci Han. Jest to stary karawanseraj z XVII wieku, który służył jako karawanseraj do XX wieku. Położony był na Jedwabnym Szlaku, ciągnącym się od Chin po Anatolię. Od 2004 roku do teraz znajduje się tu hotel oraz dość dobra restauracja, jedliśmy tu pierożki (tur. "peruhi") z wytrawnym serem i popijaliśmy ajranem.
 |
Safranbolu - dziedziniec Cinci Han |
 |
Safranbolu - pierożki (tur. "peruhi") w Cinci Han |
 |
Safranbolu - widok na wzgórze Hidirlik Hill |
 |
Safranbolu - taras widokowy na wzgórzu Hidirlik Hill |
Koniecznie trzeba też pójść na wzgórze Hidirlik Hill, roztacza się stąd wspaniała panorama miasteczka. Kiedyś najprawdopodobniej była tu cytadela. Teraz pozostały tylko mury, ale całość jest ładnie zagospodarowana.
Można tutaj na tarasie przy herbatce podziwiać piękne widoki na urocze miasteczko.
 |
Safranbolu - widok z wzgórza Hidirlik Hill |
 |
Safranbolu - widok z wzgórza Hidirlik Hill, pośrodku zdjęcia Cinci Han |
 |
Safranbolu - część dolna i górna miasta |
 |
Safranbolu - uliczka z meczetem Izzetpaśa Camii z XVIII w. |
Najlepiej jest
pospacerować bez celu po miasteczku, pozaglądać do starych
meczetów, posiedzieć na ławeczce bądź w herbaciarni, pooglądać
ludzi. Z pewnością ktoś podejdzie i spyta się: „skąd
jesteś?”
 |
Safranbolu - wewnątrz meczetu Izzetpaśa Camii |
Filmik panoramy miasta z wzgórza Hidirlik Hill
 |
Akwedukt Incekaya przez Kanion Tokatli |
Pobyt w tym malowniczym miejscu można połączyć z wypadem za miasto do osmańskiego z XVIII w. Akweduktu Incekaya na wysokości 600 m n.p.m. i na krótki spacer lub przyjemny trekking (5-6 km) w kanionie Tokatli.
 |
Kanion Tokatli - szlak po schodach i drewnianej kładce z góry na dół wąwozu |
 |
Szklany taras widokowy na Kanion Tokatli
|
Zanim zejdziemy schodami i kładkami na dół kanionu warto tu wejść na szklany panoramiczny taras widokowy (niewielka opłata, wstęp do kanionu również płatny). Znajduje się tu kawiarnia, gdzie można coś zjeść i wypić, jest też toaleta, a niedaleko parkingi.
 |
Na dole Kanionu Tokatli |
 |
Widok na Kanion Valla z tarasu widokowego (duże przybliżenie) |
Jadąc
następnego dnia dalej z Safranbolu do Kastamonu zwiedziliśmy kanion
Valla w górach Kure. Kilkanaście ostatnich kilometrów drogi do kanionu to droga gruntowa.
 |
Kanion Valla - kładka na taras widokowy |
Do samego punktu widokowego, usytuowanego na wysokiej
skale prawie 500 m n.p.m, nad kanionem trzeba było dojść ok. 1,5 km od parkingu. Z platformy widokowej roztacza się ładny widok na góry i kanion.
 |
Kanion Valla - wejście na taras widokowy |
Zaskoczeniem dla nas był bardzo silny wiatr na samej platformie
widokowej, kilkadziesiąt metrów przed platformą było
bezwietrznie.
 |
Kanion Valla - zejście z tarasu widokowego |
 |
Wodospad Ilıca Şelalesi |
Kilkadziesiąt
kilometrów dalej, w tych samych górach Kuru dotarliśmy do wodospadu Ilıca
Şelalesi.
Wodospad ma ok. 14 m wysokości. Szkoda, że otoczenie wodospadu
zostało uszkodzone kilka tygodni przed naszym przyjazdem przez dużą
powódź.
 |
Wodospad Ilıca Şelalesi |
Żałujemy, że nie zaplanowaliśmy trekkingu kanionem
Horma, który tu się zaczyna (lub kończy), ale za mało o nim
wiedzieliśmy przed wyjazdem. Taksówki wożą turystów z jednego
końca kanionu do drugiego.
 |
Kasaba - Meczet Mahmuta Beya |
Tuż przed Kastamonu skręciliśmy z
głównej drogi do wioski Kasaba,
aby zobaczyć mały, stary z XIV w., drewniany wewnątrz Meczet Mahmuta
Beya,
który kandyduje do wpisu na listę UNESCO.
 |
Kasaba - wewnątrz Meczetu Mahmuta Beya |
 |
Kastamonu |
Trochę
żałujemy, że zatrzymaliśmy się tylko na jeden nocleg w Kastamonu. Nad miastem Kastamonu
dość wyraźnie góruje
(ponad 100 m powyżej rzeki) pokaźny zamek. Widać go z prawie
każdego miejsca w mieście.
 |
Kastamonu - plac Cumhuriyet Meydani |
Rano poszliśmy na krótki spacer do miasta. Jednym z najpiękniejszych placów w Turcji wybrano pobliski plac Republiki (Cumhuriyet Meydani).
 |
Kastamonu - budynek historyczny gubernatora miasta |
Na środku placu stoi duży pomnik, na którym przedstawiono walkę o wyzwolenie Turcji. Od wschodu plac zamyka ładny budynek historyczny gubernatora Kastamonu.
 |
Kastamonu - widok na miasto i zamek z wzgórza z wieżą zegarową |
Potem skierowaliśmy się na wzgórze z wieżą zegarową. Tutaj miała się zaczynać kolejka gondolowa na wzgórze zamkowe, ale inwestycja przekroczyła budżet i od kilku lat stoją tu tylko słupy. Z pewnością byłaby to atrakcja turystyczna i pełna wrażeń przejażdżka nad miastem.
Pijąc herbatę na górze podziwialiśmy wspaniały widok na miasto i zamek.
 |
Kastamonu - widok na miasto z wzgórza z wieżą zegarową |
 |
Hattusa |
Po
krótkim spacerze pojechaliśmy dalej do miejsca docelowego, tj. Bogazkale.
Bogazkale to
wioska, obok której znajdują się ruiny Hattusy
dawnej stolicy Hetytów, którzy zamieszkiwali tereny Anatolii od XX
do XII wieku przed naszą erą. Skróconą historię Hattusy przeczytacie w powyższym linku.
Zaraz po przyjeździe zwiedziliśmy
samochodem teren wykopalisk. Jest to dość rozległy teren, pętla
samochodowa ma ok. 6 km.
 |
Hattusa - rozległy teren zwiedzania |
Zwiedziliśmy kolejno, przemieszczając się naszym samochodem:
 |
Hattusa - Wielka Świątynia |
 |
Hattusa - Brama Lwów |
 |
Hattusa - tunel Yerkapi |
 |
Hattusa - Yerkapi od strony zewnętrznej |
 |
Hattusa - szaniec |
 |
Hattusa - Brama Sfinksów |
 |
Hattusa - Brama Królewska |
 |
Hattusa - Królewska Cytadela |
Po niektórych fragmentach ocalałych budowli można sobie
wyobrazić jak potężne to było państwo, które z powodzeniem
walczyło z ówczesnym Egiptem (bitwa pod Kadesz ok. 1280 r p.n.e. za
panowania Ramzesa II).
O Hetytach więcej wiemy z zapisków egipskich
niż odkopanych tu tabliczkach z ich pismem klinowym. Hattusa także
znajduje się na liście UNESCO.
Rano następnego dnia byliśmy
jeszcze w małym, ale ciekawym miejscowym muzeum archeologicznym. W
muzeum znajduje się wiele artefaktów wykopanych w Hattusa.
 |
Bogazkale - w muzeum archeologicznym |
Potem
pojechaliśmy do Yazılıkaya. Jest to
świątynna część Hattusy, tak sądzą archeolodzy. Tu na skalnych
ścianach znajdują się wyraźne płaskorzeźby hetyckich bogów
(stąd przypuszczenie, że była to świątynia). Najlepiej zachowaną płaskorzeźbą, będącą symbolem Hattusa, jest niewielka
płaskorzeźba przedstawiająca dwunastu bogów podziemia.
 |
Yazılıkaya -płaskorzeźba przedstawiająca dwunastu bogów podziemia |
 |
W Yazılıkaya |
 |
Yazılıkaya - płaskorzeźba hetyckiego boga lub kapłana |
 |
W Yazılıkaya w otoczeniu płaskorzeźb
|
 |
Amasya |
Z
Yazılıkaya pojechaliśmy do Amasyi. Kiedyś była pontyjską
stolicą. Historia tego miasta to prawie 7500 lat (więcej w
poniższym linku).
 |
Amasya - widok z drogi do pontyjskich grobowców (na placyku obok meczetu i hotelu nasze auto)
|
 |
Amasya - widok na pontyjskie grobowce z bulwaru nadrzecznego |
 |
Amasya - kładka nad rzeką, dojście do starego miasta
|
Amasya (około 115 tysięcy mieszkańców) to chyba najładniej położone miasto na trasie naszej podróży. Niektórzy nazywają miasto, naszym zdaniem słusznie, perłą Rejonu Morza Czarnego. Wciśnięta jest w wąską dolinę pomiędzy dwoma dość wysokimi
wzgórzami, na jednym z nich znajdują się ruiny zamku, a na
stromych skałach nad miastem widać pięć grobowców królów
pontyjskich.
Byliśmy przy grobowcach, lepiej oglądać je z daleka niż z bliska, ale spod grobowców jest ładny widok na miasto, więc warto tam się wspiąć.
 |
Amasya - widok na most |
 |
Amasya - widok z mostu |
Przez miasto przepływa malownicza rzeka
Yeşilırmak, przez którą przechodzi pięć mostów. Większość miasta leży na
południowym brzegu, wzdłuż rzeki przy której położone są odrestaurowane stare domy osmańskie .
Widok w mieście na rzekę, jak i z obu wzgórz po dwóch stronach rzeki, jest
wspaniały zarówno w dzień i w nocy. Można godzinami spacerować nadrzecznym bulwarem
przysiadając co chwila na ławkach i patrzeć na rzekę i na
odbijające się w wodzie stare domy.
 |
Amasya - popiersia sułtanów na bulwarze |
 |
Amasya - Meczet Sułtana Beyazita II |
To do Amasyi w XVI wieku sułtani wysyłali na praktykę w
zarządzaniu prowincją swoich następców. Na nadrzecznym bulwarze znajdują się popiersia sułtanów, którzy kiedyś praktykowali w Amasyi.
Jak następcy zostawali
sułtanami, to fundowali miastu meczet. Najbardziej się nam podobał
Meczet
Sułtana Beyazita II.
 |
Amasya - w Meczecie Sułtana Beyazita II |
 |
Amasya - pomnik greckiego geografa Strabona |
Z Amasyi pochodził słynny grecki geograf Strabon, a jego pomnik również znajduje na popularnym bulwarze.
 |
Amasya - pomnik Strabona |
 |
Amasya - pomnik Ferhat i Shirin |
Na tej samej promenadzie nad rzeką znajduje się pomnik Ferhat
i Shirin, upamiętniający miejscową legendę o niespełnionej
wielkiej miłości (legenda opisana jest w linku o mieście).
 |
Amasya - pomnik upamiętniający okólnik Amasya
|
Amasya
była świadkiem ważnych wydarzeń historycznych. To właśnie tutaj
22 czerwca 1919 roku Mustafa Kemal Atatürk wraz ze
współtowarzyszami walki ogłosił w okólniku Amasya rozpoczęcie tureckiej wojny o
niepodległość. Okólnik
ten uważany jest za pierwszy pisemny dokument dokumentujący oficjalne rozpoczęcie tureckiej wojny o niepodległość.
W
latach I wojny światowej i tureckiej wojny o niepodległość
chrześcijańscy mieszkańcy Amasyi (Ormianie i Grecy) ucierpieli od
okrucieństw.
Po
powstaniu Republiki Tureckiej nastąpiła wymiana ludności, tj. znaczna część jeszcze żyjących Greków z
Amasyi została przesiedlona do Grecji (Saloniki), a jej miejsce
zajęli Turcy z tych terenów, które przypadły Grekom.
 |
Amasya - pomnik upamiętniający walki Turków o niepodległość z Atatürkiem na czele |
Odwiedziliśmy także
Muzeum Hazeranlar Konağı. Jest to dobrze zachowany
dom Hezerana Hanıma. Oglądaliśmy tu wnętrze bogatego domu mieszczańskiego z XIX wieku. W niektórych pomieszczeniach są woskowe figury mieszkańców.
Pojechaliśmy autem na górę do zamku, a później na drugie wzgórze po stronie południowej do restauracji na kolację, Rozciągały się stąd piękne widoki na oświetlone miasto.
 |
Amasya - widok wieczorem z restauracji na południowym wzgórzu |
W
Amasyi jedliśmy chyba dwa najsmaczniejsze w tej wyprawie obiady.
 |
Amasya - grillowane bakłażany, kotleciki jagnięce, ajran |
Warto też dodać, że Amasya to centrum uprawy jabłek w Turcji. Próbowaliśmy, nam wydaje się nieskromnie, że polskie jabłka o różnych smakach są smaczniejsze.
 |
Amasya w pięknym oświetleniu nocnym |
Naprawdę warto tu przyjechać, szkoda, że tak rzadko trafiają tu polscy turyści.
W poniższym pokazie slajdów zamieszczamy nasze zdjęcia z tego niezwykle uroczego miasta, zachęcając Was do jego odwiedzenia.
Pokaz slajdów pt. :"Nasza Amasya"
 |
Rejs stateczkiem w Kanionie Şahinkaya |
Po
całym dniu spędzonym w Amasyi pojechaliśmy zobaczyć Kanion
Şahinkaya.
Wybraliśmy się tu w rejs małym stateczkiem po zalewie, który tworzy
malowniczy kanion z pionowymi skałami i pięknymi widokami. Stateczkiem płynęliśmy z tureckimi turystami. Było nas kilkanaście osób. Mimo bariery językowej była miła i serdeczna atmosfera. Podobno
jeszcze ładniejsze widoki są z góry na zalew, ale trasy
turystyczne nie są tam znakowane, a opisy wycieczek są mało przekonywujące i nie zaryzykowaliśmy tam trekkingu. Zdjęcia kanionu z
góry znajdziecie tu: Kanion Şahinkaya.
 |
Rejs stateczkiem w Kanionie Şahinkaya |
 |
Kanion Şahinkaya |
 |
Samsun - statek SS Bandrima |
Po tej wycieczce przyjechaliśmy wreszcie nad Morze Czarne do miasta Samsun (przeszło 450 000 mieszkańców), które jest najbardziej rozwiniętym miastem regionu Morza Czarnego.
Zaskoczyła nas tu pogoda, było bardzo gorąco i wilgotno, prawie
tak jak w Bangkoku.
 |
Samsun - statek SS Bandrima, gabinet (woskowe figury) |
 |
Samsun - statek SS Bandrima, sypialnia |
Zatrzymaliśmy się tylko na godzinę przy
replice statku SS Bandrima, którym Atatürk w 1919 przypłynął ze Stambułu do Samsun,
zapoczątkował tym zbrojny opór i walkę przeciwko rozbiorowi
Turcji po I wojnie światowej. Statek zwiedza się za darmo. Odtworzono tu skromne wyposażenie, gdzie można zobaczyć woskowe figury Atatürka i jego wojskowych doradców. Nocowaliśmy
kilkadziesiąt kilometrów dalej na najwyższym piętrze w hotelu, z widokiem na plażę w miejscowości Ünye (zdjęcie poniżej).
 |
Unye |
Ünye to miejscowość wypoczynkowa z nadmorską promenadą (około 131 tysięcy mieszkańców) na wschodnim wybrzeżu Morza Czarnego. Można
też pospacerować po molo (w pobliżu są dobre restauracje).

Ünye
i niezbyt odległe miasto Ordu (około 230 tysięcy mieszkańców)
to centrum uprawy orzecha laskowego. Z tego rejonu pochodzi około 25 procent światowych zbiorów (orzechy te uprawia się prawie
na całym wybrzeżu Morza Czarnego). Właśnie były zbiory, wszędzie
widzieliśmy suszące się orzechy.
 |
Ordu - wzgórze Boztepe |
W Ordu wjechaliśmy na pobliskie
wzgórze Boztepe
(530 m n.p.m.), z którego roztacza się ładny widok na miasto i
okolicę. Na wzgórze można było wjechać kolejką gondolową lub samochodem po krętej drodze.
 |
Widok na Ordu ze wzgórza Boztepe |
Niestety tego dnia kolejka była nieczynna, ale tureccy turyści powiedzieli nam, że na szczyt kursują busiki i podarowali nam bilety. Samochód zostawiliśmy na parkingu, a na górę pojechaliśmy busikiem. Szkoda, że horyzont z powodu dużej wilgotności był mocno przymglony. Kupiliśmy tu pierwsze, jeszcze ciepłe, prażone
orzechy laskowe. Były wspaniałe i od razu zostaliśmy ich
smakoszami. Potem wszędzie staraliśmy się je kupować, ale już nigdzie nie były tak smaczne jak te pierwsze.
 |
Giresun - muzeum w ormiańskim kościółku |
Dalej jechaliśmy przez
Giresun (około 121 tysięcy mieszkańców). Zatrzymaliśmy się przy ormiańskim kościółku, zamienionym na muzeum.
 |
Giresun |
Giresun
to również ojczyzna wiśni i czereśni. Od nazwy miejscowości pochodzi ich nazwa. Szkoda, że nie byliśmy w
czerwcu, kiedy są tu zbiory.
 |
Trabzon |
Późnym
popołudniem dotarliśmy do Trabzonu.
Trabzon ma bardzo bogatą historię. Kiedyś (VII w. p.n.e.) była to kolonia
grecka, potem miasto bizantyjskie i stolica Cesarstwa Trapezuntu.
Na
obrzeżach miasta zwiedziliśmy dawną bizantyjską bazylikę Hagia Sophia
(z XIII w), teraz jest to meczet.
 |
Trabzon - bazylika Hagia Sophia |
W narteksie zachowały się tu dość dobrze
bizantyjskie freski, w nawie głównej też można dostrzec
pozakrywane freski. Chodzi się tu po szklanej posadzce, pod którą
widać pozostałości starej mozaiki podłogowej (ładne zdjęcia
fresków i zdobień bazyliki w linku).
 |
Trabzon - wewnątrz bazyliki Hagia Sophia |
 |
Trabzon - freski w bazylice Hagia Sophia |
 |
Trabzon - freski w bazylice Hagia Sophia |
 |
Trabzon - freski w bazylice Hagia Sophia |
 |
Trabzon - Most Zağnos i centralna dzielnica Ortahisar |
Trabzon
nie jest teraz specjalnie ładnym miastem. Spacerując po starej
części miasta od placu Atatürka ulicą Uzun Sokak (przy placu
Atatürka to deptak pełen sklepów) i przechodząc przez Most Zağnos natrafiliśmy na jeszcze jeden
bizantyjski kościół zamieniony w meczet, jest to dzisiejszy Fatih Camii
(meczet
zdobywcy), to dawny kościół Panagia
Chrysokephalos z X lub XI wieku.
 |
Trabzon - meczet Fatih Camii |
 |
Trabzon - wewnątrz meczetu Fatih Camii |
 |
Trabzon - pomnik sułtana Sulejmana Wspaniałego |
Kilkadziesiąt metrów dalej po drugiej stronie ulicy znajduje się
konny pomnik sułtana Sulejmana Wspaniałego
(1520 – 1566), który się urodził w Trabzonie, prawdopodobnie w domu znajdującym
się za pomnikiem.
Za panowania Sulejmana Imperium Osmańskie
osiągnęło szczyt swojej potęgi (podobnie, jak Polska w tych
czasach). Żoną sułtana Sulejmana była Roksolana, prawdopodobnie
pochodzenia ukraińskiego lub polskiego. Więcej o sułtanie i jego
żonie w linku powyżej.
 |
Trabzon - dzielnica Ortahisar |
 |
Widok na Klasztor Sumela, widoczne z tego ujęcia budynki wybudowano w XVIII i XIX w. |
Z
Trabzonu pojechaliśmy na półdniową wycieczkę w Góry Pontyjskie do dawnego
greckiego i bizantyjskiego Klasztoru Sumela. Klasztor wybudowano tu prawdopodobnie w IV/V wieku, a to co
oglądaliśmy czyli kościół i kaplice częściowo wykute w skale
pochodzą z XII/XIII wieku. Klasztor bardzo ucierpiał, był celowo
dewastowany po przymusowym wysiedleniu w 1923 roku greckich mnichów.
 |
Dziedziniec Klasztoru Sumela |
 |
Dziedziniec Klasztoru Sumela
|
Mnichów
wysiedlano bardzo brutalnie, nie pozwolono im zabrać z klasztoru
żadnych przedmiotów. Zakopali więc pod podłogą jednej z kaplic
najcenniejszą cudowną ikonę Matki Boskiej
(historia ikony w linku). Po latach do klasztoru wrócił jeden z
mnichów, odkopał ikonę i przewiózł ją do Grecji, do nowo
utworzonego klasztoru.
 |
Uzungol |
Następnego
dnia pojechaliśmy z Trabzonu do
Uzungöl, malowniczo położonej miejscowości nad osuwiskowym jeziorem o tej
samej nazwie. Jezioro znajduje się na wysokości 1090 m n.p.m.
 |
Widok na jezioro i miejscowość Uzungol |
Przyjechaliśmy tu wcześnie (z Trabzonu to niecałe 100 km),
mieliśmy więc prawie cały dzień na spacery wokół jeziora i na
pobliskie punkty widokowe. Krajobraz w tym miejscu jest wspaniały.
 |
Taras widokowy na jezioro i miejscowość Uzungol |
Uzungöl znajduje się już w pewnej
odległości od morza i nie było tu tak wilgotno, powietrze było
przejrzyste i widoki ładniejsze. Jezioro Uzungöl można porównać do polskiego Morskiego Oka, też przyjeżdża tu zbyt wiele turystów. Naszym zdaniem popularność tego miejsca w Turcji trochę mu
szkodzi, ludzi przyjeżdża tu za dużo. Spotkaliśmy tu dużo
turystów z Arabii Saudyjskiej, Omanu, Kataru i innych krajów
arabskich. Spacerowaliśmy aż do nocy.
 |
Jezioro i miejscowość Uzungol nocą |
 |
Pola uprawy herbaty (widok z samochodu) |
Następnego
dnia wróciliśmy nad Morze Czarne i jechaliśmy na wschód. Za miejscowością Rize
(jest to centrum uprawy i produkcji herbaty w Turcji) około 20 km dalej skręciliśmy do wodospadu Agaran
Selalesi.
Początkowo dobra droga szybko zamieniła się w drogę gruntową,
która na domiar złego była mocno uszkodzona po olbrzymich opadach
deszczu jakie nawiedziły ten rejon trzy tygodnie przed naszym
przyjazdem.
 |
Droga do wodospadu Agaran Selalesi |
 |
Wodospad Agaran Selalesi |
Wodospad był wspaniały, warto było tam przyjechać
mimo bardzo kiepskiej drogi, może kiedyś będzie lepsza.
 |
Wodospad Agaran Selalesi |
 |
Pola uprawy herbaty |
Na
krótko znowu wróciliśmy na wybrzeże, ale wkrótce skręciliśmy w
dolinę rzeki
Firtina. Kiedyś, za czasów osmańskich, prowadziła tędy jedna z głównych
dróg handlowych przez Góry Pontyjskie na wybrzeże. Z tamtych
czasów pozostało w dolinie rzeki wiele zamków oraz osmańskich kamiennych
jednołukowych mostów.
 |
Obiad z widokiem na most |
Zatrzymaliśmy się przy jednym z nich. Na
rzece Firtina
obok miejscowości Çamlıhemşin, gdzie organizuje
się spływy raftingowe o średnim poziomie trudności. Niestety nie
starczyło nam czasu na obejrzenie malowniczego zamku Zilkale.
 |
Jednołukowy osmański most nad rzeką Firtina |
 |
Pensjonat Serinyer Dagevi w Górach Kaçkar |
Po południu dotarliśmy do zamówionego wcześniej samotnego (klimatycznego schroniska) pensjonatu Serinyer
Dagevi
w Górach Kaçkar
na
wysokości około 1800 m n.p.m. Można tu dojechać dość dobrą drogą
terenową. Jadąc przebiliśmy się przez mgłę i dotarliśmy do pensjonatu w ładnej pogodzie. Po pół godzinie i tu była mgła. Zdążyliśmy jeszcze pójść na krótki spacer we mgle. Najbardziej charakterystycznym gatunkiem porastającym północne zbocza Kaçkaru jest różanecznik. Krzewów różanecznika jest dużo, wspaniale musi tu być wiosną, gdy wszystkie kwitną.
 |
We mgle w Górach Kaçkar |
Góry
Kaçkar
są bardzo ładne, ale bardzo kapryśne, często tu pada deszcz.
 |
W Górach Kaçkar - różanecznik |
 |
W Górach Kaçkar |
 |
W Górach Kaçkar |
Jeden dzień jaki tu zaplanowaliśmy chcieliśmy przeznaczyć na
trekking.
Niestety nie udało się, po pogodnym poranku, a po śniadaniu
podeszła mgła i zaczęła padać mżawka, a następnie deszcz. Nie mieliśmy szczęścia,
odpoczęliśmy więc pół dnia w pensjonacie. Był to jedyny
deszczowy dzień w naszej podróży. Niestety wysokich partii gór nie widzieliśmy.
 |
Nasze śniadanie w pensjonacie, z dołu powoli podchodzą chmury |
 |
Godzinę później na trasie jeszcze zdążyliśmy wypić herbatę |
 |
Góry Kaçkar o deszczowej porze |
Po jednodniowym pobycie w Górach Kaçkar wypogodziło się, a my zamiast na trekking pojechaliśmy dalej (ze względu na rezerwacje noclegów). Na krótko znowu wróciliśmy nad Morze Czarne i dalej jechaliśmy drogą D010.
 |
Do Batumi w Gruzji już stąd nie było daleko |
Od Samsun w pobliże granicy z Gruzją jechaliśmy dwujezdniową drogą D-010. Droga prowadzi prawie cały czas wzdłuż brzegu Morza Czarnego. Wyobrażaliśmy sobie, że przejazd tą drogą będzie spokojny, szybki i bezproblemowy z ładnymi krajobrazami. Krajobrazy były ładne, ale teren nadmorski jest mocno zurbanizowany i ruch samochodowy w niektórych miejscach jest bardzo duży. Częste światła też spowalniały przejazd. Im bliżej gruzińskiej granicy, tym mniej było miejscowości, a krajobrazy były tu jeszcze ładniejsze.
Kilkanaście kilometrów przed granicą gruzińską skręciliśmy na południe. Tutaj kończymy opis tej części naszej podróży.
Następna część i etap naszej podróży w kolejnym poście:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz