środa, 8 maja 2013

Maroko Dzień 16. Tanger

Rano, zwiedzamy nasz riad w Tetuanie, wygląda trochę jak pałac, szczególnie parter i pierwsze piętro; wchodzimy na dach, pstrykamy zdjęcia medyny. Na parterze w dużym patio jemy pyszne śniadanie.Szybko się pakujemy i wyjeżdżamy z Tetuanu do Tangeru. Czeka nas 112 km drogi.



Jedziemy na północ nie autostradą, lecz nieco dłuższą drogą wzdłuż morza. Całe wybrzeże to jeden wielki ośrodek wypoczynkowy. Po obu stronach drogi ciągną się hotele i pensjonaty, ładnie wyglądają i sprawiają dobre wrażenie. Tak jak wczoraj w Oued Laou wszystko jest jeszcze puste. Pensjonaty i hotele kończą się jakieś 2-3 km przed Ceutą (enklawę hiszpańską na terenie Maroka), skręcamy tutaj w lewo w góry, stanowiące afrykański słup Herkulesa – Dżebel el Moussa.







Droga pomiędzy Tetuanem a Ceutą
Nad brzegiem morza
Krajobraz jest ładny, droga prowadzi łagodnymi serpentynami, spotykamy tu pierwszy raz w Maroku wiatraki wytwarzające prąd. Zjeżdżamy nad Cieśninę Gibraltarską w miejscu gdzie w ostatnich latach Marokańczycy wybudowali nowoczesny port Tanger - Med. Port w Tangerze nie nadawał się do rozbudowy, bo jest za płytki. Zaczyna się tu autostrada do Rabatu, my dalej jedziemy wzdłuż morza, zatrzymujemy się w eleganckiej restauracji na wysokim klifie z wspaniałym widokiem na Cieśninę Gibraltarską.

Przed nami Ceuta, my skręcamy w lewo do Tangeru
Droga przez Góry
Przejeżdżamy obok portu Tanger-Med


Widok na Cieśninę Gibraltarską, na horyzoncie Europa
Pijemy pyszny sok pomarańczowy i patrzymy się na nieodległą Europę, która jest przesłonięta lekkim pyłem znad Sahary. Aż nie do wiary jak niewielka odległość dzieli te dwa odmienne światy. Jest piękny, słoneczny dzień, temperatura taka jak u nas wczesnym latem.
Po godzinie lenistwa wsiadamy do auta, do Tangeru mamy nieco ponad pół godziny. Nasz hotel znajduje się na skraju medyny, tuż pod jej murami. Aby do niego dojechać znów musimy przejechać przez czynny suk warzywny, przejazd trwał długo, ponieważ handlowano również na ulicy. Zaraz po zakwaterowaniu idziemy w miasto.
Tanger jako miasto istnieje już od czasów fenickich, tutaj Fenicjanie mieli swój port. Potem miasto to, tak jak okoliczne ziemie przechodziło z rąk do rąk. Po roku 1912 Maroko zostało objęte protektoratem francuskim (większa część kraju na południu) oraz hiszpańskim (mniejsza część na północy), a Tanger, jako główny port Maroka, stał się miastem wydzielonym, w 1923 do zarządu Tangerem dołączyła Wielka Brytania, a potem Włochy, Portugalia, Belgia i Holandia. Tanger pod zarządem międzynarodowym był miastem bezprawia, przemocy, był centrum handlu opium, kwitła tu prostytucja, przemyt, nielegalny handel bronią, szpiegostwo. Każdy z krajów miał tu swoje instytucje i urzędy, równolegle funkcjonowały tu np. cztery urzędy pocztowe. W tym czasie Tanger był magnesem dla bogatych ludzi, pisarzy, malarzy, może dlatego, że dostępność narkotyków, wyuzdanych nastoletnich prostytutek obu płci, luk podatkowych. Wszystko to skończyło się po 1956 r, po uzyskaniu przez Maroko niepodległości. Obecnie Tanger jest milionowym miastem.

Przejazd przez targ slalomem
W tangerskiej kasbie
W tangerskiej kasbie


Początkowo idziemy wzdłuż murów medyny do góry i przez bramę Bab Kasbah wchodzimy do środka medyny, zaraz obok znajduje się jej dodatkowo ufortyfikowana część – kasba. Z góry ładny widok na Cieśninę Gibraltarską, widać Europę. Schodzimy w dół główną uliczką medyny, nie robi to na nas specjalnego wrażenia, medyny w Maroku są do siebie podobne. Po chwili docieramy na mały placyk tzw. Petit Socco, jest to centralny punkt medyny. 
Prawie cały placyk zajmują kawiarenki i herbaciarnie, siadamy w herbaciarni, kelner nam nalewa z imbryczka miętową herbatę z prawie metrowej wysokości, po to aby napowietrzyć napar. 
Siedzimy i obserwujemy przechodzących ludzi, którzy tu żyją i mieszkają, pracują. Spotykamy wielu turystów, siedzących jak my w herbaciarniach.

  Kelner nalewa nam herbatę

 Główna uliczka w tangerskiej medynie


Niedaleko od placyku Petit Socco znajduje się budynek Dawnego Poselstwa Amerykańskiego. Maroko było pierwszym krajem, które uznało suwerenność Stanów Zjednoczonych, a ten budynek, podarowany przez sułtana w roku 1821, był pierwszą zagraniczną placówką dyplomatyczną Stanów Zjednoczonych. Od tamtego czasu Stany Zjednoczone i Maroko łączą specjalne stosunki, Stany Zjednoczone popierają na arenie międzynarodowej Maroko. Teraz budynek jest dalej w posiadaniu USA, jest placówką muzealną, kulturalną oraz biblioteką. Można go za darmo zwiedzać, Amerykańscy urzędnicy wpuszczają nas do środka. Zwiedzamy zabytkowe, gustownie urządzone wnętrza.



Wejście do Poselstwa amerykańskiego w Tangerze

 Wnętrza Poselstwa amerykańskiego 

Wnętrza Poselstwa amerykańskiego

Po wyjściu z medyny wchodzimy do nowego Tangeru. W tej części miasto jest na wskroś nowoczesne, szerokie ulice, nowoczesne budynki, jest nawet czysto, jak w europejskich metropoliach. 


Nowoczesny Tanger

Obok meczetów widzimy kilka kościołów katolickich, w jednym z nich trafiamy na mszę.
Pod wieczór wracamy w kierunku medyny, przechodzimy obok anglikańskiego kościoła św. Andrzeja szkoda, że był zamknięty i nie mogliśmy obejrzeć jego ciekawego wnętrza.
Na południowym skraju medyny znajduje się owalny plac 9 Kwietnia 1947, tak teraz się nazywa plac Grand Socco, jest to właściwie duże rondo ze skwerem, w środku którego stoi duża fontanna. Wieczorem skwer jest oblegany, przychodzą tu pospacerować i odpocząć na ławkach miejscowi. Trudno jest znaleźć wolne miejsce, siadamy i my, odpoczywamy po trudach dnia, obserwujemy ludzi.

Plac Grand Socco 



Meczet o zachodzie słońca










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz