Rano budzi nasz przeraźliwy ryk, to ryczy głodny osioł w sąsiedzkiej zagrodzie, wstajemy więc trochę wcześniej, śniadanie jemy na dachu hoteliku. Serwuje nam właściciel, ubrany w niebieskie szaty, przypominające tuarega. Z dachu widać olbrzymie skały, przez które przełamuje się rzeczka Todra.
Osioł który nas obudził (karmiony pomarańczami) |
Z właścicielem naszego pensjonatu |
Mapka naszej dzisiejszej trasy:
Po śniadaniu podjeżdżamy do skraju wąwozu. Dalej idziemy już na piechotę mimo, że dnem wąwozu prowadzi betonowa, dość szeroka przejezdna droga. Wąwóz jest niesamowity, pionowe skały o wysokości około 200 m, na dnie tylko rzeka i droga, w najwęższym miejscu to tylko 10 m, w najszerszym 20-30m. Wąwóz jest długi na ok. 600 – 700 m. W niektóre miejsca na dnie nigdy nie docierają promienie słońca. Wrażenie dzikości potęguje fakt, że nie ma tu prawie roślinności. Dominuje brązowo - rudy kolor skał we wszystkich odcieniach. Mniej więcej w połowie wąwóz skręca w lewo, jest tu najszerzej, na dnie za rzeką pod przewieszonymi skałami usadowiły się dwa niewielkie hoteliki i tylko tutaj, gdzie dociera słońce rośnie kilka palm.
Piknikująca w wąwozie Todra rodzina marokańska
Tuż przy naszym parkingu widzimy jak rozprowadzana jest woda z rzeki nawadniająca palmową dolinę.
|
Tak zaczyna się kanał rozprowadzający wodę do poletek wzdłuż rzeczki |
Wracamy do Tinerhir, stąd dalej drogą N10 aż do miejscowości El Rachidia. To miasteczko zbudowane zostało też jako garnizonowe dla Legii Cudzoziemskiej. Zatrzymujemy się na posiłek. Zastanawia nas brak ruchu na głównej ulicy, kelner wyjaśnia nam, że ulica została zamknięta. Za dwie godziny będzie pochód, dziś jest 1 Maja.
Jedyny w Maroku tunel na naszej trasie |
Droga przez pustynię |
Jedziemy teraz na północ drogą N13, która prowadzi nas doliną rzeki Ziz. Po drodze podziwiamy, nagie pustynne stoki gór. Po raz trzeci przejeżdżamy przez główny grzbiet Atlasu Wysokiego, jesteśmy na przełęczy Tizi n'Talrhemt 1907 m npm.
Rogatka policyjna |
Jest tu już roślinność, wśród nielicznych cedrów i tui na resztkach traw wypasają się kozy i wielbłądy.
Za miejscowością Midelt dojeżdżamy do naszego motelu. Na zachodzie już po raz ostatni oglądamy ośnieżone szczyty Atlasu Wysokiego. Jest to nowy obiekt zbudowany na wzór warownych budowli marokańskich, wygląda trochę kiczowato, ale jest bardzo przyjemny.
Za miejscowością Midelt dojeżdżamy do naszego motelu. Na zachodzie już po raz ostatni oglądamy ośnieżone szczyty Atlasu Wysokiego. Jest to nowy obiekt zbudowany na wzór warownych budowli marokańskich, wygląda trochę kiczowato, ale jest bardzo przyjemny.
Nasz motelik |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz