Wyjeżdżamy z magicznego Fezu do Meknesu, mamy tylko kilkadziesiąt kilometrów (mapka poniżej).
Po nieco ponad godzinie jazdy parkujemy pod murami medyny, jak najbliżej do naszego riadu. Właścicielka napisała nam gdzie mamy zaparkować oraz przysłała mapkę jak mamy dojść. Pijąc miętową herbatę rozmawiamy z właścicielką. Jest ona Berberyjką, przez lata mieszkała i pracowała we Francji, tam też studiują jej dzieci, a ona wróciła do Maroka i prowadzi ten niewielki kilkunastopokojowy hotelik. Riad trochę inny od poprzednich, urządzony jest po berberyjsku, drzwi do naszego pokoju zamyka się od środka na kołek. Z dachu roztacza się wspaniała panorama miasta.
Po nieco ponad godzinie jazdy parkujemy pod murami medyny, jak najbliżej do naszego riadu. Właścicielka napisała nam gdzie mamy zaparkować oraz przysłała mapkę jak mamy dojść. Pijąc miętową herbatę rozmawiamy z właścicielką. Jest ona Berberyjką, przez lata mieszkała i pracowała we Francji, tam też studiują jej dzieci, a ona wróciła do Maroka i prowadzi ten niewielki kilkunastopokojowy hotelik. Riad trochę inny od poprzednich, urządzony jest po berberyjsku, drzwi do naszego pokoju zamyka się od środka na kołek. Z dachu roztacza się wspaniała panorama miasta.
Przechodzimy na plac el-Hedim, pełni on w Meknesie rolę takiego placu Jamaa el-Fna. Przez imponującą bramę Bab Mansour i wchodzimy do imperialnej części miasta.
Brama Bab Mansour |
Meknes zawdzięcza swoją wielkość sułtanowi Mulay'owi Ismail'owi, który właśnie Meknes obrał za swoją stolicę. Sułtan ten rządził przez 55 lat żelazną ręką, ponownie zjednoczył Maroko. Jego rządy to siła i strach, nikt nie mógł być pewien czy przeżyje następny dzień. Często skazywał na śmierć najlepszych współpracowników za błahe uchybienia. W historii Maroka jest oceniany jako jeden z najlepszych władców mimo, że po jego śmierci znów wybuchły wojny o władzę, chaos trwał dwadzieścia kilka lat. Bardzo obawiał się o swoje życie. Wybudował wokół Meknesu kilkadziesiąt kilometrów murów obronnych. W pełni gotowości stale utrzymywał swoją gwardię.
Zaraz za bramą Bab Mansour, po przejściu przez duży plac, dochodzimy do mauzoleum Mulaya Ismaila. Jest to jeden z nielicznych obiektów tego typu, które możemy zwiedzać. Po przejściu przez kilka dziedzińców, po zdjęciu butów, wchodzimy do właściwego mauzoleum. Składa się z kilku pomieszczeń bogato zdobionych marokańskimi mozaikami, pośrodku jednego z pomieszczeń szumi fontanna. Do samego sarkofagu mogą podejść tylko muzułmanie. Nie potrzebujemy wchodzić za czerwony sznur, z 10 m dokładnie widać sarkofag. Całe mauzoleum emanuje powagą, ciszą i spokojem; nieliczni turyści rozmawiają szeptem, Marokańczycy podchodzą do sarkofagu i modlą się. My w skupieniu oglądamy przepiękne wnętrza. Przy wyjściu płacimy tzw. wolny datek (po 20 dirhamów). Wszystkie dostępne nam przewodniki pisały, że niemuzułmanom nie wolno mauzoleum zwiedzać, nie wiemy czy to my mieliśmy szczęście, czy teraz już ten zakaz nie obowiązuje.
Mauzoleum Mulaya Ismaila |
Po wyjściu z mauzoleum idziemy długą prostą ulicą pomiędzy dwoma murami o długości prawie jednego kilometra. Po prawej stronie za murami jest królewskie pole golfowe oraz pałac królewski.
Po półgodzinnym spacerze docieramy do Heri el-Swani. Są to do dziś dobrze zachowane olbrzymie półokrągło sklepione pomieszczenia w których za Mulaja Ismaila składowano zboże oraz inne produkty na wypadek oblężenia lub suszy.
Spichlerze Heri el-Swani |
Obok znajduje się duży prostokątny sztuczny zbiornik wodny Agdal Bassin wybudowany przez sułtana celem magazynowania wody pitnej.
Agdal Bassin |
Nie wiemy co to za pomnik, ale nam się podobał |
Nie mamy ochoty wracać na piechotę tą samą drogą. Bierzemy więc dorożkę, ustalamy kurs z powrotem do centrum. Dorożkarz nie ma wydać ze 100 dirhamów zawozi nas pod sklep z pamiątkami, sklepikarz najchętniej wydałby nam resztę w swoim towarze, z niesmakiem wydaje nam gotówkę.
Jesteśmy z powrotem na placu el-Hedim, jest już wieczór, plac się zaludnia zaczynają się występy kuglarzy, akrobatów, opowiadaczy bajek. Oglądamy to wszystko z dachu herbaciarni, delektując się pyszną marokańską miętową herbatą. Atmosfera na tym placu nie dorównuje tej z Markeszu, ale mimo wszystko jest magiczna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz