wtorek, 25 kwietnia 2017

5. Hiszpania - północno-wschodnia Katalonia z Figueres, Besalu, Ripoll i Monells

Nasz pierwszy dzień w Hiszpanii zaczynamy leniwie. Po długiej podróży musimy się wyspać. Potem długo celebrujemy śniadanie. Nasze mieszkanko na pierwszym piętrze w niewielkiej kamienicy jest bardzo wygodne. Sypialnia, łazienka oraz kuchnia z pokojem dziennym, wszystko jest funkcjonalne, czyste, dobrze wyposażone. W mieszkaniu są plany miasta oraz potrzebne adresy pobliskich sklepów, restauracji, telefony interwencyjne do lekarza, policję itp. Jedynym problemem jest to, że znalezienie wolnego miejsca parkingowego jest bardzo trudne. Wczoraj wieczorem się nam udało, parkujemy stosunkowo blisko.

Założeniem naszej tegorocznej podróży było dotarcie możliwie jak najszybciej do Andaluzji, aby zdążyć w Sewilli zobaczyć chociaż jeden dzień fiesty Feria de Abril (30.04.-06.05). Fiesta kończy się w tym roku 6 maja. Dlatego przejeżdżając przez Katalonię, Aragonię, Walencję czy Murcję ograniczamy się do zwiedzenia tylko tylko tych miejscowości, które znajdą się na naszej trasie do Sewilli. Wyjątkiem jest jutrzejszy dzień, kiedy pojedziemy do Besalu i Ripoll.

Do centrum Figueres mamy ok. kilometra na piechotę. Nie jest specjalnie ładnym miastem i nie jest też dużym miastem. Ponad 45 tysięcy mieszkańców, nie ma tu wiele zabytków. Krótką informację o mieście znajdziecie tutaj: Figueres. Miasto prawdopodobnie zostało założone przez Wizygotów. 

Miejscowość ta słynna jest jako miejsce urodzin bardzo kontrowersyjnego artysty-surrealisty Salvadora Dalego ( 1904-1989 ). Salwador Dali spędził tu większą część swojego życia, tutaj też zmarł. Tu znajduje się założone przez niego w 1974 roku  „Muzeum - Teatro Salvadore Dali”. Część muzeum znajduje się w byłym teatrze. 
Kiedyś młody Salvador Dali projektował część wnętrz. Później, gdy stał się już sławny i bogaty, wykupił teatr i sam zaprojektował muzeum. W swoim testamencie postanowił, które dzieła będą tu wystawiane, a które w Madrycie. To, po Prado, najczęściej odwiedzane muzeum hiszpańskie.

Nie jesteśmy fanami jego twórczości. Chcieliśmy mimo wszystko zobaczyć to muzeum. Niestety, dziś w poniedziałek muzeum jest nieczynne ( w poniedziałki czynne jest tylko w czerwcu, lipcu i sierpniu ). W planowaniu podróży musieliśmy to przeoczyć. Bilety po 14,00 Euro i 10,00 Euro ( emeryci, studenci, młodzież ). Informacje o muzeum możecie znaleźć tutaj: Muzeum - Teatro Salvadore Dali
Informacje o Salvadorze Dalim znajdziecie tutaj: Salvador DaliMusi nam wystarczyć oglądnięcie muzeum z zewnątrz. Budynek z dużymi jajkami na dachu jest kontrowersyjny. Na uliczkach i placykach wokół muzeum znajduje się kilka wielkogabarytowych prac rzeźbiarskich Salvadora Dali.

Figueres - Muzeum twórczości Salvadore Dali z rzeźbą przed budynkiem
Figueres - rzeźby Dalego koło muzeum
Figueres - rzeźby Dalego niedaleko muzeum
Figueres - Deszczowa taksówka - czarny cadillac - pomnik widziany przez zamknięte szklane drzwi do muzeum
Figueres - Muzeum twórczości Salvadore Dali
Niedaleko Muzeum Dalego znajduje się interesujący kościół pod wezwaniem świętego Piotra. Jest to wczesnogotycka, jednonawowa świątynia zbudowana z jasnego kamienia. Niektóre jej fragmenty pochodzą z XI w. Kościół nie był dawno odnawiany i remontowany. Ściany są ciemne, okopcone dymem z świec, palonych tu przez wieki. Kościół jest prosty, bez większych zdobień i upiększeń. Zaletą jest to, że wejście jest darmowe ( w Hiszpanii wejście, poza mszą, do zdecydowanej większości kościołów jest płatne ).

Figueres - kościół Świętego Piotra
Figueres - wejście do kościół Świętego Piotra
Figueres - wnętrze kościóła Świętego Piotra
Potem idziemy na plac La Rambla, jest to teraz centrum miasta. Tutaj staramy się porównać oferty hiszpańskich operatorów telefonicznych, aby zainstalować sobie internet w telefonie. Okazało się, że internet jest w Hiszpanii dość drogi i po porównaniu cen zdecydowaliśmy, że nie kupimy internetu. Na każdym noclegu mamy zapewnione WiFi, a internetu podczas jazdy używalibyśmy bardzo rzadko do rozmów telefonicznych. Oglądamy jeszcze dom rodzinny Salvadora Dalego. Z innych budynków podoba się nam niewielki budynek teatru i kina.

Figueres - plac La Rambla
Figueres - budynek teatru
Figueres - dom rodzinny Salwadora Dalego
Idziemy jeszcze zobaczyć twierdzę Castillo de San Fernando wybudowaną w XVIII wieku na polecenie króla Hiszpanii - Ferdynanda VI. Twierdza uważana jest za największą twierdzę bastionową w Europie. W lutym 1939 roku w twierdzy odbyło się ostatnie posiedzenie republikańskiego ( przeciwników Franco ) parlamentu. Jest to olbrzymia konstrukcja na planie pięcioboku ( obwód murów ponad 3 km ). Jeszcze niedawno mieściło się tu ciężkie więzienie. Twierdza wznosi się w północno - zachodniej części miasta. Twierdzę można zwiedzać. Więcej o twierdzy dowiecie się tu: Twierdza Figueres 

Figueres - twierdza
Spacerem wracamy do naszego mieszkania. Odwiedzamy jeszcze po drodze kilka sklepów spożywczych. W domu gotujemy szybko obiado-kolację. 

Nasza kolacja
Na następny dzień mamy zaplanowaną wycieczkę po północno-wschodnich rejonach Katalonii. Trasa dzisiejszej naszej podróży wygląda następująco: 



Tylko 22 kilometry dzieli Figueres od Besalu, małego średniowiecznego miasteczka. 


Po drodze piękne maki, a w tle ośnieżone Pireneje
Pireneje widziane z samochodu po drodze do Besalu
Besalu założone zostało prawdopodobnie w IX wieku. Swój największy rozkwit przeżywało w latach 894 – 1111 kiedy to było stolicą niezależnego i samodzielnego hrabstwa. W roku 1111 Besalu utraciło swoją niezależność na rzecz dynamicznie rozwijającej się Barcelony. Z historią miasta, jak i całej Katalonii związany jest Wilfred Włochaty ( inni tłumaczą ten przydomek jako Kudłaty ). To on założył w Besalu hrabstwo i był od 878 władcą tego miasta. Wilfred Włochaty zjednoczył dużą część ziem katalońskich i jest uważany za założyciela Katalonii ( taki kataloński Mieszko I ). Z Wilfredem Włochatym związana jest też legenda o fladze katalońskiej: „W roku 897 Wilfred Włochaty wyruszył na pomoc wojskom króla frankijskiego Karola II Łysego, walczącym z armią arabską Ismaila ibn Mussy. Śmiertelnie ranny w trakcie oblężenia Llejdy Wilfred w ramach swojego ostatniego życzenia poprosił Karola o nadanie znaku, którym mogliby się posługiwać jego następcy. Karol w odpowiedzi zanurzył 4 palce w ranie umierającego Wilfreda i nakreślił nimi cztery pasy na jego złotej tarczy” ( Wikipedia ).

Od tego czasu flaga Katalonii to złota flaga z czterema czerwonymi pasami. Trochę inne wersje tej legendy przeczytacie w blogu: legenda o fladze katalońskiej  ( polecamy ten blog wszystkim, którzy wybierają się do Hiszpanii, a w szczególności do Barcelony i Katalonii ).
W późniejszych latach Besalu już nigdy nie miało tego znaczenia, popadło w zapomnienie. Dziś mieszka tu nieco powyżej 2 tysięcy mieszkańców.

Miasteczko położone jest nad rzeką Fluwią. Przez rzekę przerzucony jest wyjątkowej urody most z XII wieku. Jest to romański most warowny. Pośrodku znajduje się wieża obronna, która jednocześnie była bramą miasta. Konstrukcja tego mostu jest o tyle ciekawa, że jest łamany, pośrodku zmienia kierunek. My zaparkowaliśmy tak, że do miasteczka musimy przejść przez ten historyczny most. Most jest przepiękny i tajemniczy. Mamy szczęście, że dziś jest wyjątkowo pogodny dzień. Most odbija się w rzece, na brzegach w zaroślach ćwierkają przeróżne ptaki, kwitną drzewa i kwiaty, zapach jest wspaniały. Można powiedzieć, że znaleźliśmy się w odpowiednim miejscu i we właściwym czasie. Jesteśmy tym miejscem zauroczeni. Nie możemy się napatrzeć. Przenieśliśmy się parę wieków wstecz.

Besalu - średniowieczny most
Besalu - stare miasto ze średniowiecznym mostem
Besalu - wieża warowna na średniowiecznym moście i jej odbicie w rzece
Besalu - odbijcie mostu w rzece (Fluvia)
Besalu - widok mostu od nurtu rzeki 
Besalu - brama do miasteczka przez wieżę warowną na moście
Besalu - widok z mostu
Przez most wchodzimy do miasteczka. Miasteczko otoczone było kiedyś murami obronnymi, niestety do naszych czasów dotrwała tylko ich część. Nic tu prawie od średniowiecza się nie zmieniło. Układ ulic jest taki sam. Przy głównym placu miasteczka stoi stary romański kościół pod wezwaniem świętego Piotra. Kościół ten stoi tu już ponad tysiąc lat, konsekrowany był w roku 1002.

Besalu - zaułek w dzielnicy żydowskiej
Besalu - tysiącletni kościół świętego Piotra
Besalu - romańskie okno i dwa lwy na frontonie kościoła ( skąd się tam wzięły? ).
Besalu - wnętrze kościoła świętego Piotra
Besalu - absyda kościoła świętego Piotra
Miasteczko zwiedzamy bez konkretnego celu. Jest niewielkie, nie można się tu zgubić. W Besalu tętni życie, mieszkańcy tak jak przed wiekami, robią zakupy na straganach na rynku przed kościołem. W kawiarenkach pełno ludzi przychodzących tu na poranną kawę lub śniadanie. Staruszkowie wychodzą na poranny spacer, wygrzać się w porannym słońcu. Turystów podczas naszego pobytu nie ma zbyt wielu, na razie nie ma też tu wielkiej turystycznej komercji.

Besalu - uliczka starego miasta
Besalu - uliczna kawiarenka starego miasta
Besalu - uliczka starego miasta
Besalu - mały placyk
Besalu - jedna z uliczek
Besalu - starszy mieszkaniec na porannym spacerze
Jest to tak urocze i klimatyczne miejsce, że nie chce się z niego wyjeżdżać. Szkoda, że tak mało czasu zaplanowaliśmy tutaj. Musimy jechać, by zdążyć do Ripoll przed sjestą. Więcej o Besalu przeczytacie tutaj: Besalu .

Do Ripoll mamy nieco ponad 50 km. Jedziemy dobrą drogą. W niektórych miejscach roztaczają się wspaniałe widoki na ośnieżone jeszcze szczyty Pirenejów. Po godzinie jazdy jesteśmy na parkingu w Ripoll tuż obok centrum. 

Droga z Besalu do Ripoll, w tle ośnieżone szczyty Pirenejów
Do słynnego klasztoru benedyktynów Santa Maria de Ripoll mamy zaledwie kilkaset metrów spaceru. Klasztor ten znaczy bardzo dużo dla Katalończyków. To dla nich świętość narodowa, taka jak dla Polaków Częstochowa.

Klasztor założył wspomniany wyżej Wilfred Włochaty w roku 888. Klasztor, a w zasadzie duży przyklasztorny kościół do początków XV wieku był główną świątynią Katalonii. Potem rolę tę przejął Klasztor w Montserrat oraz kościoły w Barcelonie. W 1428 roku klasztor został bardzo poważnie uszkodzony przez trzęsienie ziemi. Po nim został odbudowany w stylu gotyckim. Klasztor pełnił do XV wieku rolę nekropolii hrabiów Barcelony i Besalu. To tutaj został pochowany Wilfred Włochaty. ( Więcej o nim: Wilfred Włochaty ). 

W 1835 roku klasztor został zniszczony przez pożar. W 1847 klasztor został z sekularyzowany, a potem częściowo rozebrany. Na szczęście z powrotem został konsekrowany i później odbudowany. Nie zniszczone fragmenty klasztoru zostały zachowane i odnowione. Uratowano romański portal z XIII wieku. Dziś portal jest ozdobą klasztoru. Aby chronić cenny portal przed wpływami atmosferycznymi wybudowano szklaną osłonę. Lepiej zachowany został sam klasztor i klasztorny dziedziniec. Więcej o klasztorze można przeczytać: Klasztor w Ripoll .

Ripoll, przed wejściem do klasztoru
Ripoll, romański portal kościoła
Ripoll, wnętrze kościoła
Ripoll, wnętrze kościoła
Ripoll, dziedziniec klasztorny
Ripoll, dziedziniec klasztorny
Ripoll, dziedziniec klasztorny
Ripoll, dzwonnica kościoła z dziedzińca klasztoru
Do klasztoru udało nam się zdążyć przed sjestą. Na zwiedzenie kościoła i klasztoru mieliśmy niecałą godzinę. Kościół został odbudowany na planie starego kościoła w stylu zbliżonym do zniszczonego. W środku jest surowy i mroczny. Znacznie bardziej podobał się nam klasztor, ze wspaniałym dziedzińcem ( do naszych czasów dotrwał bez większych przeróbek ). Bezsprzecznie najładniejszy jest romański portal. Klasztor z kościołem od kilku lat kandyduje do wpisu na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Po zwiedzeniu klasztoru idziemy na główny plac miasteczka. Niestety jest sjesta, wszystko jest pozamykane, nawet maleńka kawiarenka. Na kawę musimy iść do jedynej przy placu restauracji. Sjesta w Hiszpanii jest przekleństwem turysty, napiszemy o niej w następnych naszych postach.

Ripoll, kościół z widziany z drugiej tylnej strony
Ripoll, główny plac miasteczka. Za tą kolumnadą znajduje się słynny portal.
Ripoll, ratusz w sąsiedztwie klasztoru
Wilfred Włochaty dał początek historii Katalonii, która stopniowo usamodzielniała się politycznie i w X wieku uzależniła się całkowicie od państwa frankońskiego ( chociaż dalej z nim współpracowała ) i była już oddzielnym podmiotem politycznym. W XII wieku ( rok 1137 ) poprzez unię personalną związała się z Aragonią.

Małżeństwo Ferdynanda i Izabeli połączyło w XV wieku Aragonię z Kastylią, co dało początek Hiszpanii. Wojna o sukcesję na początku XVIII wieku podzieliła Katalonię pomiędzy Francję i Hiszpanię, podział ten istnieje do dziś. Zapoczątkowało to spadek znaczenia Katalonii na arenie politycznej. Mimo, że Katalonia miała teoretycznie dość dużą autonomię, poszczególni władcy hiszpańscy starali się ją ograniczać. Powodowało to niezadowolenie Katalończyków i wybuchy ciągłych powstań i rebelii przeciwko władcy, co skutkowało utratą autonomii. Przez długi czas zabronione było nauczanie i używanie języka katalońskiego zarówno w hiszpańskiej jak i francuskiej części Katalonii.

Dopiero w roku 1930 Katalonia powtórnie uzyskała autonomię, potem dwa razy ogłaszała niepodległość, na co nie zgadzała się władza w Madrycie. Podczas wojny domowej Katalonia opowiedziała się po stronie republiki. Franco po zwycięstwie „ukarał” Katalonię, znowu odbierając jej autonomię. Po śmierci Franco i po uchwaleniu nowej konstytucji w roku 1978 Katalonia odzyskała autonomię. Katalonia jest najbogatszą wspólnotą w Hiszpanii i cały czas dąży do oddzielenia się. Więcej o historii Katalonii: Katalonia

Jako ciekawostkę można dodać, że Katalończycy przez resztę Hiszpanii są nazywani po hiszpańsku los polacos , dlaczego? Wyjaśnienie znajdziecie w tym blogu: los polacos ( polecamy ten blog, jest też dużo informacji o Hiszpanii, Katalonii i Barcelonie ).

Z Ripoll w kierunku Olot jedziemy drogą N260a. Jest to boczna droga o górskim charakterze ze wspaniałymi widokami na zalesione góry Parku Narodowego de la Zona Volcánica de la Garrotxa. Często przekraczamy 1000 m n.p.m. Teren ten przed 12 tysiącami lat był bardzo aktywny wulkanicznie. Powstało wtedy tutaj kilkadziesiąt wulkanów. Na ich zalesione stożki prowadzą teraz liczne ścieżki turystyczne. Więcej informacji: Park Narodowy wulkaniczny Garrotxa oraz na stronie parku:  strona Parku Garrotxa. Znajdziecie tam ciekawe zdjęcia wulkanów wykonane z dronów.
Do niewielkiego miasteczka Olot z Ripoll mamy 32 km tej ładnej i widokowej drogi.
Nie zatrzymujemy się tutaj, rezygnujemy z wejścia na jeden z wulkanów. Nie są one wysokie, ani bardzo strome.

Do Olot jedziemy ładną górską drogą
Wjeżdżamy w strefę wulkanów
Jedziemy dalej. W planie mamy zwiedzenie jeszcze jednego miasteczka, o którym przeczytaliśmy wcześniej w Internecie. To miasteczko to Monells.
Z Olot to prawie 70 km wąskiej, krętej drogi ale z dobrą nawierzchnią.
Dziwne to miasteczko, oprócz pracowników oczyszczających kanał lub rów melioracyjny przy miasteczku, nie spotkaliśmy tutaj nikogo. Ładne, a nawet bardzo ładne miasteczko było kompletnie puste. Nie było tu żadnego czynnego sklepu, kawiarenki czy restauracji. Brakowało nawet zaparkowanych samochodów. Było to tym bardziej dziwne, że pora sjesty już minęła. Wyglądało to tak, jakby wszyscy mieszkańcy nagle gdzieś wyszli czy wyjechali. Na ulicach można spotkać tylko nieliczne koty. Zobaczcie na załączonych zdjęciach.

Monells, główny plac miasteczka
Monells, główny plac miasteczka
Monells, podcieniowe uliczki starego miasteczka
Monells, zaułek uliczny
Monells, uliczka z podcieniami
W Monells, podcienie w uliczce 
W Monells jedyna żywa istota to kot, którego spotkaliśmy. Jest zadbany, chyba ktoś tu mieszka?
Miasteczko naprawdę ładne, tylko dlaczego takie bez życia? Bylibyśmy wdzięczni, gdyby ktoś mógł nam udzielić odpowiedzi na to pytanie. Niestety w Internecie nie znaleźliśmy odpowiedzi.

Kwitnące akacje w Monells

Z Monells wróciliśmy do Figueres.

Po drodze z Monells do Figueres
Północne rejony hiszpańskiej Katalonii godne są odwiedzenia. Nie tylko Besalu, Ripoll, wulkany czy Monells. W górach w małych wioskach znajdują się liczne romańskie kościółki. Jest tu też wiele ścieżek turystycznych pieszych czy rowerowych. Wybierając się tutaj, sprawdźcie tylko prognozę pogody. Suma opadów przekracza tu znacznie 1000 mm/rok, jest więc większa niż średnia w Polsce. Dlatego tu jest tak zielono.

Gdybyście kiedykolwiek odpoczywali na Costa Brava, warto wypożyczyć samochód i zrobić sobie w te rejony wycieczkę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz