Z
Bałcziku w Bułgarii do Rumunii na przejście graniczne wjeżdżamy
drogą E87. Mimo, że ani Bułgarzy,
ani Rumuni nie chcą oglądać naszych dokumentów, ani samochodu
musimy zatrzymać się na granicy, aby kupić rumuńską winietę.Winieta obowiązuje praktycznie na wszystkich drogach w Rumunii. Brak jej karany jest wysokimi mandatami. Winiety są elektroniczne, nie trzeba ich nalepiać na szybę, tak jak w Austrii czy Czechach. Wraz z zakupem numer naszego auta wchodzi do systemu i każdy policjant ma do niego dostęp. Winiety można kupować na przejściach granicznych, bądź przez Internet. Więcej informacji tu: Zakup winiety przewodnik lub bezpośrednio na rumuńskiej stronie ( dostępne są różne wersje językowe ) Winiety Rumunia .
Droga przebiega przez rumuńskie miejscowości wypoczynkowe nad Morzem Czarnym. Na razie w żadnej się nie zatrzymujemy, zawsze coś nam się nie podoba. Albo w pobliżu jest duża stocznia, albo widać duży zakład przemysłowy, albo rafinerię. Tym sposobem zajechaliśmy do Konstancy. Zaplanowaliśmy, że będziemy ją zwiedzać jako, stolicę rumuńskiego wybrzeża morskiego. Nasza dzisiejsza droga wzdłuż wybrzeża Morza Czarnego wyglądała tak:
Konstanca ( dziś około 290 tysięcy mieszkańców ) to miasto z bogatą historią. Została założona przez Greków z azjatyckiego Miletu. Nazywała się wtedy Tomis. Po Grekach miastem rządzili Rzymianie. Pozostały po nich wspaniałe mozaiki oraz ruiny wielu budowli. Przez 11 lat w I wieku Tomis było miejscem zesłania rzymskiego poety – Owidiusza. Owidiusz został tu zesłany przez cesarza Augusta. Przyczyny zesłania do dzisiaj nie zostały wyjaśnione. Owidiusz już nigdy nie powrócił do ukochanego Rzymu. Zmarł w Tomis.
Nazwa miasta Tomis została zmieniona na Konstancę na cześć, nie cesarza Konstantyna Wielkiego jak to się sądzi, lecz na cześć jego przyrodniej siostry Flawii Julii Constantii. Po upadku Rzymu Konstanca była częścią królestwa Bułgarów, a potem w 1419 roku miasto zdobyli Turcy, którzy tu rządzili aż do 1878 roku. Do dziś w centrum widoczny jest duży meczet, chociaż obecnie muzułmanie ( Turcy i Tatarzy ) stanowią niecałe 5% populacji miasta.
Udało się nam zaparkować obok centrum handlowego. Niedaleko stąd do głównej ulicy starej części miasta – Bulevardul Tomis. W południowej części ulica zamienia się w główny deptak miasta. Znajduje się tu wiele barów, kawiarni, knajpek. Niestety zabudowa tej części ulicy jest nieciekawa, przypadkowa, niespójna. Ulica zaczyna się (lub kończy) na Piata Ovidiu ( plac Owidiusza ). Jest to główny plac z ładnym i oryginalnym budynkiem Muzeum Archeologicznego. Nie mamy dziś w planie zwiedzania tego muzeum. Znajdują się w nim głównie rzeźby greckie i rzymskie wykopane tutaj podczas budowy dworca kolejowego. Nieco w głębi widać duży meczet ( Marea Moshee ), wybudowany na początku XX wieku, z nieco przysadzistym minaretem w stylu mauretańskim. Ciekawostką jest to, że jest to pierwsza żelbetowa budowla w Rumunii.
 |
Konstanca, rzymska wilczyca przypomina historię miasta |
 |
Konstanca, budynek Muzeum Sztuki Ludowej |
 |
Konstanca, Bulevardul Tomis w okolicy Placu Owidiusza |
 |
Konstanca, Plac Owidiusza z monumentalnym budynkiem muzeum archeologicznego, w głębi meczet, a na jego tle pomnik Owidiusza |
 |
Konstanca, pomnik Owidiusza |
 |
Konstanca, kawiarenki przy bulwarze i na placu Owidiusza |
 |
Konstanca, zabudowania przy placu Owidiusza |
 |
Konstanca - meczet Marea Moshee |
Idąc na południe od placu Owidiusza przechodzimy obok pomnika Mihai Eminescu (1850-1889) uważanego za największego rumuńskiego poetę oraz za twórcę współczesnego języka rumuńskiego ( taki nasz Mickiewicz czy Słowacki ). Prawie w każdym rumuńskim mieście znajduje się pomnik Eminescu. Ciekawostką jest, że podobizna Eminescu znajduje się na banknocie o najwyższym nominale w Rumunii 500 lei.
Więcej o Eminescu można przeczytać tu: Eminescu
 |
Konstanca Pomnik Eminescu |
Po chwili, mijając luksusowe hotele i często ładne secesyjne, ale bardzo zaniedbane kamienice dochodzimy do nadmorskiej promenady. Promenada jest ładna, szeroka, chociaż stosunkowo krótka. Przy promenadzie wyróżniającym budynkiem jest budynek kasyna. Niestety budynek ten od lat nie ma właściciela i cały czas niszczeje. Kasyno w Konstancy wybudowane w 1910 w stylu Art Nouveau przez lata było symbolem miasta. Przykro jest patrzeć na niszczejący budynek, może wkrótce pojawi się inwestor, który przywróci kasynu dawny blask. Więcej o kasynie przeczytacie tu: Kasyno w Konstancy
 |
Konstanca - jeden z hoteli niedaleko promenady |
 |
Konstanca - nadmorska promenada |
 |
Konstanca - promenada i niszczejący budynek kasyna |
 |
Konstanca - nadmorska promenada |
 |
Konstanca - budynek kasyna |
Przy promenadzie, chociaż nieco w głębi stoi kobiecy pomnik z napisem, że jest to Carmen Sylva. Nam to nazwisko nic nie mówiło. Jest to pseudonim pisarski, jakim się posługiwała rumuńska królowa Elżbieta (1843-1916), żona pierwszego rumuńskiego króla – Karola I ( patrz nasz post odnośnie pałacu letniego rumuńskiej królowej Marii w Bałcziku : 27. Kraniewo, Złote Piaski i Bałczik nad Morzem Czarnym ). Rumuni uwielbiali swoją królową, bardziej niż króla. Często w Rumunii będziemy spotykać jej pomniki. Więcej o tej nietuzinkowej postaci możecie przeczytać tu: Carmen Sylva
 |
Konstanca - pomnik królowej Elżbiety |
Niedaleko promenady, wśród wykopalisk rzymskich stoi prawosławna Katedra Świętych Apostołów Piotra i Pawła. Jest to też stosunkowo młoda budowla – z II połowy XIX wieku, wybudowana w stylu neo-bizantyjskim. W środku ładna, nieco mroczna, cała wymalowana freskami. Więcej o katedrze w Wikipedii: Katedra Konstanca
 |
Konstanca - prawosławna Katedra Świętych Apostołów Piotra i Pawła |
 |
Konstanca - prawosławna Katedra Świętych Apostołów Piotra i Pawła |
Zaraz przy promenadzie rozpoczyna się duży port, który nie dodaje miastu urody.
Konstanca niezbyt się nam podobała. Jak na takie duże miasto ma małomiasteczkowe centrum. Kilka ładnych budowli, ale bardzo dużo nie zadbanych, rozsypujących się zabytkowych budynków. Może za kilka lat będzie ładniejszym miastem.
Z Konstancy pojechaliśmy kilkanaście kilometrów na północ do Mamai, mieliśmy tutaj zarezerwowane dwa noclegi.
Mamaja, największy kurort rumuńskiego wybrzeża jest położony na mierzei oddzielającej morze od jeziora. Mamaja nie jest szczęśliwie położona, kilkanaście kilometrów na północ znajduje się duża rafineria ropy naftowej, a na południe Konstanca z dużym portem. Oba te obiekty są doskonale widoczne z plaży.
Większość dnia spędziliśmy na zatłoczonej piaszczystej, ładnej plaży. Niestety głośna "muzyka" była wszechobecna. Nam się to bardzo nie podobało. Mamaja wydaje się mniej komercyjna niż bułgarskie Złote Piaski. Niestety ani bułgarskie, ani rumuńskie wybrzeże to nie nasze klimaty. My kochamy Chorwację, gdzie prawie wszędzie można jeszcze znaleźć odludne i ciche miejsce nad morzem z ładnymi widokami, gdzie nie ma olbrzymich hoteli i tłumu na plażach.
 |
Mamaja - plaża |
 |
Mamaja - fragment hotelowej plaży |
Następnego dnia z Mamai pojechaliśmy na północ do Tulczy, nie jest to daleko. Droga na mapie wygląda tak:
Równiny,
lekko pofałdowany krajobraz, pola obsadzone słonecznikami i
kukurydzą. Gdzieniegdzie widoczne są również elektrownie
wiatrowe. Szkoda, że prawie wszystkie kraje europejskie inwestują w
energetykę alternatywną, tylko nie my.
Czasami z samochodu widzimy też samotne piękne cerkiewki. Rumunia jest teraz krajem prawosławia. Po zmianach
ustrojowych odnowiono tu wiele cerkwi.
 |
Dobra droga do Tulczy |
 |
Droga do Tulczy, wśród słoneczników stoją wiatraki wytwarzające energię elektryczną. Dlaczego u nas prawie ich nie ma? |
 |
Droga do Tulczy, często widać małe cerkiewki, takie jak tutaj. |
Po
dwóch godzinach jazdy po bardzo dobrej drodze wjeżdżamy do Tulczy.
Tulcza to stutysięczne miasto nad Dunajem. Zamiast do centrum
jedziemy na wschodnie przedmieścia, znajduje się tutaj na
niewielkim wzgórzu pomnik Monumentul Eroilor ( pomnik niepodległości ). Pomnik
to 22 metrowy granitowy obelisk, wybudowany ku czci poległych
żołnierzy w wojnie o wyzwolenie Rumunii spod panowania tureckiego w
latach 1877-1879. Pomnik zniszczony przez bułgarskie wojska
okupacyjne podczas I wojny światowej, został później odbudowany.
Dziś jest to zadbane miejsce, lecz trochę zapomniane. Podczas
naszego pobytu tam nie widzieliśmy nikogo. Spod pomnika roztacza się
ciekawy widok na trochę chaotycznie zabudowane miasto. Widać port
na Dunaju, stocznię, a dalej duży zakład metalurgiczny. Więcej
tutaj: Monumentul Eroilor - pomnik niepodległości ( na tej rumuńskiej stronie znajdziecie też dużo informacji o mieście
oraz o Delcie Dunaju ). O samym mieście więcej można przeczytać tu: Tulcza.
 |
Tulcza - wejście na teren parku pomnika niepodległości |
 |
Tulcza - schody do pomnika niepodległości |
 |
Tulcza - pomnik niepodległości |
 |
Tulcza - widok spod pomnika na miasto |
 |
Tulcza - widok spod pomnika na miasto, przybliżenie nabrzeża Dunaju |
To
tutaj w okolicach miasta rzeka Dunaj
dzieli się na trzy główne ramiona: Kilię, Sulinę i Sfantu
Gheorghe, tworząc deltę. Podobno 2500 lat temu deltę Dunaju,
według Herodota tworzyło siedem głównych ramion. Delta obecnie ma
powierzchnię prawie 3500 km². Delta
ciągle się powiększa kosztem morza. Co roku osady niesione przez
rzekę powiększają ląd o około 40 metrów. Północne ramię -
Kilia stanowi granicę z Ukrainą.
Między
tymi ramionami rzeka dzieli się na setki mniejszych kanałów.
Między nimi znajdują się liczne jeziora i mokradła tworząc
unikalny ekosystem, w który prawie nie ingeruje człowiek. Rzeka
przepływając tymi kanałami filtruje tu swoje niezbyt czyste wody.
Dunaj
jest drugą po Wołdze największą rzeką Europy. Od miejsca
uznanego za początek rzeki w niemieckim Donaueschingen do ujścia ma
2845 km (licząc od prawdziwego źródła ma długość 2888 km).
Ciekawostką jest to, że jest jedyną dużą rzeką w Europie
płynącą z zachodu na wschód. Dunaj przepływa przez dziesięć
krajów europejskich: Niemcy, Austrię, Słowację, Węgry,
Chorwację, Serbię, Bułgarię, Rumunię, Mołdowę i Ukrainę.
Cztery państwa: Chorwacja, Bułgaria, Mołdowa i Ukraina mają
dostęp tylko do jednego brzegu rzeki. Największy „udział” w
brzegu Dunaju mają Rumunia i Niemcy. Najmniejszy Mołdowa, graniczy
z Dunajem tylko na długości 570 metrów.
Delta
Dunaju to największy w Europie tego rodzaju ekosystem. Prawdopodobnie 40% Delty powstało w ostatnim tysiącu lat.
Rośnie tu
ponad 1200 gatunków roślin, występuje tu ponad 300 gatunków
ptaków, w wodach żyje 85 gatunków ryb słodkowodnych. W 1991 roku Delta
została wpisana na listę dziedzictwa UNESCO i rezerwatów biosfery.
Na
terenie Delty żyje około 15000 ludzi w niewielkich skupiskach
domostw, do których z reguły nie ma dróg, do większości można
się dostać tylko wodą. Żyje tu dość spora grupa potomków
starowierców, którzy w 1772 roku uciekli z Rosji przed
prześladowaniami religijnymi.
Więcej
o Dunaju można przeczytać: Dunaj
i
tutaj: Delta
Dunaju (
zwróćcie uwagę na obraz jak powstawała Delta od początków
naszej ery ).
Spod
pomnika jedziemy do centrum. Tutaj przy promenadzie cumują stateczki
i łodzie wycieczkowe. Chcemy na następny dzień zarezerwować sobie
wycieczkę stateczkiem lub łodzią w głąb delty. Wystarczy przejść
się i porozmawiać z właścicielami i zaznajomić się z ich
cenami. Jest jeszcze przed szczytem sezonu i turystów nie ma zbyt
wielu.
Po
zebraniu ofert idziemy na obiad do rybnej restauracji przy nabrzeżu na promenadzie, niestety nie
zapamiętaliśmy jej nazwy. Ryby były pyszne, porcje duże, a ceny
przystępne. Podczas obiadu przeanalizowaliśmy oferty. Najbardziej
się nam spodobała oferta firmy rodzinnej, ojca i syna. Dla nas
dużym plusem było to, że właściciel, z pochodzenia Ukrainiec,
mówił po rosyjsku. Mogliśmy więc z nim w miarę swobodnie porozumieć się. Umówiliśmy się na następny dzień na godzinę 9.00 na
sześciogodzinne zwiedzanie Delty z obiadem w jednym z domostw. Po
załatwieniu formalności z przewoźnikami pojechaliśmy do
naszego hostelu, który znajdował się trochę za miastem. Zwiedzanie Tulczy pozostawiamy na jutro po powrocie z rejsu po Delcie.
 |
Tulcza, zacumowane przy promenadzie łodzie, tutaj należy umawiać się na rejs po Delcie |
 |
Tulcza, pomnik niepodległości widziany z promenady |
Następnego
dnia zjawiamy się na nabrzeżu tuż przed 9:00. Dowiadujemy się, że
nie popłyniemy dość dużym stateczkiem, lecz dwoma motorówkami.
My, czteroosobowa rodzinka ze Szwajcarii oraz dwie Rumunki ( matka z dorosłą córką ) płyniemy
z ojcem, natomiast młodsze międzynarodowe towarzystwo płynie z
synem.
Początkowo
płyniemy głównym nurtem rzeki, potem skręcamy w prawo w jeden z
wielu kanałów.
 |
Wypływamy z Tulczy, widok na miasto i inne stateczki zacumowane przy promenadzie |
 |
Na jednym z kanałów robi się nawet tłoczno, większość stateczków odpływa o podobnej co my porze |
 |
Ale po chwili skręcamy w boczne kanały, gdzie jest już cisza i spokój |
Nasz
kapitan i przewodnik doskonale wie gdzie można znaleźć różne
gatunki ptaków. Skręcamy na małe jeziorka i większe mokradła.
Widzimy różne rodzaje dzikich kaczek, obserwujemy łabędzie z
młodymi, różne gatunki czapli, jak i czapelek. Udało się nam zobaczyć stadko ibisów kasztanowatych ( więcej tu: ibis kasztanowaty ). Nawet
tutaj to rzadkie ptaki. Kapitan pokazuje nam trzy razy pływające
węże wodne, podobno nie są jadowite. Czas szybko mija na
podglądaniu ptaków. Kapitan kieruje naszą motorówkę w kierunku
niewielkich zabudowań.
 |
Często spotykane tu ptaki to różne rodzaje czapli |
 |
Tutaj łabędź z młodymi |
 |
Delta Dunaju to park narodowy, dla wodniaków znajdują się liczne tablice informacyjne |
 |
Następna czapelka |
 |
Tutaj w sitowiach stadko kormoranów |
 |
Młode ptaki pod nieobecność rodziców kryją się w bagiennych trawach |
 |
Spotykamy różne rodzaje kaczek |
 |
Rosną tu także piękne lilie wodne |
 |
Jeszcze jedna kaczka, której nie potrafimy nazwać |
 |
Wąż wodny, ku naszemu zaskoczeniu |
 |
i jeszcze jeden wąż |
 |
Grupa ibisów kasztanowatych w trzcinach |
 |
Stadko ibisów kasztanowatych zerwało się do lotu |
Jeszcze
chwilę zatrzymujemy się przed małą wysepką, na której gniazdują
pelikany. Z kilkunastu metrów oglądamy te duże ptaki. Są to
pelikany wielkie oraz pelikany różowe. Ptaki te ważą od 7 do 12
kg, mają rozpiętość skrzydeł około 2,40 m. W Europie w większej
ilości pelikany występują tylko tutaj – w Delcie Dunaju. Do
Delty pelikany przylatują wiosną, na zimę odlatują do Afryki lub
północnych Indii. Ciekawostką jest, że torba pod dziobem pelikana
może mieć objętość do 13 litrów Jeżeli chcecie się dowiedzieć
więcej to przeczytajcie tu: Pelikan wielki.
 |
Pelikany na zatopionym drzewie w rzece |
 |
Pelikan wielki |
 |
Pelikan na wodzie |
 |
Majestatyczna czapla i mewy |
 |
Znowu czapla |
 |
Mewy w grupie |
Zaraz
potem jedziemy na obiad do niewielkiego pensjonatu, prowadzonego
przez rodzinę rybaków. Na obiedzie były oczywiście ryby słodkowodne w
dużym wyborze i dużej ilości. Mimo, że bardzo lubimy ryby nie byliśmy w stanie wszystkiego zjeść. A gospodarze ciągle przynoszą
nowe. Zostaliśmy poczęstowani też miejscowym samogonem. Przy stole
dużo rozmawialiśmy z rodzinką szwajcarską. Małżeństwo z dwójką małych dzieci. Mieszkają co prawda w kantonie francuskojęzycznym, ale po
niemiecku Jurek mógł się z nimi porozumieć, szczególnie po degustacji
samogonu. Co roku podróżują samochodem po krajach Europy
Wschodniej. Zwiedzili już Polskę, Czechy, Bułgarię, byli też w
Rosji. Teraz wybrali się na trzytygodniową wycieczkę po Rumunii.
My opowiadamy o swoich doświadczeniach, oni dzielą się z nami
swoimi wrażeniami. Było bardzo miło.
Po
obiedzie wracamy motorówką do nabrzeża Dunaju w Tulczy. Teraz już
głównymi kanałami, nie podglądamy już dzikiej przyrody.
 |
Ludzie w Delcie oprócz rybołówstwa zajmują się hodowlą bydła ... |
 |
... i koni |
 |
Nad brzegami kanałów można spotkać luksusowe wille do wynajęcia ... |
 |
.... jak i zwykłe kempingi i pola namiotowe |
 |
Cały czas towarzyszą nam mewy |
Ta
nasza krótka 6 godzinna wycieczka to program minimum. Dla
przyrodników, pasjonatów przyrody, wodniaków, istnieje wiele
możliwości zorganizowania sobie tutaj dłuższego pobytu. Można
zamówić sobie kwaterę lub pensjonat w Delcie i wypożyczać łódź
od miejscowych i samemu zwiedzać. Można wybrać się łódką i
biwakować w Delcie, widzieliśmy takich. Istnieje niebezpieczeństwo
zagubienia się w plątaninie kanałów i jezior. Trzeba zaopatrzyć
się w dobre mapy lub najlepiej w GPS.
Dla
nas ta krótka wycieczka była wspaniałym doświadczeniem i
przeżyciem, chętnie wrócilibyśmy tutaj jeszcze raz.
Po
przyjeździe idziemy na spacer po mieście. Śródmieście jest
niezbyt duże, nie ma tutaj żadnych większych zabytków. Nas
zaskakuje duża ilość świątyń różnych wyznań. Obok meczetu,
synagogi jest kilka cerkwi oraz kościołów chrześcijańskich
różnych wyznań. Okazuje się, że ludzie tak odmiennych wyznań
mogą żyć obok siebie w przyjaźni, bez nienawiści.
W prawosławnej
katedrze świętego Mikołaja trafiamy na ślub.
 |
Na jednym z placów w Tulczy znajduje się pomnik hospodara wołoskiego Mirczy Starego ( żył na przełomie XIV i XV wieku ). |
 |
Tulcza - Katedra prawosławna św. Mikołaja |
 |
Tulcza - główne wejście do Katedry prawosławnej św. Mikołaja |
 |
Tulcza - Katedra prawosławna św. Mikołaja, ceremonia ślubna |
 |
Tulcza - Katedra prawosławna św. Mikołaja, ceremonia ślubna |
 |
Tulcza - synagoga |
Wchodzimy
też do kościoła katolickiego, tutaj plakaty zachęcają do udziału
w Światowych Dniach Młodzieży w Krakowie.
 |
Tulcza - kościół katolicki |
 |
Tulcza - kościół katolicki, plakat o światowych dniach młodzieży w Krakowie |
 |
Tulcza - promenada i stateczki wycieczkowe |
Pełni
wrażeń wracamy do naszego pensjonatu. Dziś przyjechała mała
grupa starszych Anglików z pełnym wyposażeniem wędkarskim. Są
zaprzyjaźnieni z naszymi gospodarzami. Obok znajduje się kilka
niewielkich jezior.
Wieczorem
oglądamy jeszcze w telewizji ćwierćfinał piłkarskich Euro 2016 Niemcy –
Włochy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz