Z Belogradczika wyjeżdżamy wcześnie, dziś do przejechania mamy ponad 300 km. Na początku przez kilkanaście kilometrów towarzyszą nam te same co wczoraj malownicze skałki. Ranek jest rześki i pogodny.
Bułgarskie drogi mają różną nawierzchnię, niektóre niedawno wybudowane są gładkie i równe, ale większość to drogi kiepskie i pełne dziur. Czasami droga dobra nagle staje się drogą kiepską.
Bułgarskie drogi mają różną nawierzchnię, niektóre niedawno wybudowane są gładkie i równe, ale większość to drogi kiepskie i pełne dziur. Czasami droga dobra nagle staje się drogą kiepską.
Znowu przez nieuwagę daliśmy się nawigacji poprowadzić niezbyt dobrą drogą 102 zamiast równą jak stół drogą nr 1. Na początku ładna z dobrą nawierzchnią, potem, jak wjechaliśmy w góry, coraz węższą z wieloma dziurami.
Czasami musieliśmy się zatrzymać przed takimi użytkownikami drogi |
Monastyr założono tu w XIV w, w czasie drugiego państwa bułgarskiego. Wcześniej w licznych tutaj jaskiniach i pieczarach mnisi zakładali swoje pustelnie. Później został zniszczony przez Turków, a potem był odbudowany i niszczał w wielu pożarach. Obecne zabudowania pochodzą z XIX w.
Zaraz po wejściu do monastyru strome schodki prowadzą nas do niewielkiej kapliczki. Za szybą znajdują się tu pomieszane kości zmarłych mnichów. Z kapliczki mamy ładny widok na inne budynki klasztorne. Nie ma tu ludzi, turystów. Widzieliśmy tylko jedną mniszkę, która pilnowała głównej świątyni, jak tylko weszliśmy do środka. to dyskretnie usunęła się na bok. Sama cerkiewka stara, podniszczona w środku, z zewnątrz ładnie odnowiona, nic wielkiego, ale miejsce godne jest odwiedzenia ze względu na ciszę i spokój oraz malownicze położenie.
Kapliczka z kośćmi mnichów |
Widok na monastyr |
Główna cerkiew z zewnątrz |
i w środku |
Po wyjeździe z monastyru jedziemy przez prawie 80 km pięknym wąwozem rzeki Iskar ( Iskyr ). Więcej o wąwozie tutaj: https://bg.wikipedia.org/wiki/%D0%98%D1%81%D0%BA%D1%8A%D1%80%D1%81%D0%BA%D0%B8_%D0%BF%D1%80%D0%BE%D0%BB%D0%BE%D0%BC
Im dalej jedziemy tym widoki są ładniejsze, a skałki wyższe. Jadąc wąwozem ciągle na rzece widzimy niewielkie zapory i małe hydroelektrownie. Niestety ładna rano pogoda zaczyna się nam psuć. Mocno się chmurzy.
Wąwóz rzeki Iskar |
Jeszcze raz skałki w wąwozie |
Nowo wybudowana autostrada z Sofii do Grecji |
Po zjechaniu na drogę 107 trafiamy na potężną ulewę. Nawalny deszcz szybko mija, ale mamy mżawkę, jest coraz chłodniej. Mijamy nasz hotelik i jedziemy prosto do Monastyru, jest już 16.00 i boimy się, że nie zdążymy przed zamknięciem. Stawiamy samochód na parkingu, ubieramy się w kurtki i czapki, jest zimno (8°C) i jest mżawka.
W Monastyrze Rylskim jesteśmy drugi raz, pierwszy raz byliśmy sześć lat temu. Wtedy urzekł nas bardzo, położeniem, pięknymi kolorami i tą taką bizantyjską ( prawosławną ) tajemniczością. Szkoda, że pogoda jest niesprzyjająca. Pada mżawka i gór nie widać dobrze, bo są ukryte w chmurach. Potęguje to tę tajemniczość. Jakże inaczej Monastyr wyglądał oświetlony promieniami słońca na tle majestatycznych gór Riła.
Monastyr został założony w IX w. przez Iwana Rylskiego. Legenda mówi, że było czterech braci: Jovan (Iwan), Gavrił, Jakim i Prohor, którzy postanowili służyć Bogu, a prowadząc pustelnicze i ubogie życie buntowali się przeciw bogaceniu się kleru. Każdy z nich wytrwał w swoim postanowieniu. W miejscu ich pustelni później powstały klasztory, które stoją do dziś. W Bułgarii to Rylski Monastyr, w Macedonii Monastyr Joakim Osogovski oraz Monastyr Gawrił Lesnovski oraz w Serbii Monastyr Prohora Pčinskiego. W tych macedońskich monastyrach wkrótce będziemy.
Rylski Monastyr zmieniał się w kolejnych wiekach, a z tego pierwszego nic nie pozostało. Najbardziej tragicznym był pożar z roku 1833, który zniszczył większą część zabudowań. Po tym pożarze cała Bułgaria spontanicznie składała się na jego odbudowę. Dla Bułgarów, będących pod panowaniem tureckim, była to sprawa narodowa.
Dziś Monastyr to nierównomierny czworobok zabudowań klasztornych, surowo wyglądający z zewnątrz, otwarty do środka, przyozdobiony ładnymi piętrowymi arkadami. W środku stoi katolikon czyli główna cerkiew. Na dziedziniec klasztorny prowadzą dwie bramy.
Chodzimy po znanych sobie miejscach, siadamy na ławkach pod krużgankami, robimy trochę zdjęć. Na szczęście nie ma zbyt wielu zwiedzających, jest więc cicho, można w skupieniu obserwować monastyr. Znowu urzeka nas bogato malowana cerkiew. Pomalowane są wszystkie ściany krużgankowego przedsionka i cała cerkiew w środku. Podobno można tu rozróżnić 1200 scen biblijnych. Trochę żałujemy, że nie wolno robić zdjęć w środku cerkwi.
Nie będziemy tu pisać o samym Rylskim Monastyrze, więcej możecie przeczytać tu: https://en.wikipedia.org/wiki/Rila_Monastery
Brama wejściowa do Monastyru Dziedziniec Rylskiego Monastyru |
Malowany przedsionek cerkwi |
Po półtorej godzinie już trochę zmarzliśmy, jedziemy więc do naszego hoteliku. Na szczęście kaloryfery grzeją, więc nie marzniemy. Późnym wieczorem na korytarzu słyszymy język polski. Jak się rano okazało są to trzy pary z Polski, z Jeleniej Góry, którzy przylecieli na kilka dni. Wraz z mieszanym małżeństwem polsko-bułgarskim, mieszkającym w Sofii, wynajęli busa, którym zwiedzają atrakcje południowej Bułgarii.
Zdecydowaliśmy się, aby poniżej zamieścić kilka zdjęć Rylskiego Monastyru zrobionych w 2010r:
Rylski Monastyr w wrześniowym słońcu w 2010 r. |
2010 - Fresk pod krużgankiem |
2010 - Jedyne nasze zdjęcie z wewnątrz głównej cerkwi |
2010 - Najstarsza część Rylskiego Monastyru - Wieża Chreliu z XIII w. ( niestety nie można jej zwiedzać ) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz