wtorek, 7 września 2021

Wschodnia część Turcji, kolejny etap wyprawy

Jest to czwarty etap naszej wyprawy po Turcji (patrz nasz post: Turcja - skarbnica starożytnych kultur, magia orientu).

Ani 

Trasę całej naszej podróży podzieliliśmy umownie na siedem etapów:

1. Dojazd z Polski do Turcji, to niecałe 1650 km (patrz w/w  post),

2. Cztery stolice Turcji, to około 1000 km (patrz w/w  post),

3. Czarnomorska część Turcji, to około 1900 km (nasz post: Czarnomorska część Turcji, kolejny etap wyprawy),

4. Wschodnia część Turcji, to 1550 km (opis poniżej),

5. Południowa część Turcji, to 2100 km,

6.Turcja śródziemnomorska, tzw. Riwiera Turecka i egejska, to 2150 km,

7. Droga powrotna z Turcji do Polski, to prawie 1500 km.

Próbujemy każdy z tych wyżej wymienionych etapów opisać. Trzy pierwsze opisaliśmy w/w linkach, czwarty w tym poście i pozostałe w  następnych naszych postach.

Mapka tego etapu naszej podróży poniżej: 

               Trasa po wschodniej części Turcji naszej podróży (4. etap). Mapkę można dowolnie powiększać.


Po jednodniowym pobycie w Górach Kaçkar wypogodziło się, a my zamiast na trekking pojechaliśmy dalej (ze względu na zaplanowane wcześniej rezerwacje noclegów).

Na krótko wróciliśmy nad Morze Czarne i następnie pojechaliśmy drogą D010 w kierunku granicy z Gruzją. Kilkanaście kilometrów przed tą granicą w miejscowości Hopa skręciliśmy na wschód

Za miejscowością Artvin zupełnie zmienił się krajobraz. Zielone góry nagle stały się pustynne. Jechaliśmy widokową drogą D950 poprowadzoną wieloma tunelami, estakadami i mostami oraz nad pięknymi jeziorami zaporowymi.

Poniżej zamieściliśmy uchwycone krajobrazy zza szyb naszego samochodu w drodze do Erzurum.


Pokaz slajdów na trasie z Gór Kaçkar  do Erzurum


Wodospad Tortum

Po drodze zatrzymaliśmy się na dłużej przy wodospadzie Tortum. Jest to najwyższy wodospad w Turcji ma 48 m wysokości. Woda z wyżej położonego jeziora osuwiskowego podziemnymi kanałami zasila elektrownię, a przez wodospad przepływa tylko nadmiar wody.  

Wodospad Tortum, na zdjęciu widać fragment ścieżki wokół wodospadu.
Zdarza się tak, że przez wodospad nie płynie woda. Nam się udało, wody było sporo. Wodospad najlepiej jest oglądać w maju i czerwcu, wtedy wody jest dużo więcej. 
Nie wiadomo, kiedy powstało osuwisko. Niektórzy geolodzy twierdzą, że dawno w czwartorzędzie. Inni, że jest ono stosunkowo młode i powstało kilka lub kilkanaście wieków temu. Dla nas nie jest to ważne, wodospad się nam podoba. Dzięki ścieżkom i platformom widokowym można go oglądać ze wszystkich stron. 

Erzurum, widok na cytadelę


Do Erzurum przyjechaliśmy późnym popołudniem i od razu poszliśmy na wieczorny spacer. Rano, po śniadaniu powtórzyliśmy spacer po centrum miasta. 
Za dnia centrum Erzurum wygląda równie ładnie, jak w nocy.

Wierny modli się przed meczetem Ulu Camii

Erzurum (około 758 tysięcy mieszkańców) leży na Wyżynie Armeńskiej u podnóża Gór Pontyjskich, jest najwyżej położonym miastem w Turcji, leży na wysokości około 1950 m n.p.m. Erzurum jest centrum sportów zimowych w Turcji.  Tu znajdują się najlepsze trasy zjazdowe, jest też kompleks skoczni narciarskich.
Miasto ma bogatą historię, sięgającą czasów Urartu. Wszystkie zabytki miasta, znajdują się w centrum w odległości krótkiego spaceru. Jest to zaskakująco przyjemne miasto.

Erzurum, Cifte Minare Medressa - widok od frontu



Z zabytków najbardziej znana jest
Çifte Minare Medressa, medresa z podwójnym minaretem, wybudowana w XIII wieku. 

Erzurum,  Cifte Minare Medressa wewnątrz

Nad starym miastem góruje cytadela, której początki sięgają czasów wczesnobizantyjskich. 

Erzurum, Nekropolia Üç Kumbetler

Warto zobaczyć nekropolię Üç Kümbetler pierwszych władców seldżuckich (zmarli w XI wieku, a nekropolię wybudowano w prawdopodobnie w XIII wieku). 




Byliśmy także w Wielkim Meczecie (Ulu Camii) oraz w Meczecie Lalapaşa

Wiele zabytków w Erzurum ma architekturę podobną do starych budowli w Gruzji czy w Armenii. Turcy Seldżuccy zajmując te tereny chcieli mieć podobne budowle jakie mieli Gruzini czy Ormianie, dlatego albo naśladowali tamten styl architektoniczny, albo przy budowie skorzystali z usług architektów gruzińskich czy ormiańskich.

Erzurum, placyk z fontanną na tyłach Yakutiye Medrese

Erzurum, Meczet Lala Mustafa Paşa 


W Meczecie Lala Mustafa Paşa

Wejście do restauracji Erzurum Evleri
Na koniec naszego wieczornego spaceru wstąpiliśmy do ciekawej restauracji – muzeum Erzurum Evleri (w linku relacja podróżników nie tylko z restauracji, ale także z Erzurum).


Jest to restauracja i muzeum w jednym, więcej tu zabytkowych przedmiotów i eksponatów niż w niejednym muzeum etnograficznym. Sądzimy, że każdy podróżnik czy turysta, który tu trafi będzie zadowolony.

W restauracji Erzurum Evleri

Byliśmy tu tylko na herbacie i słodkościach. Przyjemnie się przebywa oraz spożywa posiłki w otoczeniu starych oryginalnych przedmiotów.

A tak przedstawia się poniżej nasza pocztówka z wieczornego spaceru po Erzurum.
Nasza pocztówka z Erzurum wieczorem

Most Cobandede





Po porannym spacerze w Erzurum pojechaliśmy do Kars. Po drodze zatrzymaliśmy się  przy starym (z XIII w.) kamiennym moście Çobandede na rzece Araks (zwanej również jako Aras, Araz, Araxes). Jest to jedna z dłuższych rzek tego regionu, ma 1072 km (używamy tu polskiej nazwy rzeki). Prawdopodobnie jeszcze przed XII wiekiem istniał tu most ormiański, który albo został zastąpiony mostem tureckim lub został przez Turków gruntownie wyremontowany. 








Poniżej zamieszczamy niektóre nasze zdjęcia wykonywane w czasie jazdy samochodem na trasie z Erzurum do Kars. Krajobrazy na Wyżynie Anatolijskiej były godne uwagi, zobaczcie sami.

              
Pokaz slajdów z drogi z Erzurum do Kars

Miasto Kars (ponad 100 tysięcy mieszkańców) leży nad rzeką Kars (dorzecze Araksu), na wysokości 1768 m n.p.m. o bogatej i burzliwej historii.  W latach 929–961 było stolicą Królestwa Armenii Bagratid. Obecnie jest miastem z dziwną, niepasującą do tego regionu architekturą. Niektóre budynki przypominają Rosję. Miasto było przez 40 lat (1877-1917) okupowane przez Rosję. Budynki wtedy wybudowane pozostały do dziś. 

Kars, Meczet Fethiye 
     

Najdziwniejszy jest Meczet Fethiye, na który zaadoptowano dawną katedrę prawosławną pod wezwaniem Aleksandra Newskiego. Usunięto kopulaste wieżyczki, dostawiono dwa minarety (historia meczetu w linku). 

Kars, wnętrze Meczetu Fethiye 

Tak kiedyś wyglądała prawosławna katedra pw. Aleksandra Newskiego, teraz Meczet Fethiye
Kars, jedna z ulic za starym ratuszem
(przykład rosyjskiej architektury)

Kars, kolejny budynek przy ulicy



W dniu przyjazdu niestety silny i bardzo zimny wiatr uniemożliwił nam dłuższy wieczorny spacer po mieście.

Kars, cytadela








Następnego dnia rano wiatr już nie wiał tak silnie, poszliśmy na spacer w okolice cytadeli, jest to najstarsza część miasta. U podnóża cytadeli znajduje się stara ormiańska katedra, znana jako Kościół Świętych ApostołówKatedra wybudowana została przez Ormian w pierwszej połowie X wieku. Tylko przez pierwsze około 100 lat była kościołem chrześcijańskim, w XI wieku Kars został zdobyty przez Turków Seldżuckich i katedra została przekształcona w meczet. Dla nas katedra na zewnątrz, jak i w środku przypominała nam oglądane przez nas w 2018 roku stare kamienne kościoły w Armenii. Historia katedry w w/w linku.
 
Kars, Katedra ormiańska pw. Świętych Apostołów (obecnie meczet)




Teraz wszystkie zabytki w okolicy cytadeli remontuje się i przystosowuje się do zwiększającego się ruchu turystycznego. 

W starej Katedrze, przerobionej na meczet
Kars, widok na cytadelę i stary osmański most Taş Köprü


Do cytadeli wybudowanej na szczycie niewielkiego wzgórza nie wchodziliśmy.
 
Na uwagę zasługuje jeszcze pobliski stary most osmański - Taş Köprü.

Stary osmański most Taş Köprü
Droga do Ani




Z Karsu pojechaliśmy do Ani. Teraz można z Kars dojechać tu dość dobrą dwupasmową drogą  w kilkadziesiąt minut. Jeszcze kilka lat wcześniej było to niemożliwe.
Ani to dawna stolica państwa Ormian (od roku 961). Niestety ze wspaniałego dużego miasta pozostały tylko ruiny.
 
Ruiny miasta Ani, stolicy dawnej Armenii

Na teren ruin Ani wchodzi się przez częściowo zrekonstruowane mury obronne miasta


Miasto zostało pierwszy raz poważnie zniszczone podczas pierwszej inwazji Turków w XI wieku, a później przez Mongołów w XIII wieku. Po zniszczeniach wojennych szybko odbudowywało się. W szczytowym okresie swojego rozwoju w XI wieku Ani było jednym z największych miast na świecie, mieszkało tu ponad 100 tys. osób. Początkiem końca miasta było olbrzymie trzęsienie ziemi w 1319 roku, po którym stopniowo wyludniało się. Znaleźliśmy w internecie krótką historię Ani w trzech częściach: część 1, część 2, część 3, zapraszamy na te strony i zaznajomienie się z historią Ani. Znajdziecie na tych stronach również linki do poszczególnych obiektów Ani. Polecamy również krótki artykuł w National Geographic.

Ruiny Katedry w Ani


Przykro chodzi się po ruinach tak wielkiego miasta, tak jak po cmentarzu. Z morza ruin, a w zasadzie kamieni, gdzieniegdzie stoją pozostałości kościołów. Dawniej Ani było zwane miastem tysiąca i jednego kościoła

Ani, w zrujnowanej Katedrze
Świątynie budowano solidniej, niż inne budynki i chyba dlatego do dzisiaj kilka z nich przetrwało jako ruiny. Rozmachem i wielkością zachwycają pozostałości katedry z X w.  W środku w sklepieniu zieje olbrzymia dziura po zawalonej kopule. Mimo, że od 700 lat katedra jest w ruinie to i tak obecnie wygląda bardzo dobrze.
 
Ani, częściowo odnowiony kościółek pw. św. Grzegorza (renowacje widać w dolnej części ścian)

Częściowo odnowiony Meczet Menucihr z  XI  wieku

Ani, ruiny Kościoła Odkupiciela

Widok na południową część Ani. Na górze widać od lewej Meczet Menucihr, dalej katedrę i Kościół Odkupiciela. W dole rzeka Akhuryan, stanowiąca w tym miejscu granicę pomiędzy Turcją i Armenią, widać ruiny mostu Jedwabnego Szlaku.
Ani, Ruiny mostu Jedwabnego Szlaku.
Na brzegu po stronie lewej - tureckiej widoczne są umocnienia graniczne.

Traktat z Lozanny tak nieszczęśliwie dla Ormian ustalił granicę, że ich dawna stolica Ani oraz ich święta góra Ararat przypadła Turcji. Na obecnie granicznej rzece Akhuryan (dopływ Araksu) znajduje się ruina dawnego mostu, którym karawany podążające Jedwabnym Szlakiem z Chin wjeżdżały do Ani.
"Widziana stąd, przeciwna (ormiańska) strona rzeki jest kusząco bliska - ale całkowicie niedostępna. Zerwany łuk mostu staje się niezwykle symboliczny w obecnej sytuacji Ani – miasta odciętego od kraju jego twórców" 
(cytat ze strony: virtualni.org)

Zrujnowany Klasztor Dziewic Hrypsyjskich
Szkoda, że sytuacja polityczna pomiędzy Turcją i Armenią uniemożliwia odbudowę tego mostu. Granica turecko-armeńska jest od wielu lat zamknięta. Ormianie od ponad 100 lat praktycznie nie mogą do swojej dawnej stolicy przyjechać. (Ormianie mogą tu przyjechać tylko przez kraje trzecie, po uzyskaniu wizy).
 
Rzeka stanowi tu granicę pomiędzy Turcją i Armenią. Po lewej stronie widoczne są ruiny mostu Jedwabnego Szlaku.

Ani, wąwóz i skała z Klasztorem Kizkale

Ani leży nad wąwozem i rzeką 
Akhurian, a po drugiej stronie rzeki jest już Armenia

Flaga Armenii na przeciwległym brzegu
Ani, Klasztor Kizkale
Zwiedzanie Ani utrudniał nam bardzo silny i zimny wiatr. 
Tylko słońce przedzierając się spod chmur próbowało zmniejszać te niedogodności.

Widok na ruiny Ani. Od lewej widać: Meczet Menucihr, Katedrę i Kościół Odkupiciela
Przyjazd tu był jakby naturalną kontynuacją naszej podróży z 2018 roku do Armenii (byliśmy wtedy jeszcze w Gruzji i w Azerbejdżanie). 
Nasz wpis na blogu „Podróże Lili i Jurka”: 1. Jedziemy na Zakaukazie do Azerbejdżanu, Gruzji i Armenii.

Widok z naszej drogi po stronie tureckiej na Ararat




Z Ani pojechaliśmy dalej na południe do Doğubayazıt. Jadąc cały czas oglądaliśmy wspaniały masyw Araratu, biblijnego szczytu oraz świętej góry Ormian (5137 m n.p.m.). Obecnie w całości znajdującej się na terenie Turcji, a 32 km od granicy z Armenią i 16 km od granicy z Iranem. Podróżując w roku 2018 po Armenii oglądaliśmy Ararat z innej strony (3 zdjęcia poniżej). 

Armenia 2018, nasza droga z widokiem na Masyw Araratu
Armenia 2018, klasztor ormiański Chor Wirap na tle Araratu

Armenia 2018, na tle masywu Araratu
Zarówno w roku 2018, jak i teraz widoczność na masyw Araratu nie była najlepsza, wierzchołek tej legendarnej góry był cały czas w chmurach.

Widok z okna hotelowego na Doğubayazıt, a w tle po lewej stronie Ararat 

Doğubayazıt (około 80 tysięcy mieszkańców) leży blisko przejścia granicznego z Iranem i kiedyś miało opinię najbardziej niebezpiecznego miasta w Turcji, ale to już historia. 
Miasto leży 15 km na południowy zachód od góry Ararat, w związku z tym jest bazą wypadową dla turystów odwiedzających tę górę. Do wejścia na górę konieczne jest specjalne zezwolenie. Nie jest to kłopotliwe, wszystkie agencje organizujące trekking pośredniczą w jego załatwieniu.
Pierwszego wejścia na szczyt dokonali Friedrich Parrot i Chaczatur Abowian w 1829 r. 
Pierwszym Polakiem i jednym z pierwszych Europejczyków, który wszedł na szczyt Araratu (18 sierpnia 1850) był Józef Chodźko – polski topograf i geodeta w służbie rosyjskiej.
Pierwszą kobietą, która zdobyła Ararat była Polka Julia Młokosiewicz (sierpień 1889), córka Ludwika Młokosiewicza (botanik, podróżnik, badacz Kaukazu).  Patrz link: "Zapomniana historia o Julii Młokosiewicz". 

My zatrzymaliśmy się tutaj tylko na jeden nocleg (najdroższy w całej naszej wyprawie po Turcji, ale nie najlepszy). Samo miasto oglądane z samochodu do ładnych nie należy. 

Widok z Pałacu Ishaka Paszy na Doğubayazıt
Dzisiejsze Doğubayazıt (nazwę miasta dosłownie tłumaczy się jako Wschód Bayazit) powstało w tym miejscu w roku 1931 po rebelii Kurdów w latach 1926-1931. Kurdowie w 1926 roku na terenach wokół Araratu próbowali utworzyć niezależne państwo. W 1930 wojska tureckie rozgromiły Kurdów, dokonując strasznych masakr ludności cywilnej i odbiły te tereny. U stóp Pałacu Ishaka Paszy istniała wtedy miejscowość Bayazit. Wojsko tureckie zniszczyło wszystkie zabudowania, a ludziom, którzy przeżyli nakazano się osiedlić na równinie kilka kilometrów poniżej.

Pałac Ishaka Paszy z drogi dojazdowej
Następnego dnia rano pojechaliśmy do zjawiskowego tureckiego Pałacu Ishaka Paszy, który znajduje się ponad miastem, na wysokości prawie 2000 m n.p.m, kilka kilometrów na południe od miasta. 

Przed bramą wejściową do Pałacu Ishaka Paszy

Budowany na przełomie XVII i XVIII w. przez 99 lat w stylu, który łączy ze sobą elementy ormiańskie, gruzińskie, perskie i osmańskie. Zachwycająca budowla jest na wpół zrujnowana. Budowę pałacu zakończono w roku 1784, a już w 1840 pałac został zniszczony przez olbrzymie trzęsienie ziemi. 

Widok na Pałac Ishaka Paszy 
Późniejsze wojny rosyjsko-tureckie oraz I wojna światowa nie przysłużyły się pałacowi. Kiedyś do pałacu wchodziło się przez piękne, bogato rzeźbione i pozłacane drzwi. Drzwi zostały skradzione w czasie wojen rosyjsko-tureckich przez armię rosyjską. Obecnie znajdują się w Ermitażu w Sankt Petersburgu. Teraz pałac jest częściowo odbudowany, tam gdzie nie ma dachów zamontowano ochronne wiaty ze szkła i poliwęglanu. 

Dziedziniec Pałacu Ishaka Paszy

Pałac Ishaka Paszy, salon centralny haremu z ochronną wiatą ze szkła i poliwęglanu

Prezentuje się wspaniale, ale jak wspaniały był przed zniszczeniem, tego możemy się tylko domyślać. Pałac jest jednym z następnych kandydatów Turcji do wpisu na listę UNESCO.
 

Pałac Ishaka Paszy, wewnątrz meczetu

Droga z Dogubeyazit do Van

Jadąc dalej w kierunku Van jechaliśmy przez góry wzdłuż granicy z Iranem. Doskonale było widać z odległości około 2-3 kilometrów umocnienia graniczne. Tego dnia przejechaliśmy samochodem przez najwyżej położoną przełęcz Tendürek Gecidi podczas tej wyprawy – 2644 m n.p.m.

Przełęcz na wysokości 2644 m n.p.m.

Wodospad Muradiye z tarasów widokowych

Przed Vanem zatrzymaliśmy się przy Wodospadzie Muradiye. Wodospad to ulubione miejsce do fotografii ślubnych, widzieliśmy kilka par robiących sobie pamiątkowe ślubne zdjęcie z wodospadem w tle. 

Sesja zdjęciowa z widokiem na wodospad

Nie jest specjalnie wysoki (18 m), ale jest położony w ładnym miejscu. Przyjeżdża tu z Van wiele ludzi na piknik. Parking jest płatny (niewielka opłata). Jest tu też restauracja, jedliśmy tu obiad z widokiem na wodospad.

Wodospad Muradiye z mostem

Jezioro Van


Miasto Van (około 380 tys. mieszkańców) leży nad jeziorem o tej samej nazwie, na wysokości około 1700 m n.p.m. Kiedyś przez stulecia ziemie te należały do Armenii (o historii tych ziem można przeczytać w powyższym linku). Van okazał się zaskakująco dużym i przyjemnym miastem. Centrum jest zadbane i przyjemne. Wszędzie dużo uśmiechniętej młodzieży. Nasz wieczorny spacer był udany, ale niestety na zatłoczonych ulicach czuć było dym papierosowy. Tutaj prawie wszyscy palą, a papierosy są relatywnie dość tanie. 

Mimo, że spaliśmy tu dwie noce, to praktycznie nie widzieliśmy miasta za dnia. Szkoda.
 
A to nasza pocztówka z wieczornego spaceru po ulicach miasta Van.
Nasza pocztówka z wieczornego spaceru po mieście Van

Zwiedzamy ruiny Çavuştepe Kalesi

Zaraz po zakwaterowaniu właściciel hotelu zaproponował nam  na następny dzień wycieczkę w okolice miasta i jeziora  Van, na którą po krótkim zastanowieniu zgodziliśmy się. 

Çavuştepe Kalesi
Rano po śniadaniu wyjechaliśmy w trójkę. Pierwszym naszym celem były ruiny urartyjskiej twierdzy z VIII w. p.n.e.
Çavuştepe Kalesi

Mehmet Kuşman objaśnia nam pismo urartyjskie oraz
pokazuje jak kiedyś mogła wyglądać twierdza

Według tradycji ormiańskiej twierdza była zbudowana przez Hayka, legendarnego założyciela narodu ormiańskiego.

Mehmet Kuşman piszący w języku urartu

W czasach historycznych była tu twierdza urartyjskaSpotkaliśmy tu opiekuna twierdzy, starszego pana Mehmeta Kuşmana, jest on jednym z niewielu ludzi na świecie, którzy potrafią pisać i odczytać klinowe pismo urartyjskie
Z Mehmetem Kuşmanem i naszym przewodnikiem
Na koniec poszliśmy do pracowni 
Mehmeta Kuşmana i obejrzeliśmy produkowane przez niego wzory pisma urartyjskiego oraz okazjonalne medaliony. Za oprowadzanie nas po ruinach nic nie płaciliśmy, nabyliśmy jeden medalion (ten na szyi Jurka).

Alfabet klinowego języka urartu

Cyfry i liczby klinowego języka urartu
Twierdza Hoşap ( zdjęcie zrobione pod światło)

Odwiedziliśmy jeszcze ruiny osmańskiej twierdzy w
Hoş
ab. 

Brama do twierdzy w Hosap

W twierdzy Hoşap

W twierdzy Hoşap









Na koniec dobrym podsumowaniem zwiedzania tej twierdzy będzie ładne, pewnie z drona zdjęcie z wikipedii.

Twierdza Hoşap (zdjęcie z wikipedii)
Po krótkim spacerze po twierdzy pojechaliśmy nad Jezioro Van. Jezioro leży na wysokości 1640 m n.p.m. Jest jeziorem bezodpływowym, jego poziom okresowo się zmienia. Jezioro ma odczyn zasadowy (pH 9,7), dominującą solą jest węglan sodu, można w tej wodzie prać bez użycia proszków do prania.

Wyspa Akdamar z Ormiańską Katedrą Św. Krzyża


Popłynęliśmy potem na Wyspę Akdamar (Ahtamar), gdzie znajduje się średniowieczna ormiańska Katedra Św. Krzyża z X wieku. Kościół został cudem uratowany w czasie pogromu Ormian. Od XII wieku aż do roku 1895 (pierwsze ludobójstwo Ormian) był siedzibą katolikozatu

W 1951 roku wydano rozkaz zburzenia katedry, ale pisarzowi Yasarowi Kemalowi udało się zapobiec jej zniszczeniu.
 
Dopiero w 2007 roku kościół został odrestaurowany i otwarty, ale tylko jako zabytek kultury. Niektórzy Ormianie mówili, że remont katedry nie został ukończony, bo nie było krzyża na jej kopule i nie było w niej modlitwy.
 
19 września 2010 r. kościół został ponownie poświęcony i odbyła się pierwsza od 95 lat liturgia. Kontrowersyjny krzyż został wysłany przez Patriarchat Ormiański Stambułu do Van samolotem i został wzniesiony na szczycie kościoła 2 października 2010 r.  Ma 2 metry wysokości i waży 110 kilogramów.
 
Tutaj mieliśmy trochę "pecha". Od 2010 r. w ramach poprawy stosunków turecko-ormiańskich raz do roku na wyspę przyjeżdżają z emigracji duchowni ormiańscy (najczęściej z USA i Kanady) i odprawiają w kościele na wyspie uroczystą liturgię. Tak się złożyło, że ten dzień (5 września) był akurat wtedy, gdy tam pojechaliśmy. Musieliśmy więc poczekać trochę ponad godzinę, aż oficjele opuszczą wyspę.

Wyspa Akdamar, przed Ormiańską Katedrą Św. Krzyża


Wyspa Akdamar, wewnątrz
Ormiańskiej Katedry Św. Krzyża

Wyspa Akdamar, wewnątrz
Ormiańskiej Katedry Św. Krzyża

Wyspa Akdamar, wewnątrz
Ormiańskiej Katedry Św. Krzyża

Wyspa Akdamar, wewnątrz
Ormiańskiej Katedry Św. Krzyża
Wyspa Akdamar, 
Ormiańska Katedra Św. Krzyża

Po powrocie z wyspy pojechaliśmy na obiad do lokalnej restauracji-jadłodajni. Jedliśmy pyszny gulasz z jagnięciny z ryżem, sałatką ostrą papryczką, sosem jogurtowym. Zupełnie nam nie przeszkadzało, że jedliśmy na papierowych obrusach. Obiad w takiej lokalnej restauracji należy szybko zjeść i zwolnić stolik dla następnych gości.

Nasz obiad w lokalnej restauracji
Van słynie także z bogatych i różnorodnych śniadań. Mieszkańcy z miasta znani są z celebrowania śniadań i wyróżniają się swoją kulturą śniadaniową.
 

Słynny stół śniadaniowy w Van (zdjęcie z wikipedii) 

Znajduje się tu uliczka z wieloma lokalami, które specjalizują się w  tych śniadaniach. 

Kot Van, niestety za ogrodzeniem

Pod koniec dnia wróciliśmy do Vanu zobaczyliśmy tzw. „
dom kota Van”. Żyją tu koty, w których utrwaliła się skaza genetyczna powodująca, że mają oczy o różnych kolorach (zawsze jedno niebieskie, a drugie przeważnie bursztynowe). 

W sklepie i warsztacie ze srebrną biżuterią

W pobliżu znajduje się duży sklep ze srebrną biżuterią, o wzornictwie bazującym na urartyjskiej biżuterii. Dla turystów organizowany jest pokaz własnej produkcji.

Twierdza Van


Nad miastem na brzegu jeziora góruje olbrzymia twierdza Van. Twiedza była tutaj od zawsze, rozbudowywana przez władców miasta i okolic. Tuż przed zachodem słońca weszliśmy na twierdzę Van i podziwialiśmy wspaniałe widoki.

Twierdza Van
Zachód słońca z twierdzy Van

Widok na miasto Van z twierdzy Van

Ostatnie widoki z drogi na jezioro Van







Następnego dnia jechaliśmy z Van do Midyat. Pierwsza część drogi, przy jeziorze Van, obfitowała we wspaniałe widoki oraz w liczne posterunki policyjne i wojskowe. Na krótkim odcinku z Van do Tatvan naliczyliśmy ich siedem, na szczęście my z zagraniczną rejestracją nie byliśmy kontrolowani. 

Kawa z widokiem na Most Malabadi 






Po drodze zatrzymaliśmy się przy XII wiecznym Moście Malabadi na rzece Batman. Nazywany jest bliźniaczym mostem do tego w Mostarze. Trzeba przyznać, że plemiona tureckie szybko sobie przyswoiły od Rzymian technologię budowy kamiennych mostów łukowych. Most jest po renowacji i wygląda wspaniale.

Most Malabadi

Hasankeyf


Dalej nasza trasa prowadziła przez miejscowość Hasankeyf. Kiedyś było to miasto, w którym z pewnością zatrzymalibyśmy się na dłużej. Miasto ma bogatą i długą historię, było tu wiele zabytków różnych kultur. Ostatnio wybudowano w pobliżu wielką zaporę na rzece Tygrys i olbrzymia większość bezcennych zabytków została dwa lata temu niestety zalana, uratowano tylko nieliczne. 

Nowe osiedla Hasenkeyf

Mieszkańcom Hasankeyf wybudowano nowe miasteczko, w którym wszystkie domy są jednakowe. 

W Hasankeyf obejrzeliśmy Zeynel Bey Türbesi czyli grobowiec Zeynel Beya, wybudowany w XV wieku dla syna lokalnego władcy. Został tu przeniesiony w związku z budową tamy. 

Hasenkeyf, grobowiec Zeynel Beya

Hasenkeyf, grobowiec Zeynel Beya

Do Midyat przyjechaliśmy już po zmroku. 

Droga z Van do Midyat była długa, ok. 400 km po zwykłych drogach. W podrózy byliśmy praktycznie cały dzień. Zatrzymaliśmy się tylko dwa razy: przy moście Malabadi (na kawkę) oraz w Hasankeyf (na obiad) nad jeziorem zaporowym na rzece Tygrys. 

Krajobrazy za oknem samochodu były wspaniałe, zdjęcia w poniższym pokazie slajdów.

Pokaz slajdów na trasie z Van do Midyat

To tutaj kończymy naszą umowną część wyprawy nazwaną przez nas "Wschodnią część Turcji". 

Do wschodniej części Turcji trafia mało turystów z zagranicy. Turyści często boją się o swoje bezpieczeństwo. My tu czuliśmy się bardzo bezpiecznie. Ludzie są bardzo mili i serdeczni, chyba najbardziej w całej Turcji. 
Region ten ma bardzo bogatą i burzliwą historię. Najdłużej był pod panowaniem ormiańskim, ale rządziły tu także w dużym skrócie ludy Urartu, Persowie, Grecy (Aleksander Wielki), Rzymianie, Bizancjum, Gruzini (XII/XIII wiek), Turcy Seldżuccy, Rosjanie. Po pogromie Ormian w 1915 roku na tereny te przybyli masowo Kurdowie, teraz w wielu miejscach stanowią większość.
Każdy z tych panujących, mimo zniszczeń, coś po sobie zostawił na tych terenach. 
Jak zwykle w naszych podróżach ciągle musimy wybierać co zobaczyć, a co można ewentualnie pominąć. Trochę żałujemy, że nie starczyło nam czasu na zboczenie z naszej trasy do Erzurum do opuszczonych klasztorów gruzińskich (np. Othta Eklesia z X w. w okręgu Yusufeli w prowincji Artvin)  oraz miejsce (Durupınar około 25 km od Dogubayazit w kierunku granicy z Iranem), które przez wielu uważane jest za osiadłą Arkę Noego. Wszystkiego nie da się zobaczyć. Musi być jakiś niedosyt.

Dalsza część w następnym poście: "Południowa część Turcji".